Rozdział 5

504 38 10
                                    

Strange Pov.

-Wanda ? Co ty… co ty tutaj robisz ?- pytałem zaskoczony.

-Wong mnie znalazł i opowiedział o wszystkim- odpowiedziała.

-Tak, podejrzewałem, że Peter nie da sobie pomóc, więc pomyślałem, że przyjmie ją…- zaczął Wong.

-Od kogoś kto przeżył to samo- skończyła Wanda.

-Macie rację. Peter jest w okropnym stanie psychicznym i… naprawdę nie wiem jak z nim rozmawiać- stwierdziłem.

-Spokojnie… postaram się do niego dotrzeć- powiedziała Wanda.

-Więc chodźmy do niego.

Otworzyłem portal chcąc dostać się do miejsca pobytu Petera, a gdy zobaczyłem po drugiej stronie cmentarz… miałem najgorsze przeczucia.

Peter Pov.

Znów to samo… znów ten dźwięk iskier… otwierającego portalu…

Nawet nie chciałem patrzeć w tę stronę, po której się pojawił. Cały czas patrzyłem na grób Pana Starka i nie odrywałem od niego wzroku.

-Peter…- usłyszałem głos Doktora Strange'a.

Wiedziałem, że zaraz znowu zacznie wywód o tym jak chce mi pomóc i jak wszystko z czasem się ułoży. Nie miałem już na to siły. Dlatego odezwałem się pierwszy.

-Wierzył we mnie… Pan Stark… wierzył we mnie… nie wiem dlaczego, ale to robił. Popełnił błąd wybierając mnie… on to wiedział, wszyscy wiedzieli… ale ja byłem zbyt głupi i naiwny, żeby to zrozumieć. A najgorsze jest to, że… choćbym nie wiem jak się starał… nigdy… nie będę taki jak on.

Wszystko co powiedział wyszło prosto z mojego złamanego serca.

Po krótkiej chwili usłyszałem kroki osoby zmierzającej w moją stronę. Byłem przekonany, że to Stephen, ale zmieniło się to gdy poczułem czyjąś dłoń na ramieniu, obejrzałem się i zobaczyłem... Scarlet Witch.

-Peter… wiem, że przeżyłeś ogromne tragedię i wiem, że to cię bardzo boli- powiedziała.

-A co ty możesz o mnie wiedzieć ?- pytałem zły.

-Wiem, bo przeżyłam to samo- odparła smutno.

-Też straciłaś całą rodzinę. Wszystkich, których kochałaś. Twój najlepszy przyjaciel i miłość twojego życia zapomnieli kim jesteś. Nie zostało ci już nic oprócz mglistego wspomnienia samej siebie- mówiłem przybity.

-Nie do końca tak. Moi rodzice zginęli, gdy byłam dzieckiem, a mój brat i miłość życia zginęli na moich oczach- powiedziała.

Nie wiedziałem co powiedzieć z szoku, a ona kontynuowała.

-Przyszłam tutaj, żeby ci powiedzieć, że wiem co czujesz. Uwierz mi, że naprawdę długo mi zajęło, żeby wyjść z depresji. Nie miałam wsparcia u nikogo. Nie chcę, żebyś przechodził przez to samo co ja. Daj sobie pomóc Peter… póki jeszcze nie jest za późno.

Zrobiłem krok do tyłu i pokręciłem głową.

-Już jest...

~~~~~~~~~~~~
Hej ! Mamy kolejny rozdział. Mam nadzieję, że wam się podoba.

Uwaga: W tej historii Wandavision nigdy się nie wydarzył.

Marvel: Nie zastąpie ci rodziny... ale spróbuję  Where stories live. Discover now