Epilog

487 41 23
                                    

Peter Pov.

Minął miesiąc. Przez ten czas moje życie uległo wielu zmianom. Na prośbę Stephena zamieszkałem w sanktuarium razem z nim i Wongiem, a Wanda często nas odwiedza. Przez ten czas staliśmy się… można powiedzieć, że rodziną.

Wanda jest dla mnie jak starsza siostra. Przeżyła to samo co ja, rozumie mnie i dużo ze sobą rozmawiamy. 

Wong jest jakby takim dobrym wujkiem, którego razem z Wandą cały czas denerwujemy i robimy żarty. Mimo, że jest na nas zły, wiem że nas uwielbia.

A Stephen… cóż… kilka razy, zupełnie przypadkowo… powiedziałem do niego tato… Nie wiem dlaczego, po prostu jakby coś mi kazało tak mówić. Zawsze jak mi się to wymsknie, na szczęście udaje, że nic nie słyszał, chociaż doskonale wiem, że to słyszał.

W zasadzie… chciałbym nazywać go tatą.

Oczywiście nie zastąpi Pana Starka i on o tym wie i nie wymusza na mnie nazywania tatą, ale… kto wie ?

Pewnego dnia, kiedy wróciłem do sanktuarium, spotkałem Wandę i Wonga. Wyglądali na podekscytowanych.

-Stało się coś ?- zapytałem.

-W zasadzie tak- odparł Wong.

-Stephen ma dla ciebie niespodziankę. Idź do salonu- powiedziała Wanda.

Zrobiłem jak mówiła. Gdy wszedłem do pokoju… nie mogłem uwierzyć własnym oczom…

Stephen stał obok... MJ i Neda ! Gdy tylko mnie zobaczyli od razu do mnie podbiegli i oboje przytulili.

-Ja… ja nie… nie rozumiem… jakim cudem wy…- wyjąkałem.

-Doktor Strange przywrócił nam pamięć. Pamiętamy wszystko- powiedział Ned.

-Absolutnie wszystko- dodała MJ.

Chciało mi się płakać, ale powstrzymałem się. Spojrzałem na Stephena, który przyglądał się nam z uśmiechem. Puściłem moich przyjaciół.

-Zostawicie nas na chwilę ?- spytałem.

Ned pokiwał głową i wyszedł, a MJ jeszcze pocałowała mnie w policzek.

-Ale tylko na chwilę. Mamy dużo do rozmowy- powiedziała.

Kiwnąłem szybko głową. MJ wyszła, a ja zostałem sam ze Stephenem. 

Chciał coś powiedzieć, ale ja szybko mu przerwałem przytulając go.

-Dziękuję, dziękuję, dziękuję, dziękuję !- powtarzałem.

-Widzę, że niespodzianka się podoba- zaśmiał się.

-Bardzo… dziękuję… tato…- powiedziałem.

Stephen nic nie powiedział. Byłem pewny, że był zbyt zszokowany by to zrobić, ale wcale mi to nie przeszkadzało.

Dotarła do mnie jedna rzecz. Jeśli stracisz wszystko co masz, przyjmij pomoc od tych co chcą ci ją ofiarować… bo nigdy nie wiadomo co ta pomoc ci da… 

Mnie dała… nową rodzinę...

~~~~~~~~~~~~~~~
Mam nadzieję, że ten fanfic się wam podobał.
Dziękuję za wszystkie wyświetlenia i głosy.
I bez obaw, to na pewno nie mój ostatni fanfic 😉

Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję  Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz