5.

6.7K 138 10
                                    

Melanie pov

To jest dom? On chyba nie zna pojęcia słowa dom. To jest jakaś pieprzona willa, a do tego Ci wszyscy mężczyźni w garniturach. Trochę to przerażające, nie ukrywam. Nie chce kolejnych kłopotów, wystarczą mi te co mam.

Kim on jest, że stać go na taką chatę? Piekielnie przystojny, tajemniczy, z pięknym uśmiechem mężczyzna. Idealnie ostrzyżone ciemnobrązowe włosy, mocne rysy szczęki, które dodają mu męskości. Pełne usta, które na sam widok chce się całować i te ciemne hipnotyzujące oczy. Mięśnie, które napinają się pod najmniejszym ruchem tylko przebijają spod białej koszuli od armaniego.

Nie mogę kłamać, jest mega atrakcyjny i strasznie mnie pociąga od pierwszego spotkania, ale to totalnie nie moja liga.

- Czemu mi pomagasz?- zapytałam nagle gdy tylko przekroczyliśmy próg jego domu. Mężczyzna odstawił moją walizkę na marmurowe płytki w holu i spojrzał na mnie z wymalowaną troską w oczach.

- Gdy zobaczyłem Cię samą na tej pustej ulicy nad ranem, coś mnie tknęło. Nie mogłem przejść obojętnie obok pięknej kobiety, na którą ktoś podniósł rękę.

- Zawsze jesteś taki szczery?- zarumieniłam się na jego słowa, a w głowie grzmiało mi ciągle tylko jedno słowo: piękna.

- Po co mam owijać w bawełnę?- uśmiechnął się szczerze i pogłaskał mnie po policzku, a mi od razu zabiło szybciej serce. - Chodź, pokaże Ci Twój pokój.- złapał mnie jedną dłonią za rękę, a drugą złapał moją walizkę.

Bardzo podoba mi się czułość z jego strony, a nie powinna. Kurwa. On na prawdę mi się podoba i widać, że on to wie co jawnie wykorzystuje przeciwko mnie.

—***—

- Woow, to jest jak komnata królewska.- powiedziałam zachwycona wystrojem gdy tylko weszliśmy do pomieszczenia. Pokój nie był ogromnych rozmiarów, ale miał pięknie wypełnioną przestrzeń. Mój wzrok najbardziej przykuło wielkie łoże znajdujące się na środku pomieszczenia. W pokoju rozbrzmiał tylko jego dźwięczny śmiech.

- Skoro to Ci się tak podoba to poczekaj aż zobaczysz resztę domu. Najpierw Cię oprowadzę, a potem będziesz mogła w spokoju wyszykować się na kolację, którą zjemy razem.- oznajmił.- Odpowiem wtedy na Twoje pytania.- powiedział z lekkim niepokojem w głosie. Czekaj, co? Co za tajemnice skrywa?

Powinnam uciekać, ale ciągnie mnie do tego mężczyzny i mimo wszystko chce się dowiedzieć.

Brunet oprowadził mnie po tym pięknym pałacu. Gdyby nie on zgubiłabym się na 100% w tych wszystkich pomieszczeniach. Pracują tu również przesympatyczne gosposie. Najbardziej polubiłam się z Adele. Przypomina mi moją babcię, która niestety zmarła z powodu choroby. Tylko Ci wszyscy ludzie w garniturach patrolujący korytarze... co oni tu robią?

—***—

Po długiej wędrówce po willi mężczyzny wylądowałam przed szafą i zastanawiam co założyć. Mam ogromną ochotę się wylaszczyć. Nie wiem skąd te ubrania, ale wcześniej ich tu nie było.

Wybrałam satynową czerwoną mini z małym rozcięciem i dekoltem w serek. Nic nie kusi tak jak czerwień. Odświeżyłam się, wyprostowałam włosy, na twarz nałożyłam delikatny krem bb, namalowałam kocią kreskę, a usta pokryłam czerwienią. Krem bb idealnie przykrył mój siniak pod okiem.

- Jesteś już gotowa?- do mojego pokoju wszedł Fabio, którego zdążyłam poznać podczas zwiedzania domu. Lubią sobie z Jaydenem dogryzać i bardzo śmieszny z nich duet.

- Tak, chodźmy.- odpowiedziałam nie mogąc się doczekać jak skończy się ten wieczór.

Mężczyzna zaprowadził mnie do jadalni, gdzie stał długi stół zapełniony wszelakimi potrawami, których nigdy wcześniej na oczy nie widziałam. Na jednym końcu siedział Jayden w czarnej koszuli z podwiniętymi rękawami do łokci, ukazując swoje mroczne tatuaże. Ciągnęły się od palców, ale nie wiem, w którym miejscu się kończą. Chętnie bym to sprawdziła i... stop. O czym ja myśle?

