08

2.1K 165 128
                                    


Jak się okazało, kiedy Harry komuś bardzo ufał i czuł się przy nim bezpiecznie, był ogromną przylepą. Potrafił tulić się do Louisa cały czas, ciągle ciedział mu na kolanach i pozwalał mu na skradanie sobie małych pocałunków, ponieważ on był jeszcze odrobinę zbyt nieśmiały pod tym względem. To szatyn po zobaczeniu, jak bardzo mężczyzna polubił jego dotyk, sam inicjował każde zbliżenie, a Harry przyjmował to z szerokim uśmiechem na ustach. 

— Szukasz nowego mieszkania, czy jednak zostajesz z Olliem? — zapytał cicho Harry, kiedy razem z Louisem leżał na łyżeczki. Szatyn składał małe pocałunki na jego karku i powoli jeździł palcami po ciepłym brzuchu. — Bo ostatnio o tym myślałem i nie chcę, żebyś rezygnował z mieszkania z powodu poglądów Olliego. Nie wymagam tego od ciebie, a nawet jeśli mam być szczery, to wolałbym, żebyś jeszcze tam został. 

— To zadam ci jedno pytanie, tylko musisz być ze mną szczery. 

— Zawsze jestem z tobą szczery.

Mały, delikatny pocałunek na karku. Harry zadrżał mocno, czując rozlewające się ciepło w jego klatce piersiowej. Jeszcze nikt nie traktował go w ten sposób. 

— Mieszkałbyś z transfobem pod jednym dachem? 

Harry westchnął głośno.

— To coś innego, Lou. 

— A właśnie, że nie. — Używając większości swojej siły, Louis przewrócił go na plecy i usiadł mu na biodrach, by nad nim zawisnąć. Zbliżył swoją twarz do jego, a następnie złączył ich wargi, ale tylko tak, żeby się ze sobą stykały. — Skoro jesteśmy razem, to jest to ta sama sytuacja. Jakbyś był czarnoskóry, a Ollie byłby rasistą, to również nie miałoby to żadnego sensu. Nie chcę dzielić mieszkania z kimś, kto nie akceptuje drugiego człowieka. 

— Jesteśmy razem? — zapytał z małym uśmieszkiem Harry. Tak właściwie nie zdążyli jeszcze obgadać tej kwestii, bez konsultacji decydując, że wolą się nie nazywać. 

— Nie, jesteśmy osobno — burknął Louis, na co Harry zaczął się głośno śmiać prosto w jego usta. — Skarbie, czy przyjaciele zachowują się w ten sposób? Całują się, tulą podczas spania i mówią sobie non stop jacy wspaniali są?

Brunet udawał, że się zamyślił. Louis przewrócił na to oczami, po czym pochylił się po kolejny pocałunek. 

— Dalej nie jestem w stanie się z tobą kochać i wątpię, że w ciągu kilku następnych miesięcy będę umiał — szepnął Harry z nutką niepewności w głosie. Zawsze, kiedy przychodziło do rozmowy na te tematy, mężczyzna stawał się bardzo nieśmiały. 

— Absolutnie tego od ciebie nie wymagam, kochanie. Powiem tak, ja jestem jak najbardziej chętny na zbliżenie, ale w tej kwestii wszystko zależy od ciebie. To ty tutaj narzucasz tempo — wytłumaczył łagodnie. Spoglądał swoimi niebieskimi oczami prosto w piękne, zielone oczy Harry'ego i uśmiechał się, czując motylki w brzuchu. Minęło dokładnie osiem tygodni odkąd się poznali, tydzień od ich pierwszej randki, więc wszystko wciąż było nowe i bardzo niewinne. — Obiecuję, że jak powiesz mi, że chcesz, to od razu się tobą zaopiekuję. 

— Naprawdę? Ale wiesz... bez takiego pełnego seksu i tylko z oralnymi pieszczotami?

Wspomniał kiedyś Louisowi, dlaczego bardzo bał się momentu połączenia ich ciał, jednak jeszcze nie zdobył się na to, by powiedzieć całą swoją historię. Nie był w stanie sobie wyobrazić, że ktoś ponownie zacząłby go pieprzyć, gdyż było to coś, co kiedyś sprawiało mu dużo łez. Nikogo nie obchodziło to, że go bolało, a już tym bardziej nikt nie zdecydował się nim zająć. 

i was all over herOpowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz