29.

3.4K 90 0
                                    

Nico pov

Od akcji z dwoma trupami na razie jest spokojnie. Minął miesiąc i więcej krzywych akcji nie było. Z tego wszystkiego zapomnieliśmy o tym, że Perez wysłała list do Lily z płcią i mieliśmy się dowiedzieć o tym wszyscy. Ale teraz gdy jest na razie spokojnie możemy to zorganizować. Właśnie dziś przylatuje Lily. Fabio chodzi jak na szpilkach i doczekać się nie może.

- Możesz przestać tak łazić? Fosę mi zaraz wyżłopisz.- naśmiewam się i ja mogę się czasem z niego pośmiać.

- Spierdalaj.

- Oho dawno nie poruchał to drażliwy teraz jak baba podczas okresu.- drażnię go jeszcze bardziej.

- Zaraz na prawdę Ci przypierdolę i nie będę patrzył na to, że jesteś moim szefem.- w tym samym momencie otwierają się drzwi.- O Mel słuchaj Twojemu mężowi chyba za dobrze i strasznie mnie wkurwia. Zastanów się nad jakimś banem na cipkę. Może się ogarnie.- rzuciłem mu wkurwione spojrzenie na co Mel tylko się zaśmiała.

- Oj Fabio Ty to masz pomysły. Mogłabym spróbować, ale sama nie wytrzymam.- puściła mu oczko. O tak, to moja kobieta. Też lubi działać mu na nerwy.

- Wychodzę.- mówi Fabio i już miał iść, ale przeszkodziła mu moja żona.

- Nie wychodzisz. Ja wychodzę. Właśnie chciałam powiedzieć, że jadę odebrać Lily na lotnisko.- wstałem zza biurka i zacząłem iść w jej stronę.

- Dobrze Bella. Tylko proszę pilnuj się Marco i słuchaj go w każdej sytuacji. Już niewiele czasu zostało.- pogłaskałem ją po już mocno zaokrąglonym brzuszku na co poczułem lekkie kopnięcie maluszka. Bardzo często reaguje tak na mój dotyk.- Najchętniej nigdzie bym Cię nie wypuszczał.

- Ale nie możesz też zamknąć mnie w czterech ścianach.

- Wiem. Leć, Marco już czeka.- pocałowałem ją na pożegnanie i zniknęła za drzwiami.

- Dobra to żebyś ochłonął. Wiesz coś o mojej matce?- zapytałem siadając z powrotem.

- Nie za bardzo. Dosłownie jakby zniknęła. Byliśmy w tym domu znaleźliśmy pare papierów, ale chwile po wyjściu chłopaków dom stanął w płomieniach więc było to zaplanowane.

- Kurwa! Co było na tych papierach?

- Adresy. Różne niektóre w kraju niektóre poza. Chłopaki cały czas nad tym pracują.

- Ona jest psychiczna, a najbardziej narażona jest Mel. Już nie wiem co robić, jestem bezradny.- złapałem się za głowę na myśl, że coś miało by się stać Mel i mojemu dziecku.

- Będzie dobrze Nico. Znajdziemy ją. Zawsze możesz poprosić o pomoc jedną osobę.

- Obiecałem nie wtrącać się więcej.

- Wiem, ale to nagła sytuacja, a sam mówił, że jak będzie trzeba to pomoże. Dobra, chodź lepiej do piwnicy, tym też trzeba się zająć.

Po tych słowach od razu ruszyliśmy do pomieszczenia. W wejściu od razu słychać chlapanie wody, więc podtapiają go. No widzę, że chłopcy dobrze się bawią. Gdy mnie widzą wyciągają go z wiadra.

- Odpierdolcie się sukinsyny!- krzyczy ledwo.

- Carlo.- cmokam.- Po co to zdzierać sobie na darmo gardło. Powiedz co chcemy wiedzieć i tyle. Po co reszta zbędnych słów.

- Ja nic nie wiem.- kiwnąłem do Lorenzo. Wziął palnik i zaczął go przypalać tak jak jeden z moich ludzi miał przypalenia. Krzyki rozniosły się po całej piwnicy.

- Pogrzeb w głowie i zastanów się czy na pewno nic nie wiesz. Dobrze Ci radzę.- w zamian dostaje ciszę. Dalej kiwam Lorenzo. Rąk już do niczego nie użyje.

- Nie mogę kurwa!

