Mortez siedział nieruchomo na łóżku, wpatrując się w twarz George'a. Nadal był zaniepokojony, choć twarz Servanta wyraźnie nabrała kolorów. Jego policzki stały się czerwieńsze, a oczy nabrały przytomności.
Raden odłączył wężyk kroplówki z żelazem.
- I już - rzekł ciepło - W miejscu wkłucia może pojawić się zabrązowienie - oznajmił - To normalny efekt, który po jakimś czasie przeminie. Niepokoić powinny bóle w klatce, kołatania serca i bóle w okolicach wkłucia. Na razie nie będę go zdejmował. Wrócę za godzinę, pobiorę krew i zrobię kontrolne ekg - oznajmił - Jakby coś się działo, wzywajcie mnie wcześniej - uśmiechnął się lekko - Odpoczywaj, George - rzekł życzliwie
- Dziękuję - odpowiedział Servant słabym głosem.
Kiedy pielęgniarz wyszedł, Mortez przeniósł wzrok na Cerveta, który siedział na krześle koło łóżka.
- Młody musi się przespać - oznajmił wymownie
- Przejdę do salonu - rzekł Cervet wstając
Mortez oblizał usta.
- Słuchaj. Daj mu chwilę. I mi też - poprosił - Nic nam nie będzie. Jakby co, wezwę cię.
Cervet był zaskoczony.
- Chcesz abym wyszedł?
- No. - mruknął Mortez
Koordynator nie wyglądał na przekonanego.
- Wolałbym zostać, aby upewnić się, ze jest okey - rzekł w końcu - Ty także jesteś po urazie. Może ci się coś odkleić, abo nabrzmieć... Wolę aby Młody nie był wtedy z tobą sam.
- Posłuchaj. My naprawdę musimy chwilę pobyć sami - wycedził Mortez przez zęby
Cervet zmarszczył brwi. Okręcił głowę, wpatrując się w jasnowłosego Starszego jednym okiem. Nagle przez jego twarz przemknął impuls zrozumienia.
- Aaaa... - wymruczał - Sami! - oblizał wargi - Też myślę, że to dobry pomysł - rzekł z podziwem - Trzeba działać dwutorowo.
Brwi Morteza ściągnęły się.
- Co jest dobrym pomysłem? - zapytał gniewnie
- Przejdźmy tam - zaproponował Cervet, wskazując palcem sąsiednie pomieszczenie.
Ruszyli do Salonu.
- No wiesz - rzekł Koordynator, ściszając wymownie głos - Chcesz mu dać tych spermocośków, co? Pewnie, rozumiem - dodał szybko, unosząc dłonie zwrócone wnętrzem w stronę Morteza, jakby próbował go zapewnić, że jego intencje są szczere - Medycyna medycyną, ale trzeba poprawić zgodnie z Drogą - powiedział znacząco i pokiwał głową.
Mortez zastygł. Nagle gwałtownie poczerwieniał.
- Nie, ja... - zaczął z zażenowaniem, ale Cervet mu przerwał
- Stary! Ja myślę, ze dobrze robisz! - pochwalił go, klepiąc w ramię - Dużo spermocośków, aby na pewno nie miał deficytu - rzekł znacząco - Said dał mu czynniki z krwi, a ty zadbaj o te drugie - rzekł, mrugając okiem - Zostawiam was. Jasne! Jakby co, dzwoń. Będę w minutę - zapewnił i ruszył w stronę drzwi - Bawcie się dobrze! - dodał z uśmiechem nim opuścił pomieszczenie
- Ja pierdolę! - wymruczał Mortez gdy drzwi zamknęły się za Koordynatorem - Chciałem się tylko przespać! - zawołał - To znaczy iść spać z George'm. Matko!!! Ale nie w TYM znaczeniu! - wycedził i syknął - KURWA! Zaraz pół Ośrodka będzie wiedzieć! - wycedził ponuro
![](https://img.wattpad.com/cover/302798709-288-k932653.jpg)
YOU ARE READING
Dziedzic
General FictionCzęść 3 serii "Druga droga" Tomy w serii: 1. Srebrna Maska 2. Łowca 3. Dziedzic