-Dziękuje.- powiedziałam gdy Fabio odsunął mi krzesło i odszedł przez co zostaliśmy sami.

- Częstuj się dowoli.- powiedział pewnie Nico i spojrzał na mnie wygłodniałym wzrokiem. Punkt dla mnie. Czerwień to był strzał w dziesiątkę. Od samego wejścia czułam na sobie jego wzrok. Nałożyłam sobie po trochu z kilku potraw i popiłam winem z kieliszka.

- Nico jestem bardzo wdzięczna za to co robisz, ale zastanawia mnie skąd pochodzi dobroć Twego serca?- powiedziałam patrząc mu prosto w oczy pewnym spojrzeniem.

- Już Ci mówiłem. Sam nie mam pojęcia. Po prostu czuje, że muszę... że muszę się Tobą zaopiekować i to od samego początku gdy tylko Cię ujrzałem.- odpowiedział jak gdyby nigdy nic wzruszając przy tym ramionami.

- Mhm.- nie stać mnie było na nic więcej niż lekkie chrząknięcie.- Postaram się nie zawracać Ci głowy i wynieść się jak najszybciej, muszę tylko znaleźć...

- Zostań ile chcesz.- przerwał mi.- Nie chciałbym abyś szybko stąd odchodziła.- zaskakują mnie jego słowa.

- Zawsze jesteś taki bezpośredni?- zapytałam zawstydzona.

- Nie zawsze... nigdy nie mówiłem czułych i kochanych słówek. Nie umiem tego robić, a przy Tobie nie umiem ich nie mówić. Nie mogę Ci się oprzeć Melanie.- odparł sam zaskoczony swoimi słowami.

- Lepiej ze mną nie flirtuj, bo Twoja dziewczyna mnie zabije.- nie oceniajcie, muszę wybadać teren, a ten słaby tekst idealnie się do tego nadaje.

- Nie mam dziewczyny ani żadnej kobiety w swoim życiu.- odpowiada z lekkim uśmiechem na ustach.

- Jakim cudem takie ciacho jak Ty nie ma wybranki swojego serca?

- Jeszcze takiej nie spotkałem, ale nigdy nie wiadomo kiedy taka stanie przede mną.- odparł z uśmiechem puszczając mi przelotne oczko. Ciekawie zapowiada się ta znajomość.

—***—

- Opowiedz mi coś o sobie i swojej rodzinie.- proszę trzymając kieliszek zapewne cholernie drogiego wina w dłoni. Bardzo dobrze nam się rozmawiało więc przenieśliśmy się na kanapę przed kominkiem.

- Cóż mam 24 lata i dwójkę młodszego rodzeństwa brata Vito oraz siostrę Giulię. Szczerze mam z nimi słaby kontakt przez matkę, która wyrzuciła mnie z domu.

- Jak można wyrzucić własne dziecko z domu?!- oburzam się na samą myśl.

- Eh mój ojciec miał wypadek, przez który zginął, a ona oskarża o to mnie. Twierdzi, że mogłem go ochronić. Buntowała moje rodzeństwo na mnie aż pewnego wieczoru wyrzuciła mnie za drzwi. Miałem 20 lat i zostałem całkiem sam na ulicy, ale jak widać udało mi się stanąć na nogi.

- Oj widać i to bardzo. Jaki wypadek miał?

- To raczej rozmowa na inny dzień. Nie chciałbym dzisiaj tego poruszać.- odpowiada spoglądając w płomienie w kominku.

- W porządku nie naciskam. A może opowiesz mi coś o swoim ojcu?

- Mój ojciec miał na imię Arturo i był Włochem. Moja mama jest Amerykanką. Poznali się gdy ojciec miał delegacje z pracy w stanach i tak się zaczęło. Nie mógł się od niej oderwać więc przywiózł ją tutaj. Był na prawdę świetnym ojcem. Wszystko co wiem i umiem... to on mnie tego nauczył. Wiele mu zawdzięczam i pluje sobie w brodę, że tak skończył.

- Nico z Twojej opowieści wnioskuje, że na prawdę nie mogłeś nic zrobić więc Twoje obwinianie się w niczym nie pomoże. Wręcz przeciwnie sprawi, że jeszcze gorzej będziesz się czuł.- po moich słowach już się nie odezwał. Dokładnie przetwarzał w głowie to co powiedziałam. Postanowiłam dodać mu otuchy i przytuliłam się do niego. Zaskoczony moim ruchem delikatnie objął mnie ramieniem i zeszliśmy na zdecydowanie lżejsze tematy. Był to na prawdę cudowny wieczór, mimo, że wszystko zaczęło się tragedią.

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz