16.

4.3K 108 0
                                    

Melanie pov

To był wspaniały dzień i jeszcze wspanialsza noc. Niestety nie trwała ona długo bo telefon Nico nie przestawał dzwonić.

- Aua Nico!- krzyknęłam gdy pacnął mnie w głowę.- To nie budzik, że wyłączysz go kliknięciem. Poza tym Twój telefon leży na szafce po Twojej stronie.- to była szybka pobudka.

- Wiem.- wyszczerzył się.

- O nie. Masz przesrane.- zaczęłam ganiać go po całym domu. Zatrzymał się przy linii basenu wiec skoczyłam mu na plecy i razem do niego wpadliśmy.

- Gdyby nie telefon, który dzwoni od dobrej godziny wziąłbym Cię w tej chwili w tym basenie.- momentalnie się zarumieniłam, a potem jeszcze bardziej gdy zobaczyłam go wychodzącego z basenu i jego białe prześwitujące bokserki. Zdążył się jeszcze odwrócić i puścić mi oczko. Skoro on tak gra to ja też zagram w tę grę.

Nico pov

Wziąłem telefon z szafki i wyszedłem na taras obserwować jak moja kobieta pływa sobie w basenie.

- Pronto. (Słucham.)- mówię szybko odbierając.

- Nico! Do cholery, dzwonię z 20 raz dlaczego nie odbierasz?!- Fabio drze się na mnie.

- Po pierwsze patrz do kogo mówisz, po drugie byłem zajęty mia donna. (swoją kobietą)- podniósł mi tylko ciśnienie tą swoją gatką.

- Później ją wypieprzysz. Abbiamo un lavoro da fare. ( Robota czeka.)- dupek.

- Po to Ciebie tam zostawiłem, żebyś wszystkim się zajął.- Mel zaczęła się rozbierać i rzucać mi pod nogi mokre elementy jej stroju. Oj czeka ją za to kara, niech tylko skończę rozmawiać.

- Cisza przed burzą właśnie się skończyła. Raymond postanowił o sobie przypomnieć. Nico jedna dostawa zaginęła, kontrahent jest wściekły, a do tego jeden z magazynów został podpalony. Całe szczęście udało się nam to szybko ugasić i nic nie jest uszkodzone.- wyjaśnił.

- Cazzo! Idioti! (Kurwa! Idioci!)- krzyknąłem demolując leżak.- Nawet na chwile nie mogę wyjechać żeby nic nie pierdolnęło! Dobra Fabio, zabiezpiecz ten magazyn. Wsiadamy w samolot i niedługo będziemy.- powiedziałem podając Mel ręcznik gdy wychodziła z basenu.

- Dobra, a jeszcze jedno capo?- słucham co ma do powiedzenia.- Podejrzewam, że w naszych szeregach jest kret. Zbyt szybko jedno po drugim się stało żeby to był przypadek.

- Okej, przyjrzyj się ludziom. Może coś zauważysz. Jak wrócę to ich dokładnie sprawdzimy.- powiedziałem chłodno po czym rozłączyłem się rzucając telefon na leżak.

- Nico co się dzieje?- poczułem jej maleńkie dłonie na swoich spiętych ramionach. Odwróciłem się do niej i chwyciłem w ramiona.

- Przepraszam Bella, ale musimy wrócić. Sprawy się posypały. Potrzebują mnie. Wynagrodzę Ci to jak wszystko się uspokoi- oparłem swoje czoło o jej i przymknąłem powieki.

- Dobrze. Chodź spakujemy się. Opowiesz mi wszystko w samolocie.- to jest złota kobieta. Wie kiedy nie chce rozmawiać, ale umie tez postawić na swoim.

Bardzo szybko się spakowaliśmy. Po niecałej godzinie byliśmy już w powietrzu. Zalety prywatnego samolotu.

- Dobra, teraz mów.- zażądała gdy usiedliśmy w samolocie.

- Bella nie zawracaj sobie tym głowy.- chciałem coś dodać ale mi przerwała.

- Nie Nico. Chce wiedzieć, mówiłeś że powiesz więcej mi gdy będę gotowa i jestem.- zszokowała mnie ale lubię gdy jest taka władcza.

- Ehh mówiłem Ci o Raymondzie.- kiwnęła głową.- Długo było cicho od jego ostatniego pojawienia się. Pamiętasz tego faceta z klubu?- kiwnęła głową na tak przez co kontynuowałem.- Wyśpiewał że był wynajęty przez niego żeby chociaż Cię zranić a najlepiej zabić.- była w totalnym szoku.- Jak wiesz zapłacił za to srogą karę. Po tym zdarzeniu był spokój przez długi czas, aż do teraz. Psuje mi interesy. Podpalił no raczej jego ludzie ale na jego rozkaz podpalili jeden z moich magazynów. Całe szczęście nic ani nikt nie ucierpiał. Posłuchaj żeby nie było ja nie handluje.- zaznaczyłem.- Zajmuje się tylko dostawami z punktu A do punktu B. Biorę od nadawcy i przekazuje dalej.

- Co transportujesz?- dopytywała.

- Ehh broń. Różną. Czasem mogą się trafić narkotyki bądź nie wiadomo co jeszcze. Zależy kto jakie ma zachcianki. Ale mnie nie interesuje co jest w skrzyniach. Mnie interesuje tylko żeby towar dotarł do klienta w całości. Mel wiem jak to wygląda ale zgadzając się wyjść za mnie... eh to jest część mojego życia i mnie.- powiedziałem zerkając na nią.

- Wiem kochanie.- usiadła mi na kolanach i spojrzała w oczy.- Akceptuje to w pełni i będę Cię wspierać na tyle ile jestem w stanie. Kocham Cię takiego jakim jesteś. Nawet jeśli jesteś wielkim Capo.

- Ti amo Bella.- wtuliłem się w nią.- Słuchaj z tego co wiem Lily jutro wraca do Stanów. Polecimy z nią, spotkasz się z bratem. A ja z kontrahentem z którym rozwalili mi dostawę.

- Dobrze Nico. Wiem, że żeby jakkolwiek Ci to ułatwić muszę z Tobą współpracować.- wtuliła się we mnie. Ona jest fantastyczna. Rozumie mnie jak nikt inny.

Reszta lotu minęła nam spokojnie. Po powrocie do domu dała mi buziaka i uciekła z Lily aby spędzić ostatni dzień razem. Ja udałem się do gabinetu. Muszę ogarnąć cały bałagan jaki się stworzył.

Od godziny Fabio tłumaczy mi co zauważył. Jedyne co było podejrzane to dziwne zachowanie najświeższego ochroniarza.

- Fabio ale to jest za klasyczne. Świeżak, który nie do końca wie po której stronie stanąć. Mi się wydaje że to ktoś ze starszego grona. Jest zbyt doświadczony żeby to pokazać ale też zbyt głupi żeby się nie domyślić. Poza tym świeżacy nie dostają za dużo informacji więc nie pasuje to podejrzenie.- zauważyłem kopertę na biurku i posłałem pytające spojrzenie Fabiu.

- To zaproszenie na bankiet do Mariachi.- Jeszcze tego brakowało.- musisz się tam pojawić.

- Wiem, że muszę. Kurwa.- sapnąłem.- Nie po drodze mi to ale jest jednym z większych kontrahentów. Całe szczęście, że jest to za kilka dni. Zdążymy chociaż polecieć do Stanów.- Spojrzałem na niego.-Fabio wiem że podoba Ci się Lily ale jestem zmuszony prosić Cię abyś został i pilnował wszystkiego. Jesteś najbardziej zaufanym człowiek i moją prawą ręką.- było mi głupio stawiać go w takiej sytuacji.

- Nie ma sprawy capo. Wiem z czym wiąże się moja pozycja, a Lily zrozumie. Powiedziałem jej wczoraj, że mi się podoba i że jestem Twoją prawą ręką i mniej więcej o tym co robimy.- powiedział.

- I co?- zainteresowało mnie to.

- I nic. Powiedziała, że rozumie z czym się to wiąże. Zaczęła mówić coś o przeleceniu jej jak foki ale ja nie rozumiem jej zachcianek. Raz mnie leje i wyzywa a raz chce mnie przelecieć. Ale podoba mi się.- Zaśmiał się na jej wspomnienie.

- To świetnie, że powstał jakiś zalążek między wami. Dobra idę się spakować, przekaż Lily, że z rana wylatujemy.- oświadczyłem.

- Jasne capo. Już ja jej dopilnuje.- zaśmiał się i wyszedł. A ja ruszyłem w kierunku sypialni i mojej kobiety.

Szczęście w nieszczęściu Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz