A/N: Kartofel król :D
– Co masz na obiad...? Bleh, paskudztwo.
– To jest zapiekanka – powiedział donośnie Feliks, wyciągając z piekarnika brytfannę. – Ziemniaaaaauuuć...! – Trzasnęło, gdy naczynie z hukiem uderzyło o kuchenkę. Feliks zaczął pośpiesznie dmuchać na poparzone palce. Spojrzał na Gilberta z urazą, jakby to była jego wina, że rękawice kuchenne odeszły w niebyt.
Chociaż, jakby wgłębić się w historię imprez w feliksowej kawalerce...
– Myślałem, że chociaż tu coś zjem coś normalnego – jęknął Gilbert, sadowiąc się na blacie kuchennych mebli. – Dookoła cepeliny, pierogi ruskie, knedle... U każdego byłem, nawet u Łotwy, ale on akurat nie miał nic dzisiaj... Ale Polen też żre kartofle na obiad, Boże, miej ty litość nade mną!
Polska zatrzymał się w połowie drogi do szuflady ze sztućcami i spojrzał przez ramię na Prusaka tak, jakby urosła mu druga głowa.
– Ty przecież lubisz ziemniaki – zmrużył oczy, szukając podstępu.
– Nie jako jedyny składnik diety.
– Przecież Ludwig umie gotować jeszcze kiełbasę – zdziwił się Feliks na widok zbolałej miny Prusaka.
– W tym problem, że on nie gotuje – wycedził Prusy przez zęby, zakładając ręce na piersi. – Saksonia wpadł w odwiedziny. Uparł się, że będzie nam przyrządzać posiłki. UPARŁ SIĘ, ROZUMIESZ?!
– Nie drzyj tak mordy! – Feliks odruchowo skoczył przed siebie i wyszarpał z szuflady pierwszą rzecz, która wpadła mu w rękę, czyli widelec. Potem spojrzał nań, zamrugał i na policzki wstąpił mu rumieniec zażenowania. – Sorki, odruch bezwarunkowy na wrzaski... Zaraz – Zmarszczył nagle brwi. – Saksonia, swoją drogą, dawno go nie widziałem, okupuje wam kuchnię, tak?
– Tak – warknął Prusy.
– Od kiedy?
– Od dwóch tygodni.
– Więc próbujesz mi powiedzieć – Feliks zaczął się śmiać, nie bacząc na mordercze spojrzenie, którym obdarzył go Gilbert. – Że od dwóch tygodni ty i Ludwig żyjecie tylko na ziemniakach w każdej postaci i nawet wy macie już dość?
Prusy milczał znacząco; Feliks, rechocząc na cały głos, sięgnął do szafki po talerz. Nucąc pod nosem, ze złośliwym błyskiem w oku zaczął nakładać sobie porządną porcję zapiekanki.
– Pozdrów Saksę – powiedział wesoło, rozsiadając się przy stole. – Gdyby nie ta jego upartość, nigdy bym nie przekonał się do pysznych ziemniaczków...
– Polen...
– Kartofelków...
– Polen...!
– Pyr... Bulw... Baraboli... Perek... Albo, z francuska, ziemnych jabłek... Smażonych, pieczonych, gotowanych...
Gilbert poruszył bezgłośnie ustami; gdyby Feliks nie był zajęty zawartością talerza, mógłby z ruchu warg odczytać całkiem sporo obelg, przekleństw i niepochlebnych nawiązań do własnego życia seksualnego.
Kolejne minuty mijały w ciszy, przerywanej jedynie brzękaniem sztućców, w końcu jednak Feliks poczuł litość. Wszak, jak mówiło o nim przysłowie – chyba, że coś źle zapamiętał – miał mocną głowę, twardą dupę i miękkie serce.
– Zostały mi schabowe z wczoraj.
Gilbert przeprowadził błyskawiczny szturm na lodówkę.
YOU ARE READING
[aph] Bóle fandomowe
FanfictionGarść hetaliowych drabbli i okruszków, just for your entertainment :) Komedia, oklepane motywy, absurd bez większego sensu, pisane z doskoku one-shoty. Zbiorek wszystkiego, co jest zbyt małe na własną opowieść i miejsce na ewentualne eksperymenty z...