|11| Trochę procentów

343 43 54
                                    


Wracam z rozdziałami, kochani.

Tego dnia słońce kłuło żarem, a fakt, że wiatr był prawie niewyczuwalny, tylko pogarszał sprawę

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Tego dnia słońce kłuło żarem, a fakt, że wiatr był prawie niewyczuwalny, tylko pogarszał sprawę. Hanagaki głośno westchnęła, ocierając wierzchem dłoni skropione potem czoło. Chodnik i asfalt były tak nagrzane, że chodzenie po nich na bososkończyłoby się poparzonymi stopami. Jeszcze trochę, a ugotuję się na twardo, pomyślała. Spojrzała w górę, na winowajcę tego całego cyrku i boleśnie zmrużyła oczy, już w pierwszej sekundzie przegrywając walkę ze słońcem. Zwróciła się do Mikey'a, który siedząc obok niej na niewysokim murku, leniwie sączył napój z kartonika.

Gdy zauważył jej zainteresowanie mruknął, wciąż trzymając między wargami plastikową słomkę.

— Przyjdzie Emma? — spytała. Luźne spotkanie, w którym miała dzisiaj uczestniczyć było zorganizowane dla przyjaciół Sano, ale dotyczyło raczej zaległego świętowania wygranej z Arkadią, czyli było ściśle związane z ludźmi należącymi do Toman. [_] nie wiedziała więc, kogo ma się na nim spodziewać, a Emma była osobą, w której towarzystwie Hanagaki czuła się wyjątkowo źle, ale nie mogła powiedzieć tego wprost, bo ona i Mikey byli przecież rodzeństwem. Sytuacja beznadziejna.

Blondyn pokiwał przecząco głową.

— Dzisiejsze spotkanie jest tylko dla Swastyk — odparł poważnym tonem. — Była trochę zła, ale udało mi się wysłać ją do kawiarni z Hiną — zaśmiał się lekko i wstał, by wyrzucić do kosza pusty już kartonik.

A więc to spotkanie miało aż tak wielką wagę? Dziewczyna lekko się zaniepokoiła. Rzuciła okiem w stronę Takemichiego i Chifuyu, którzy w ostatnim czasie zaczęli się naprawdę dobrze dogadywać. Teraz żywo dyskutowali o czymś w cieniu dębu, co chwilę śmiejąc się.

— A Peyan? I Pachin? — Wymieniła kolejne osoby, z którymi z wiadomych tylko sobie samej przyczyn nie chciała przebywać zbyt długo.

— Czemu tak o wszystkich wypytujesz, (_)? — Zaśmiał się.

Dziewczyna spięła się i zaczęła nerwowo rozglądać się na boki.

— No... — zaczęła, jąkając się. — Ktoś musi kontrolować, czy są wszyscy.

— Z reguły robi to Ken-chin, ale fajnie, że teraz ma pomoc — zażartował.

Trwali w ciszy przerywanej odgłosami miasta i ćwierkaniem ptaków. W końcu nawet jej nie odpowiedział. Gdy tylko zauważyli zbliżających się Takashiego i Hakkai'a, Mikey wesoło pomachał im na powitanie, a Hanagaki kiwnęła głową, nie licząc nawet na to, że wyższy chociażby na nią spojrzy. Jakie było jej zaskoczenie, gdy wbił w nią wielkie z przerażenia, błękitne ślepia i podszedł bliżej, wyciągając przed siebie sztywną, lekko trzęsącą się rękę. Uniosła brew, ale przyjęła jego dłoń, lekko nią potrząsając. Cóż, liczą się chęci, a tu wyraźnie widziała, że chłopak się stara. Ale do cholery, przecież nie była taka straszna. Nie była, nie? Utkwiła wzrok w swoim kapitanie, jakby to jemu chcąc zadać to pytanie. Mitsuya jednak tylko uśmiechnął się lekko i wzruszył ramionami.

𝙒𝙀 𝘼𝙍𝙀 𝙒𝙀𝘼𝙆  [draken x reader]Where stories live. Discover now