- O widzisz. Z nic nie wiem przeszliśmy do nie mogę. Czyli jednak coś wiesz. Robisz postępy.- zaczął głośno dyszeć, ale nic więcej nie powiedział.

Kiwam tym razem do Adriano. To dwóch największych moich ludzi, którzy zawsze wydobywają informacje. Adriano chwyta gwoździarkę. Widzę strach w jego oczach. O tak zabawimy się tak jak oni. Zaczął pokolei wbijać gwoździe w jego ciało, a na koniec odciął mu palec. Już chciał ciąć drugi gdy nagle:

- To ona mi kazała!- zatrzymałem go dłonią i czekałem na dalsze słowa.-Powiedziała, że gdy zobaczę, że chcecie wyjść mam zrobić zamieszanie. Zapłaciła mi, a wiesz, że jestem łasy na kasę.- to prawda jemu wystarczy pare banknotów i już jest przekupiony. Dlatego nikt go nie chce w swoim gangu.

- Kim jest ona?

- Za dużo już powiedziałem.- dałem sygnał chłopakom. Jeden zaczął wyrywać mu paznokcie a drugi wyrwał ząb.

- Wy pojeby!- krzyczał wypluwając krew.- To była Twoja matka, żebym wiedział o co jej chodzi nigdy bym się nie zgodził!- widząc moje pytające spojrzenie dodał- Dostałem 100 tysięcy i miałem tylko zrobić zamieszanie. Nie było mi powiedziane do czego to zostanie wykorzystane, a ja jak widzę kasę to nie pytam o szczegóły.

- I to Twój błąd. Gdyby nie to żyłbyś sobie spokojnie, a tak sam wiesz jak to się skończy.- wziąłem piłę motorową i sam go pożegnałem tnąc go na kawałki. Gdy wychodziłem z piwnicy do domu weszła Mel z Lily i Marco. Dziewczyny trochę się przeraziły na mój widok całego we krwi dlatego musiałem szybko to zmyć i wyrzucić ubrania. Pognałem prędko na górę, aby jak najszybciej pozbyć się smrodu trupa.

Gdy zszedłem z powrotem zastałem wszystkich w kuchni. Fabio w końcu trochę się ogarnął odkąd wróciła Lily, chyba na prawdę się zakochał.

- Kochanie.- usłyszałem ten kojący głos mojej żony. Przytuliłem ją do siebie i musiałem pomasować brzuszek. Musiałem czuć ruchy maleństwa.

- Nico dobrze, że przyszedłeś. Jutro organizuje w Twoim ogrodzie takie ala baby shower. Dowiecie się wtedy o płci i nie będę zapraszać nikogo spoza domu tak będzie bezpieczniej.- szczerze zapomniałem już o tym. Miałem tyle na głowie dbając o bezpieczeństwo mojej rodziny, że zapomniałem o całym tym przyjęciu.

- W porządku. Jeśli coś potrzebujesz do przyjęcia to powiedz załatwimy to.- odrzekłem zmęczony.

- Wszystko wiem. Fabio mnie poinstruował co i jak. Giulia mi pomoże. Skoczymy jutro do sklepu i Twoja gosposia będzie miała trochę roboty.- kiwnąłem głową na jej słowa. Wszyscy zajęli się rozmową, a ja odpłynąłem myślami. Nagle do pomieszczenia wchodzi jeden z ochroniarzy.

- Capo.- nawet chwili spokoju nie mam. Odwracam się, a tam Marco z dużą kopertą w dłoniach. Podszedł do nas Fabio i udaliśmy się na stronę. Otworzyłem kopertę, a to co zobaczyłem zmroziło mi krew w żyłach. Z resztą nie tylko mi. Marco sam był zaskoczony, przecież tam był jakby coś zauważył od razu by powiedział. A były to fotografie Mel z lotniska jak odbierała Lily z Marco i ochroniarzami oraz jak wracali do domu. Była dorzucona karteczka „ Lepiej pilnuj swojej laleczki i szykuj się na klęskę". Byłem przerażony nie mogłem dopuścić by coś się stało się mojej rodzinie. Moja matka jak się okazuje jest bardziej przebiegła niż się spodziewałem skoro nikt jej nawet nie zauważył. Muszę chronić Mel i maleństwo zwłaszcza, że poród coraz bliżej.

Szczęście w nieszczęściu Donde viven las historias. Descúbrelo ahora