3.

6.7K 153 5
                                    

Melanie pov

Podczas startu dowiedziałam się, że lecę do Włoch, a konkretniej do Mediolanu. Zawsze chciałam zwiedzić Włochy. Niestety przez nasze ciągle przeprowadzki nie miałam na to najmniejszych szans.

„Przyjemny start" pomyślałam i nagle przypomniałam sobie zdarzenia z przed kilku godzin. Wszystko uderzyło dwa razy bardziej.

Jestem totalnie sama, nikt mi nie pomoże. Została tylko Lily do której zadzwonię jak tylko wylądujemy. Muszę porozmawiać z kimś komu ufam, a została mi już tylko ona.

—***—

Nico pov

W ostatnim czasie nie zarwana noc jest czymś nadzwyczajnym i nowym, ale niestety zachciało mi się być gangsterem to mam. Choć tak w zasadzie to nie był mój wybór.

Mam 24 lata, a już zostałem głową włoskiej mafii. Oczywiście przygotowywałem się na to całe życie (jak każdy wychowywany przez ojca gangstera), ale nie chciałem tego tak szybko.

To mój ojciec powinien być na moim miejscu, a ja w tym wieku powinienem latać po imprezach. Cóż będę winił się do końca życia, że nie zdążyłem osłonić ojca przed kulką.

- Fabio! Do mnie!- mój krzyk rozniósł się po długim korytarzu. Wyczekując go wszedłem do gabinetu i usiadłem za biurkiem.

- Jestem capo.- przybiegł wraz z moim szefem ochrony Marco.

- Znajdźcie mi tego sukinsyna! Mnie się nie dyma to ja dymam! Jeśli myśli, że ucieknie z moją forsą to się grubo myli.- powiedziałem twardo wykładając pistolet na biurko.

- Jasne capo, pracujemy nad tym, zaraz będziemy go mieć.- wtrącił Marco, akurat jemu mogę ufać, nigdy mnie nie zawiódł.

Tak to jest gdy masz kilka biznesów na raz. Trzeba być czujnym i nie ufać ludziom. Mam mnóstwo klubów dla ludzi ze sporymi wymaganiami czyli tak zwany burdel. Nie handluje ludźmi tak jak większość gangsterów. Nie toleruje tego gówna tak jak i przemocy wobec kobiet. Każdy kto się tego dopuszcza jest chodzącym ścierwem.

Mam rownież kilka miejsc, w których ludzie uprawiają potocznie nazywany hazard czyli największe bagno w jakie można wdepnąć. I właśnie koleś, który grał za moje pieniądze, wisi mi pół banki, a na dodatek chce przede mną spierdolić. Ale nie, ze mną tak się nie gra. Nikomu nie odpuszczam inaczej straciłbym szacunek, na który długo pracowałem.

- Mamy go!- Fabio wpadł z hukiem do gabinetu. I to rozumiem.

- Pakować dupy do samochodu, jedziemy złożyć mu niespodziewaną wizytę.- od zawsze lubiłem ten dreszczyk adrenaliny. Schowałem broń za pasek i razem z resztą udałem się do samochodu.

Po ok. 15 minutach jazdy byliśmy na miejscu. Idiota. Wiedział, że będziemy go szukać, a on nawet nie próbował się ukryć. Przeładowałem broń aby była w pogotowiu po czym ją schowałem, trzeba przecież stwarzać pozory.

Wysiedliśmy w czwórkę z auta kierując się od razu do wejścia. Nie potrzebuje więcej ludzi. Wszyscy są świetnie wyszkoleni i poradzą sobie ze wszystkim. Zadzwoniliśmy do drzwi dzwonkiem i nie musieliśmy długo czekać na gospodarzy. Otworzyła nam kobieta, jak podejrzewam żona naszego zbiega.

- Dzień dobry, my z wizytą do Pani męża.- witam się grzecznie, jebany gentelmen ze mnie.

- Dzień dobry, przykro mi, ale niestety nie ma go. Nie wrócił jeszcze z pracy.- powiedziała pewnie.

Suka kłamie. Widać to od razu, ale nie użyje wobec niej przemocy. Takie mam zasady. Grzecznie pokazałem broń zza paska na co na jej twarzy pojawiła się przerażona mina.

I co? Okazuje się, że gnida jednak jest w domu i planuje ucieczkę. Pora zacząć zabawę.

Kobieta na wiotkich nogach prowadzi nas do gabinetu. Wchodzę do niewielkiego pomieszczenia, oglądając je dokładnie. Facet jest tak zajęty zbieraniem rzeczy, że nawet nie zwraca na nas uwagi. Grzecznie siadam w fotelu i czekam aż się zorientuje, że nie jest sam.

- Kochanie, spakowałaś się?- podniósł głowę mówiąc to, a jego mina była kurwa bezcenna. Dla takich chwil kocham tą robotę.

- Tak kochanie spakowałam.- odpowiedziałem swoim niskim barytonem, a jego mina z szykowanej stała się bardziej przerażona.- Widzę, że chcesz spierdolić Farell, ale mnie nie oszukasz. Myślałem, że jesteś mądrzejszy.- mówiąc to spokojnie wyciągnęliśmy we czwórkę broń na wierzch.

- Nie mam takich pieniędzy Panie D'angelo! Ale zwrócę przysięgam!- krzyczał zrozpaczony podnosząc się do pionu.

Idealnie, rozpacz to najlepsza pożywka dla moich piesków.

- Jakich pieniędzy?- odzywa się nagle kobieta stojąca w drzwiach.

- Elen nie odzywaj się teraz!- warknął. Robi się coraz ciekawiej.

- Nie nie nie. Masz mi wyjaśnić co Ci Panowie tu robią i czego chcą?!

- A myślisz, że skąd miałem na te wszystkie Twoje świecidełka i kolacje grom wie gdzie!

- Matko jedyna! Przecież ja tego nie potrzebuje! Mówiłeś, że dobrze zarabiasz!- nie ma to jak związek budowany na kłamstwie. Ale nie przyszedłem tu w celach związkowych, nie jestem swatką.

- Vins zajmij się Panem. Myślę, że z 8 palcami równie dobrze będzie sobie radził grając w karty.- powiedziałem na co mój człowiek wyciągnął nóż i ruszył na Farella. Z tą bronią w rękach robi się z niego prawdziwy rzeźnik.

Vins złapał za dłoń szarpiącego się Farella i położył na biurku przede mną. W porównaniu do Vinsa facet nie ma żadnej siły przez co bez problemu obcina mu palec.

- Nie błagam nie!- krzyczał zrozpaczony gdy stracił pierwszy z nich.

Szybko schylił się po duży worek i rzucił nim w moją stronę. Heh nie ma pieniędzy tak? Przygotowywał się na to. Jest tu znacznie więcej niż wynosił jego dług. Rzuciłem mu pare plików na stół, a resztę zabrałem. Nie jestem aż takim chujem żeby nic mu nie zostawić. Choć powinienem to zrobić.

- Obym więcej nie musiał tu przychodzić Panie Farrel.- rzuciłem na odchodne po czym grzecznie wyszliśmy.

Nie lubię zastraszać, ale jeszcze bardziej nie lubię jak chcą mnie okraść. Nie mogę sobie na to pozwolić. Nie na mojej pozycji jako capo.

Po takich akcjach muszę się rozerwać, a najlepszą opcją do tego będzie jedna z moich panienek inaczej kogoś rozwalę.

Szczęście w nieszczęściu حيث تعيش القصص. اكتشف الآن