|05| Telefon, lecz tylko ze złymi wieściami

504 57 29
                                    

— Ken-chin, musimy zadzwonić do [_] — powiedział Mikey, krążąc po szpitalnym korytarzu wraz z przyjacielem

Ups! Ten obraz nie jest zgodny z naszymi wytycznymi. Aby kontynuować, spróbuj go usunąć lub użyć innego.

Ken-chin, musimy zadzwonić do [_] — powiedział Mikey, krążąc po szpitalnym korytarzu wraz z przyjacielem. Atmosfera była nerwowa. Takemitchy leżał w sąsiedniej sali nieprzytomny, a z racji, iż chłopak nie był pełnoletni, trzeba było powiadomić o zajściu któregoś z jego rodziców. Do jego mamy oczywiście kontaktu nie mieli, więc oczywistą kwestią było to, by w pierwszej kolejności powiadomić jego siostrę. Problemem było to, w jaki sposób to zrobić. Reakcję nastolatki ciężko było przewidzieć, a żaden z nich nie chciał bezpośrednio się jej narażać, co byłoby bardzo możliwe, zważając na jej charakter. Mimo to, sytuacja tego wymagała.

— Po co mi to mówisz? Ty do niej dzwoń — rzucił Draken.

— Nie. Ty zadzwoń. Na mnie będzie krzyczeć — Mikey przybrał niezadowolony wyraz twarzy. Gdy usiedli na plastikowych krzesłach, wiercił się i rozglądał. Może martwił się o blondyna, a może czuł się winny temu, w jakim był teraz stanie. Może jedno i drugie. To wszystko stało się tak szybko. Spokojnie szli sobie chodnikiem, aż nie natrafili na grupę chłopaków z Moebiusa. Wywiązała się między nimi niezbyt przyjacielska wymiana zdań i niewiele później, co było swoją drogą do przewidzenia, w ruch poszły pięści. Mimo iż było ich pięciu, Mikey i Draken szybko ich poskładali. Niefortunnym trafem oberwał trzymający się gdzieś z tyłu Takemitchy. Dostał w głowę, i choć szczęście w nieszczęściu krew się nie polała, stracił przytomność i nie odzyskiwał jej przez podejrzanie długi okres czasu, co zaniepokoiło dwójkę jego przyjaciół.

— Myślisz, że na mnie nie?

— Nie. Ciebie bardziej lubi — rzucił i znów spojrzał w stronę sali, w której znajdował się Hanagaki.

Draken zmarszczył brwi, zastanawiając się, co chłopak dokładnie miał przez to na myśli. Zrezygnowany westchnął i wyjął z kieszeni smartfona, co spotkało się z radosnym piskiem Mikey'a. Normalna osoba pewnie by się zirytowała jego niedojrzałym zachowaniem, ale Ken zdążył już przyzwyczaić się do tego, że wyręczał Manjiro w naprawdę bardzo wielu sytuacjach.

Wyższy wstał, powoli kierując się na sam koniec korytarza, by móc w spokoju wyjaśnić wszystko czarnowłosej. Sano został na miejscu i niecierpliwie machał nogami, co jakiś czas rzucając mu pokrzepiające spojrzenie w akompaniamencie szerokiego uśmiechu. Gdy wybrał jej numer i przystawił telefon do ucha, w głowie utworzył krótki, treściwy scenariusz rozmowy z [_], ale gdy ta już po drugim sygnale odebrała, w jego głowie pojawiła się całkowita pustka.

— Po co dzwonisz? — usłyszał jej nieco zmieniony, ale wciąż charakterystyczny, znudzony głos. — Nie możesz napisać do mnie na messengerze?

— [_], jest sprawa — zaczął ostrożnie.

— Co się znowu stało? Dorayaki się skończyły i Mikey kazał ci zadzwonić bo wie, że z nim nawet nie będę chciała rozmawiać? — rzuciła z przekąsem. Jej założenia nie leżały od prawdy wcale aż tak daleko.

𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆  [draken x reader]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz