Miłość sprzed lat - part III

9 7 9
                                    

- Myślisz, że kiedyś mu przejdzie? – zapytałam Bartka, gdy odwoził mnie do domu. Przez całą drogę nie wymieniliśmy ani jednego zdania.

- Myślę, że musi się najpierw uspokoić. Rana w końcu się zagoi, ale nie masz co liczyć na zaufanie z jego strony.

Westchnęłam głośno, znów odwracając się w stronę szyby. Wiedziałam, że Artur jest na mnie cholernie zły. Wiedziałam również, że nie zmienię tego, co się stało. Ale czy żałowałam? Dokonałam trudnego wyboru, ale jeśli miałam wybierać między szczęściem swoim, a drugiej osoby, wybrałam swoje szczęście. Oprawa mogła być bardziej pokojowa, ale nie pomyślałam, że może skończyć się to w ten sposób.

Ustaliliśmy z Arturem, że nie będzie opowiadał rodzicom o tym, co zaszło między mną, a jego bratem. Powie, że po prostu nam nie wyszło i nie będzie ciągnął tego tematu. Chociaż on zachował się honorowo.

Nie wiedziałam jednak jakie zdanie ma na ten temat Bartek. Od momentu, gdy Artur nas przyłapał, praktycznie cały czas mnie unikał. Wiedziałam, że i on znalazł się w trudnym położeniu, ale była to nasza wspólna decyzja i nie powinniśmy się odwracać przeciwko sobie.

Gdy spakowałam wszystkie swoje rzeczy, poprosiłam Bartka o przenocowanie mnie chociaż kilka dni, dopóki sobie czegoś nie znajdę – o dziwo, odmówił. Byłam zaskoczona i szczerze, zrobiło mi się strasznie przykro, ale chciałam go zrozumieć. Odwiózł mnie do mojej przyjaciółki i nawet się nie pożegnał.


Od tamtego cholernego incydentu minęło cztery miesiące. Nie miałam wyboru, musiałam wyprowadzić się od Artura i znaleźć sobie nowe lokum. Długo nie mogłam się pozbierać po tym, co się stało, chociaż to ja byłam sprawcą tego wszystkiego. Nie oznaczało to jednak, że mnie to nie dotknęło. Czułam się winna, cholernie winna. Zniszczyłam życie dwóm naprawdę ważnym osobom w moim życiu – i żadna z nich nie utrzymuje ze mną kontaktu. Rozumiałam Artura, ale zachowanie Bartłomieja naprawdę mnie zaskoczyło. Myślałam, że się zmienił i nie jest już tym małym chłopcem, który uciekał od wszelkich problemów – niestety, myliłam się.

Krążąc po sklepowych alejkach, zastanawiałam się do czego doprowadziłam. Nie miałam ani faceta, ani kontaktu z moją „miłością". Jeden błąd, jeden impuls doprowadził do tego, że zostałam sama. Znów. Niby byłam przyzwyczajona do samotności, ale ta pustka była dołująca.

Skręciłam w alejkę z makaronami i nagle go zobaczyłam – Artur szedł pod rękę z jakąś wysoką, chudą blond laską. Wcale nie chciałam aby mnie zauważył, ale kto dłużej mnie zna, doskonale wie jaką fajtłapą potrafię być. Chcąc jak najszybciej zwinąć się z tego miejsca, odwróciłam się za szybko i wpadłam w piramidę, która została ułożona z puszek. Jak można się domyślić, runęła na ziemię, a ja razem z nią, robiąc przy tym wielki huk. Para odwróciła się w stronę hałasu i wtedy nasze spojrzenia się spotkały. Artur nie wyglądał na zdenerwowanego, że mnie zauważył, a bardziej na przerażonego tą całą sytuacją. Widać było, że wcale nie chciał podejść w moją stronę, ale jego blondyna szybko do mnie podbiegła.

- Nic pani nie jest? – zapytała, podając mi rękę. – Wszystko w porządku?

- Tak, dziękuję – powiedziałam, podnosząc się. Spojrzałam na Artura, który niechętnie stanął koło blondynki. – Hej – szepnęłam do niego.

- Znacie się? – zapytała kobieta, a ja kiwnęłam głową na tak. – Jaki zbieg okoliczności! Jestem Gabriela, narzeczona Artura, a ty to...? – zupełnie zignorowałam jej pytanie, patrząc na Artura. Narzeczona? Przecież rozstaliśmy się cztery miesiące temu! Już znalazł sobie nową dziewczynę i się jej oświadczył? Znaczy, nie miałam nic przeciwko aby układał sobie życie, ale... nie przesadzajmy.

Zbiór jednorazówek o wszystkim i o niczymOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz