Rozdział 2

653 48 5
                                    

Peter Pov.

Wróciłem z kolejnego patrolu. W zasadzie nie robiłem zbyt wiele. Wciąż były wakacje, więc patrolowanie i podsłuchiwanie policji było moim głównym zajęciem.

Jak zwykle wszedłem do mieszkania przez okno, zdjąłem strój, przebrałem się i usiadłem przy biurku. Zacząłem myśleć o tym całym chaosie, który się dział w moim życiu. Myślałem, że wszystko już zrozumiałem, ale… czuję, że to nie prawda. Że coś wciąż nie jest wyjaśnione i wkrótce znów stanie się coś co z potęguje moją i tak trudną sytuację. Jednak co może być gorsze ! Jestem sam ! Nie mam nic ani nikogo ! 

Strange Pov.

Stałem jak słup i wahałem się przed otworzeniem portalu. Wong stał obok mnie i przyglądał mi się ze zdezorientowaniem.

-Zamierzasz tak stać czy coś w końcu zrobisz ?- zapytał mnie.

Otrząsnąłem się.

-Przepraszam Wong, ale… nie mam pojęcia co zrobię gdy tam będę ! Mam podejść do zranionego nastolatka i powiedzieć mu, że wszystko będzie dobrze skoro sam tego nie wiem !- przyznałem.

Wong westchnął i pokręcił głową.

-Stephen… wiem, że nie dogadujesz się z nastolatkami i wiem też, że nie bardzo znasz się na uczuciach, ale… nikt… absolutnie nikt nie pomoże mu tak jak ty. Peter jest zagubiony i nie wie co ma teraz zrobić, gdy praktycznie stracił wszystko. On nie potrzebuje rad. Po prostu musi ktoś przy nim być. Wysłuchać… zrozumieć… pocieszyć… on cię potrzebuje Stephen…

Słowa Wonga jednocześnie mnie zaskoczyły i zmotywowały. Ma rację… czas wziąć się w garść i pomóc Peterowi.

Peter Pov.

Dalej siedziałem przy biurku i dalej załamywałem. Oddałbym wszystko, żeby poczuć się lepiej. Spojrzałem w górę i na półce zobaczyłem zdjęcie moje i Pana Starka z wręczenia na nagrody dla najlepszego stażysty. Wziąłem je do ręki i lekko się uśmiechnąłem. Doskonale pamiętam ten dzień. Byłem tak podekscytowany i szczęśliwy. Cały czas powtarzałem, że to najlepszy dzień w moim życiu, a Pan Stark mówił, że strasznie przesadzam. Może nie za bardzo to okazywał, ale wiem, że był ze mnie dumny… Ciekawe co by powiedział, gdyby mnie teraz zobaczył… samotnego, zniszczonego od środka nastolatka, który stracił wszystko co kochał.

-Przepraszam Panie Stark… byłem za słaby… nie jestem tym kim chciałeś, żebym był… nie dałem rady… wybacz mi…- powiedziałem cicho i kilka łez spłynęło po mojej twarzy.

Nagle… usłyszałem dźwięk iskier… dosyć znajomy dźwięk. Obróciłem się i zobaczyłem złote iskry tworzące okrąg… nie… to… niemożliwe…

Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję  Where stories live. Discover now