Szansa

918 112 60
                                    

Cervet tej nocy krótko spał.

Wieczorem okazało się, że ci chłopcy nie mieli ograniczeń w możliwości zjedzenia czegoś.  Napchali się pizzą. Cervet już dawno nie widział nikogo jedzącego w ten sposób. Cieszył się, że zamówił cztery duże pudełka. Przynajmniej nie czuł się jak świnia, sięgając po kawałek.

Kiedy jedli, Cervet uznał, że najbardziej przeszkadza mu chłód. Przeleciał skrzynkę telefoniczną. Musiał poprosić kogoś aby przywiózł mu z Centrum rzeczy. Kiedyś wybrałby Hole'a, ale teraz...ie chciał prosić przyjaciela o pomoc.

Nie potrzebuję jego łaski - pomyślał.

Potrzebował kogoś niezawodnego, otwartego...  Po krótkim wahaniu wybrał numer Oresa.

- Cześć - powiedział półgłosem - Wiem, ze jest późno. Śpisz...? Sorry, że cię budzę. Piłeś coś...? Nie? Okey... słuchaj... Potrzebuję jakiegoś żarcia i opału. Teraz. Do Miasta. Możesz to załatwić...? - słuchał chwilę - Cokolwiek przywieziesz, będzie dobrze, tu nic nie ma. Nie wiem... mleko, masło, chleb, ser, szynkę... Tylko w większych ilościach. Dla sześciu chłopaków. Okey... I wziąłbyś ze dwa wory drewna kominkowego i moją ładowarkę. Upewnij się, ze Hole jest w pokoju, a jak nie ma, to powiedz Mutsu, że musi się zająć Małym... Okey? Dobra... dobra - spojrzał na zegarek - Super, dziękuję ci bardzo. Dzięki.

Rozłączył się.

Jakiś czas później dostał smsa od Morteza: "Opatrzony, w izolatce. Powiedz Młodemu, że było źle. Ocalił mu rękę"

Odczytał smsa na głos.

- Czyli dał się zbadać - powiedział Cross i nieco się rozluźnił.

- Jest w Izolatce czyli dostaje leki i znajduje się pod kontrolą - rzekł.

Chciał aby to wybrzmiało. Obietnica, że będzie dobrze.  

- Czas spać - rzekł, patrząc na zegarek.

Dochodziła trzecia.

Cross i Travis powlekli się na górę. Na dole został ostatni z braci. Ten, który ich wpuścił do domu. Młody mężczyzna wpatrywał się w niego niechętnie.

- Więc nazywasz się Sims? - spytał Cervet, chcąc jakoś nawiązać rozmowę.

- Samuel - rzekł brat Crossa.

Cervet zastanawiał się ile ma lat. Pewnie koło dwudziestu. 

Zapadła cisza.

- Co zrobił Thomas...? - zapytał chłopak niechętnie

- Uratował waszego brata - rzekł Starszy spokojnie, wiedząc, że inne rzeczy mogą poczekać. 

Znów rozległo się to dziwne skomlenie, które słyszał co jakiś czas przez cały wieczór. Co to było? Pies...? Jakieś zwierze?

- Co to jest? - zapytał w końcu Cervet - Ten dźwięk?

Sims wyraźnie się zasępił. Spuścił spojrzenie.

- Nasz brat - powiedział gniewnie.

Cervet powiązał fakty.

- Aaaa...ten, co ma psychozę? - zapytał

- Thomas mówił...? - zapytał gniewnie Sims

Dziwne. Czemu w tym domu tak liczyła się "tajemnica", "obcy", "sekrety"...?

- Mówił, że zabrakło leków. - rzekł spokojnie - Znasz ich dawkowanie? Tych, które wasz brat powinien brać, a nie bierze?

- Tak - odparł Sims - Mamy jego dokumentację medyczną - rzekł ponuro.

DziedzicWhere stories live. Discover now