|20| Przyszłość bez powrotu

234 31 11
                                    

*12 lat później*

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

*12 lat później*

Wiadomości z ostatniej chwili! Dnia wczorajszego w Osace został zamordowany dwudziestosześcioletni mężczyzna. Zmarł we własnym mieszkaniu, kilkukrotnie dźgnięty nożem w brzuch i klatkę piersiową. Morderca znalazł się w mieszkaniu, podając się za dostawcę pizzy i po dokonaniu przestępstwa natychmiast uciekł z miejsca zdarzenia. Kamery w budynku zarejestrowały jego obecność, ale tożsamość sprawcy nie jest jeszcze potwierdzona. Świadkowie proszeni są o pilny kontakt z policją.

Na ekranie pojawiło się wspomniane nagranie z kamer, a na nich człowiek dość drobnej postury, w czapce z daszkiem pasującej do fałszywego, roboczego stroju i czarnej maseczce. Twarz dodatkowo deformowały mu grube okulary w solidnej, również czarnej oprawie. Takemitchy, mimo trudności rozpoznał twarz, którą widział dzień w dzień przez paręnaście lat.

— [_]?— Jego niepewny głos rozniósł się po zagraconym pomieszczeniu, a chips który trzymał między palcami upadł na i tak już brudną pościel. W przerażeniu patrzył na ekran telewizora, aż postać siostry nie zniknęła, zastąpiona innym obrazem. Hanagaki zerwał się na równe nogi, chwycił za komórkę wybrał numer do Naoto. Mężczyzna odebrał dopiero za trzecim razem.

— Naoto! — wykrzyczał do słuchawki — musisz mi pomóc! Sprawdzisz nazwisko faceta z Osaki, o którym mówią teraz w wiadomościach? — mówił dalej, nie dając mu dojść do głosu. — Tego, którego zamordował dostawca pizzy.

Po drugiej stronie słuchawki panowała cisza.

— Naoto? Jesteś tam? — dodał niepewnie.

— Tak, daj mi kilka minut. Zaraz oddzwonię — powiedział i się rozłączył.

Rzekome parę minut dłużyły się Takemichiemu niczym pełne godziny bezkresnej udręki. Chodził w tą i w tamtą, mając nadzieję, że jego przypuszczenia są błędne. Poniosła go wyobraźnia, zmyliły wcale nie nieomylne oczy i to wszystko tylko mu się przyśniło.

Nie utrzymywał z [_] szczególnego kontaktu. Każde z nich poszło w swoją stronę; Takemitchy pracował w wypożyczalni płyt, mieszkając w taniej, zagraconej klitce na obrzeżach, jego siostra natomiast niedługo po wejściu w pełnoletniość wynajęła wspólnie z Drakenem małe mieszkanie, pracując a to tu, a to tu, a to tam. Faktem było, że nigdzie nie potrafiła zagrzać sobie miejsca. Jakby nie pasowała. Nigdzie.

Po tym potwornym zajściu w dzień festiwalu ostatecznie zamknęła się na świat, kompletnie zatapiając w sobie i nie pozwalając zbliżyć się do sobie nikomu, choćby najbliższym. Nigdy nie udało jej się zaleczyć ran na delikatnej duszy. Zapomnieć, tym bardziej. Więc żyła w tym koszmarze, w strachu, w beznadziejności obawiając się, że gdy zostaw to za sobą, nie pozostanie na niej już nic. Będzie niczym. Zniknie.

Jako upadła, nie-żywa ale i nie-martwa istota nie mająca gdzie pójść, postanowiła udać się w objęcia śmierci. I udałoby się jej to, gdyby nie Draken, który został przy niej nie tylko z poczucia obowiązku czy z litości. Chciał z nią zostać, bo ją kochał. Bo skoro nie mógł oddalić od niej tego kielichu i jednym chlustem opróżnić naczynie, łykając każdą z kropli goryczy wspomnień, chciał chociaż współdzielić z nią jej cierpienie. Był jej to winien.

𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆  [draken x reader]Where stories live. Discover now