Szczęście

1.1K 107 91
                                    

Koło czwartej przeniósł się na kanapę, bo z coraz większym trudem odpierał ataki George'a, próbującego zsunąć mu bokserki.

Kto by pomyślał, że przez sen potrafi być taki zdeterminowany - pomyślał, otulając się kocem

Miał nadzieję, że George nie wypełznie z łóżka szukając go. Chłopak jednak powiercił się chwilę na materacu, a następnie zasnął, rozwalony w poprzek. Mortez zapadł w płytką drzemkę. Obudził się koło siódmej, umył i nastawił kawę. Pół godziny później ściągnął z George'a kołdrę.

- Budź się - rzekł - Mamy być na ósmą u Havrick'a.

George niezwłocznie otworzył oczy. Usiadł nieco zdezorientowany.

- Już...nie śpisz? - spytał

- Na to wygląda - wymruczał Mortez - Twoja kawa - rzekł, wskazując głową kubek stojący na szafce nocnej.

Zerknął na chłopaka. George wydawał się... normalny. Nieco zaspany, ale nie hiper radosny jak poprzedniego ranka. 

Kto by pomyślał, że kiedykolwiek z własnej woli będę dzielił z kimś pokój - pomyślał - W dodatku z nastoletnim Dzieciakiem, który należy do mnie na mocy Prawa Organizacji... - stał wpatrując się w George'a nieruchomo. 

- Mamy dziś trzy ważne zadania - wymruczał gdy uświadomił sobie, co właściwie robi  - Po pierwsze trzeba zabrać twojego kota...

- Radżę! - ucieszył się George

- Po drugie ogarnąć sprawę Servanta Basila, a po trzecie czeka nas sesja z Havrick'iem. Od niej z resztą zaczynamy... Proszę abyś współpracował podczas niej - dodał

- Oczywiście, sir - zapewnił go George, szeroko otwierając oczy i zawzięcie potakując

- Myślę, że potem od razu pójdziesz do pracy. Przed sesją nie powinieneś nic jeść... Chyba najlepiej będzie jak po niej wrócimy tu na chwilę, abyś zjadł śniadanie. Wydaje mi się, że koło dziewiątej powinieneś być w Gabinecie.

- Jasne - Servant znów z zapałem pokiwał głową - Mam od razu założyć garnitur? Czy strój treningowy?

Mortez zamyślił się.

- Skoro zdążysz zjeść, to także będziesz miał czas aby się przebrać. Załóż czarne dresy i t-shirt. Inaczej musiałbyś zdjąć garnitur na czas sesji.

- Mam jeden taki, w którym dobrze się klęczy - rzekł George 

- To szanuj go aby starczył na dłużej - rzekł Mortez kpiąco - Ale lepiej przygotuj teraz ubranie, żeby potem poszło sprawnie. 

- Tak, sir! - rzekł George.

Wyskoczył z łózka i pognał do Salonu. Garnitury do pracy trzymał w szafie na kurtki, a resztę swoich rzeczy w najniższej szufladzie komody. Teraz zaczął z zapałem przebierać w wiszących ubraniach. 

A nie. Jednak nadal jest pobudzony i nadmiernie entuzjastyczny - pomyślał Mortez ze znużeniem.

***

Byli w Pokoju Próby w dolnym Korytarzu. Mortez wolałby Salę Treningową na trzecim piętrze, ale Sir Havrick wybrał pomieszczenie blisko Gabinetu.

Szpakowaty Master wydawał się bardziej oficjalny niż zazwyczaj. Mortez natychmiast się dostosował, zachowując uprzejmy dystans. To nieco ułatwiało sprawę.

- Dzisiejsza sesja ma na celu ocenę postępów dokonanych w ciągu ostatnich tygodni - oznajmił sir Havrick. Jego głos był pozbawiony zwykłej życzliwości - Przeprowadź sesję na kolanach - oznajmił - Ja będę się tylko przyglądał - powiedział, zajmując wyściełane krzesło pod ścianą.

DziedzicWhere stories live. Discover now