List do "przyjaciela"

22 6 4
                                    

Mój drogi przyjacielu,

Czy w ogóle mam prawo nazywać Cię przyjacielem w świetle zaistniałej sytuacji? Nawet nie wiem czy jeszcze o mnie pamiętasz... Ciężko piszę mi się ten list, ale pomyślałam, że muszę przelać na papier to, co czuję, bo inaczej zniszczy mnie to doszczętnie od środka, jak niszczyło przez ten cały czas.

Pamiętasz jak to było, gdy się poznaliśmy? Zaczęło się robić między nami ciekawie z początkiem grudnia. Spodobało mi się jaki jesteś... i to właśnie mnie zgubiło. Na początku naprawdę nie zdawałam sobie sprawy, że kogoś masz... i nie ukrywam, że mocno się rozczarowałam, gdy się dowiedziałam. Doskwierało mi poczucie winy i mimo tego, że chciałam przestać o tobie myśleć, nie potrafiłam. To było silniejsze ode mnie. Jeszcze te nasze rozmowy... Dodawały mi chęci do życia, masę uśmiechu i sił – chciałam pisać z Tobą do samego rana... Ja po prostu nie chciałam spać... Nie chciałam aby nasza rozmowa się skończyła... Nie pamiętam kiedy ostatni raz byłam taka szczęśliwa, i to tak prawdziwie szczęśliwa, bez udawania. Dałeś mi tyle radości i zrozumienia, ile potrzebowałam w tamtym okresie... i dlatego mimowolnie się zakochałam. To nie było planowane... a wręcz przerażało mnie to, że mogę kogoś pokochać, pomimo mego złamanego serca... ale to zrobiłam. Byłeś moim ideałem faceta. Chociaż nie widziałam Cię na żywo, wiedziałam, że to nie ma żadnego znaczenia... Z nikim nigdy tak dobrze mi się nie rozmawiało. Z nikim nigdy nie rozumiałam się tak doskonale. Momentami nawet byłam o Ciebie zazdrosna, bo chciałam Cię mieć, a nie mogłam. Naprawdę nie poznawałam samej siebie.

Tylko, że później zaczęło się psuć. Gdy nas stopowałeś, zdałam sobie sprawę, że nie mogę cały czas próbować być blisko, jeśli Ty tego nie chcesz... a Twoje zachowanie pokazywało, że się wahasz, ale za każdym razem wracałeś. Nie ukrywam, że te powroty kochałam najbardziej. Gdy wracał normalny Ty – ten bezpośredni, wesoły, zboczony, może nawet momentami prowokujący... i za każdym razem zdawałam sobie sprawę jak bardzo zgubiona jestem. Jak bardzo się w Tobie zakochuje z dnia na dzień... i jak bardzo nie chcę by to kiedykolwiek się zmieniło.

Chociaż wiedziałam, że w końcu będę cierpieć, chciałam czerpać z tej znajomości jak najwięcej dobrych chwil... ale wiedziałam również, że muszę przestać o Tobie fantazjować zanim wrócimy do normalności i poznamy się na żywo... Nie mogłam pozwolić sobie na to by moje, nie zawsze czyste, myśli zawładnęły całym moim życiem... Niestety, jak większość rzeczy w moim życiu, i to się nie udało.

Miałam nadzieję, że gdy Cię poznam na żywo to wszystko minie... ale nie mogłam bardziej się mylić... Wszystkie moje przypuszczenia dotyczące Ciebie sprawdziły się – byłeś idealny, taki jak sobie wyobrażałam... mądry, przystojny, zabawny i jeszcze te Twoje piękne, niebieskie oczy, w których się zakochałam. Moje serce zaczęło bić do Ciebie jeszcze mocniej. Wtedy już nie miałam odwrotu. Byłeś dla mnie lekiem na gorszy dzień. Uwielbiałam spędzać z Tobą czas, chociaż ze względów bezpieczeństwa nigdy nie byłam z Tobą sam na sam. Ale wpatrywałam się w Ciebie jak w obrazek za każdym możliwym razem, a gdy słuchałam Twojego głosu, miałam aż ciarki na rękach – tak na mnie działałeś. Starałam się tego po sobie nie pokazywać, chociaż Maria nie raz przywoływała mnie na Ziemię, gdy za długo byłam w Ciebie wpatrzona. Szkoda, że Ty tego nie widziałeś... Nawet nasi przyjaciele wiedzieli co do Ciebie czuję, a Ty tego nie wiedziałeś... Chociaż może wiedziałeś... ale nigdy się o tym nie przekonałam i już pewnie nigdy się nie przekonam.

