Most

1.1K 116 49
                                    

Cross głęboko nienawidził swojego życia.
Przede wszystkim nienawidził biedy.

Tego, że nie mógł  normalnie jak człowiek kupić sobie fajek, tylko stał wybierając kiepy z kosza na śmieci. To było żałosne.
Zdaniem Matta był już na tyle dorosły, że mógł wieczorami chodzić i zbierać puszki oraz złom nadający się do sprzedaży, ale nie na tyle aby palić.

Chuj z nim!

Ręce grabiały. Noc była chłodna. Poprawił kaptur na głowie. Nie miał czapki, a krótko przycięte włosy w kolorze ciemnego blondu w żaden sposób nie chroniły przed zimnem. Siorbnął nosem. Od cholernego zimna ciągle mu z niego kapało.

Poprawił jeansową kurtkę. Była za krótka aby zapewnić ciepło jego biodrom. Stare jeansy nieco opadały. Dobrze byłoby znaleźć nowy pasek, zanim w ogóle spadną mu z tyłka.

Zauważył koło kosza prawie całego papierosa. Wsadził go między wargi i wyciągnął zapalniczkę, którą zawinął rano w sklepie. Podpalił szluga i zaciągnął się nim. Chuj, jak zajebiście smakował! Matt był za głupi żeby rozumieć takie rzeczy.

Szlugi dawały odprężenie. Przez krótką chwilę stawał się spokojniejszy, mniej wściekły. Zupełnie jak nie on. Zapatrzył się na most.

Powinien już wracać. Matt i tak się wkurwi, że się szlaja po nocy. Twierdził, że powinien wracać do domu przed dziesiątą. Z drugiej strony może warto było sprawdzić czy w ulubionych przez młodych ludzi zatoczkach na moście nie ma jakichś zwrotnych butelek. To był łatwy hajs.

Nie zastanawiał się długo.
Całe życie był impulsywny. Działał szybciej niż myślał. Zazwyczaj słabo na tym wychodził.

Chuj...I tak już jest po północy. Matt będzie tak samo wkurwiony czy przyjdę za dziesięć minut czy za pół godziny.

Zarzucił sobie worek z puszkami na plecy i ruszył deptakiem w stronę pierwszej miejscówki. Jak tam nic nie będzie, nie ma po co iść dalej.

Papieros skończył się stanowczo zbyt szybko, ale Cross był już na miejscu. Miał szczęście. Sześć butelek stojących koło ławki można było sprzedać. Dziwiło go, że ludziom nie chce się odzyskiwać kaucji. Zauważył pod ławką pudełko po fajkach. Zawsze je sprawdzał. Czasem jakiś zapomniany szlug krył się w rogu.

Otworzył paczkę i zamarł. Miał niebywałe szczęście. Ramka była niemal pełna. Wyjął z niej papierosa. Zapatrzył się na kolejną zatoczkę. Chuj... warto było iść. Może tam też coś znajdzie.

Dostrzegł dziwny kształt na barierce. W miarę jak się zbliżał, zmrużył oczy. Ostatnio gorzej widział, ale nikomu o tym nie mówił, i tak Matt nie miał hajsu żeby kupić mu okulary.
Z resztą wyglądałby w nich jak debil.

Kształt był czarny. Poruszył się.

Jakiś materiał? Baner?

Instynktownie zaczął się skradać. Usłyszał chlipanie.

No nie...

Zbliżył się powoli. Kształt okazał się być człowiekiem, stojącym na rancie mostu za barierką. Nie powinien go przestraszyć. Mógł przez przypadek spaść i spierdolić się kilkadziesiąt metrów do lodowatej wody.

Cross oblizał wargi. Zdecydował się przystanąć w pewnym oddaleniu.

- Ej, co robisz? - zapytał

Nieznajomy się zachwiał. Przestraszył się i obrócił gwałtownie przez co prawie stracił równowagę. Cross zacisnął oczy.

Niezgrabny idiota - uświadomił sobie, czując przerażenie wspinające się wzdłuż kręgosłupa - Mało brakowało!

DziedzicDonde viven las historias. Descúbrelo ahora