Rozdział 9

399 32 13
                                    

Strange Pov.

-I co ?- zapytał mnie Wong.

-Już wiem jak mu pomóc- odpowiedziałem krótko.

Nagle przyszła Wanda.

-Czy ja dobrze słyszałam ?- spytała.

-Tak, Tony wszystko mi powiedział. Muszę natychmiast porozmawiać z Peterem- mówiłem.

-Jest u siebie w mieszkaniu. Mam iść z tobą ?- powiedziała.

-Nie. Muszę to zrobić sam- oznajmiłem.

Wanda pokiwała głową ze zrozumieniem. Otworzyłem portal do mieszkania Petera i wszedłem do środka. Rozejrzałem się po pomieszczeniu w poszukiwaniu nastolatka i zobaczyłem go jak siedzi na łóżku z przyłożonymi do klatki piersiowej nogami i gapi się w ścianę.

-Mówiłem, żebyście mnie zostawili w spokoju- powiedział.

Nie zważając na to co powie usiadłem obok niego.

-Nie jestem tutaj po to co ostatnio. Chcę po prostu porozmawiać…- zacząłem.

Odwrócił ode mnie wzrok.

-Więc rozmawiaj- wyszeptał.

No dobra. To jedyna szansa, żeby mu pomóc. Nie zmarnuję jej.

-Peter… nie będę cię okłamywać. To co się stało było okropne i nie mogę sobie nawet wyobrazić jak bardzo cierpisz. Nie chcę, żebyś myślał, że ja i Wanda jesteśmy twoimi wrogami i chcemy coś ci zrobić na siłę. My… po prostu się o ciebie martwimy… nie chcę, żebyś cierpiał w samotności…

Peter spojrzał na mnie takim wyrazem twarzy, jakby miał zaraz się rozpłakać.

-Nie mogę…- powiedział cicho.

Wstał i skierował się do wyjścia. Nie, to nie może się tak skończyć. Szybko wstałem i od razu powiedziałem te trzy słowa.

-Rozmawiałem z Tony'm…

Peter Pov.

Już złapałem za klamkę, kiedy usłyszałem te słowa.

-Rozmawiałem z Tony'm…

Dosłownie czułem jak cały świat się zatrzymał. Nigdy w życiu nie spodziewałem się, że usłyszę te słowa. Puściłem klamkę i odwróciłem się w stronę Stephena.

-Co ?- zapytałem ledwie powstrzymując zły.

Powoli podszedł do mnie.

-Wong wysłał mnie do niego. Rozmawialiśmy. To on powiedział mi, żebym przyszedł do ciebie i spokojnie porozmawiał. Martwi się o ciebie- powiedział.

Pokręciłem przecząco głową.

-Nie… to nie możliwe… nie…- szeptałem zszokowany.

-Też nie wierzyłem, że to możliwe, ale to prawda…

Nie mogłem już powstrzymać łez. Wtedy Stephen zrobił coś czego w życiu bym się nie spodziewał… przytulił mnie…

-Prosił, żeby ci przekazać, że zawsze był i będzie z ciebie dumny, i że kochał cię jak syna.

Teraz byłem całkowicie rozbity. Mimo, że przysięgałem unikać kontaktu z innymi ludźmi, ale w tej chwili jak nigdy tego potrzebowałem. Powoli odwzajemniłem uścisk Stephena.

-Peter… wiem, że… nie zastąpię ci rodziny… ale spróbuję… jeśli tylko się zgodzisz…- powiedział.

Myślałem przez chwilę. To co teraz powiem będzie zależało od tego jak teraz będzie wyglądało moje życie… i w końcu zdecydowałem…

-Zgadzam się...

Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję  Where stories live. Discover now