I tak w końcu wszystko się skończyło... Rozumiałam, że twoja dziewczyna jest dla Ciebie najważniejsza, chociaż serce niemiłosiernie bolało. Jedyne czego nie mogłam zrozumieć to fakt jak możesz traktować mnie jak powietrze. Tak jakby to wszystko nigdy nie istniało, nie miało miejsca, nie miało żadnego znaczenia... bo może dla Ciebie nie miało znaczenia... ale dla mnie znaczyło naprawdę wiele... i niestety zostałam z krwawiącym sercem, nie potrafiąc sobie z tym poradzić. Szkoda, że ani razu nie pomyślałeś, że ja też mogę cierpieć z powodu zaistniałej sytuacji... a mi również nie było łatwo. Mimo, że starałam się nie pokazywać po sobie, naprawdę cierpiałam... i modliłam się o powrót zdalnego nauczania żeby nie krzywdzić się jeszcze bardziej, będąc przez Ciebie na każdym kroku odrzucana.

Chociaż nie ukrywam, czasem to ja odrzucałam Ciebie i czas spędzony w większym gronie, ale jednak w Twoim towarzystwie – nie robiłam tego ze złośliwości, a po prostu dla własnego dobra. Długo bolało mnie to, że z dnia na dzień stałam się dla Ciebie kimś obcym. Na początku nie byłam gotowa spędzać z Tobą czasu, bo Twoja obecność, głos czy zapach, doprowadzał do tego, że czułam się źle. Nie chciałam pogarszać sytuacji między nami, więc odsuwałam się od Was. Uważałam, że tak będzie lepiej. Nie mówię jednak, że było mi z tym lepiej. Marnowałam okazję na spędzenie z Tobą czasu, a wiesz jak mało takich okazji było. Jednak wiem, że to słuszne, co robiłam. Jeśli już zdecydowałeś, że nie możemy utrzymywać dalszych kontaktów poza studiami, musiałam się zdystansować, aby się z tym pogodzić. Tylko, że chyba do tej pory nie do końca się z tym pogodziłam...

Ile razy rozważałam żeby do Ciebie podejść i po prostu porozmawiać o tym wszystkim... lecz jestem tchórzem i nigdy nie wyjawiłam Ci swoich uczuć. Pewnie spaliłabym się ze wstydu, gdybym powiedziała to na głos... Gdybym wyjawiła swoje uczucia przed Tobą... Najbardziej bałabym się Twojej reakcji... Przecież miałeś dziewczynę, a ja wparowałabym z butami w Twoje poukładane życie. 

Ale teraz mogę Ci to powiedzieć i nie bać się już konsekwencji swojego wyboru, bo zapewne już nigdy się nie spotkamy: Zakochałam się w Tobie. Nic na to nie poradzę. Pokochałam Cię od pierwszej rozmowy i wiedziałam, że to Ty jesteś moją bratnią duszą. Naprawdę za to przepraszam. Przepraszam, że się w Tobie zakochałam i pozwoliłam, aby zaszło to aż tak daleko... Nie chciałam abyś miał nieprzyjemności. Nie chciałam aby twoja dziewczyna była o mnie zazdrosna... Nie chciałam aby to wszystko skończyło się w taki sposób. Nigdy nie chciałam abyśmy musieli zakończyć naszą znajomość tak przedwcześnie. Mam nadzieję, że kiedyś jeszcze się odezwiesz, gdy już będziesz mógł. Nadzieja podobno umiera ostatnia, a to jedyne co mi pozostało.

Twoja na zawsze,

R

Ps. Mimo tego, że nie rozmawiamy, nadal coś do Ciebie czuje... Chyba to nie jest takie łatwe by się tego pozbyć. Może teraz zrozumiesz dlaczego aż tak bardzo przeżywałam to, że nie możemy ze sobą rozmawiać... Moja miłość do Ciebie jest silniejsza niż to, jaką krzywdę mi wyrządziłeś. Chcę jednak byś wiedział, że Ci wybaczam i rozumiem. Tak po prostu było lepiej.

Zbiór jednorazówek o wszystkim i o niczymWhere stories live. Discover now