Rozdział 38

43 6 0
                                    

Mieszkałam z nimi już od jakiegoś czasu. Wszystko było dobrze, lecz mój przyjaciel zaczął mnie traktować jakoś inaczej. Mówiąc to mam na myśli, że nie traktował mnie jak swojej przyjaciółki tylko jakbym była kimś więcej. Czułam się z tym dziwnie, ponieważ nic do niego nie czułam, a on do mnie tak. Żyłam z nimi pod jednym dachem i udawałam, że o niczym nie mam pojęcia. Jednak pewnego dnia, gdy spałam Tae rzucił się na mnie i próbował mnie... ale na szczęście w porę zjawił się Min Hwa, który uratował mnie, ale w nerwach dźgnął Taehwan'a w brzuch. On krwawił tak bardzo, że nie dało się go uratować i zmarł. Lecz zanim to zrobił, zdjął z nadgarstka opaskę, która czyniła go liderem tej całej "mafii" i przekazał ją mnie, co równoznacznie znaczyło, że teraz to ja będę dowodzić nimi wszystkimi.

***

- Co się stało? ( zapytał zmartwiony chłopak, który stał obok mnie).
- Znowu miałam wizję. ( odpowiedziałam trzymając się za skroń).
- Co?! Jak to możliwe?! Dobrze co widziałaś? ( w końcu zadał pytanie).
- Mieszkałam z chłopakami i wszystko było dobrze, gdy nagle Taehwan zaczął żywić do mnie jakieś uczucia, aż w końcu chciał mnie...
- Co?! Zgwałcić?! ( spytał nie pewnie Seomin).
- Tak, właśnie. Ale w porę przyszedł Min Hwa i mnie uratował, lecz w nerwach dźgnął go nożem. Nie dało się go uratować, więc ten na łożu śmierci dowództwo przekazał mnie, zdejmując i dając mi tą opaskę, która czyniła go liderem.
- Więc teraz zacznie się twoja "rzeczywistość" zapewne. Musisz być nie zwykle odważna i dawać sobie z tym radę jak i śledzić każdy ruch.
- Dobrze, będę.

Po tej rozmowie poczułam się lepiej i poszłam w towarzystwie Seomin'a na uczelnię.

Bang Chan

Spojrzałem w telefon i zobaczyłem wiadomość od Mi Rose. Z jednej strony się ucieszyłam, ale z drugiej poczułem dziwne ukucie, które było spowodowane wyrzutami sumienia, jakie zadręczały moją duszę. Patrzyłem w tą wiadomość i nie wiedziałem co mam myśleć, ale oczywiście zacząłem mieć przed oczami każde wspólne wspomnienie, jakiekolwiek mogliśmy razem mieć. Kochana Mi Rose, faktycznie jadła, bo wysłała mi zdjecie jedzenia, które sobie zrobiła. Wyglądało tak przepysznie, że w brzuchu zaczęło mi burczeć i zszedłem na dół do hotelowej restauracji coś zjeść. Tam jednak nie byłem sam, bo przy stole siedzieli już Felix, Changbin i Hyunjin.

- Cześć chłopaki. ( powiedziałem siadając naprzeciw Changbin'a i Hyunjin'a oraz obok Felix'a, zajmując miejsce z brzegu stołu).
- Cześć. ( odpowiedzieli wszyscy razem, po czym Hyunjin oparł prawą rękę na krześle i pochylił się do przodu, zadając mi pytanie ze swoim dziwnym uśmieszkiem na twarzy).
- No i jak? ( zapytał uśmiechając się od ucha do ucha).
- Ale co no i jak? ( zapytałem zaskoczony).
- Nie udawaj, przecież wiemy, że napisałeś do Mi Rose. Odpisała?
- Co?! Nigdzie nie pisałem, chyba wam się coś uroiło w tych głowach. ( odpowiedziałem udając całkowicie głupiego).
- Dobra, dobra my tam wiemy swoje. ( odparł Hyunjin).
- Tak to ciekawe skąd? ( zapytałem patrząc im głęboko w oczy).
- Czyli jednak! ( wrzasnął Hwang, a Felix zaraz mu pokazał, że ma być cicho).
- Przepraszam. ( wyszeptał). Czyli coś jest na rzeczy?
- Nie, nie ma. Zadowolony to teraz jedz, bo niedługo próba.

Mi Rose

W trakcie zajęć mieliśmy dwugodzinną przerwę, bo jeden z wykładowców nie mógł dotrzeć na miejsce, bo podobno coś mu wypadło. Dlatego ja i Seomin pospacerowaliśmy trochę po parku, a potem poszliśmy do mnie do domu. Zrobiłam jakąś słabą kawę i otworzyłam ciastka, aby było coś do tej kawy. Rozmawialiśmy i śmialiśmy się dużo. Myślami czasem jednak byłam z Chan'em, ponieważ co raz bardziej mi go brakowało. Po wypiciu kawy i zjedzeniu opakowania ciastek wróciliśmy na uniwersytet. Tam byliśmy jeszcze około pięciu godzin, więc gdy wróciłam zostało mi tylko umyć się i położyć spać.
Gdy już to zrobiłam, znów zaczęłam śnić o "tej" rzeczywistości.

Od dwóch lat byłam liderką szkolnej "mafii" Horangi. Przez ten czas stałam się człowiekiem, który ma dwie twarze, tą zła i tą dobrą. Nazywałam się Kim Mi Lan i siałam postrach. Nikt nie znał mojej twarzy, zakrywałam ją jak ja to mówiłam zasłonką, także żaden wróg nie był wstanie mnie rozpoznać. O to mi przecież chodziło. Będąc dowódcą tej że mafii, nie było tak łatwo, bo były też takie sytuacje gdzie to właśnie ja musiałam ryzykować dla nich życie, a nie oni dla mnie. To ja nimi zarządzałam i to moich decyzji mieli słuchać i wykonywać. Tego od nich oczekiwałam i byłam naprawdę surowa, w tej kwestii. Litość tutaj była mi obca, tylko silna ręka mogła zagrzać ich do walki z wrogiem i tylko tak mogliśmy ich pokonać i zywciężyć. Jedyny moment jaki był dla mnie najtrudniejszy, to było kiedy zobaczyłam na własne oczy zwęglone ciało człowieka, któremu pomogłam przyjść bezpiecznie na świat. To wszystko dlatego, że mnie nie posłuchał i kazałam mu spać na dworze, a w tym czasie wrogowie go porwali i zabili, a potem ciało podpalili.
Widząc jego zwłoki serce mi się łamało na pół, a z oczu płynęły łzy. Krzyk, który chciałam z siebie wydobyć nagle zablokował mnie od środka i nie mogłam nic powiedzieć. Byłam pogrążona w bólu i rozpaczy, które rozrywały moje serce. Pochowaliśmy go razem z bratem i jego mamą, a kiedy emocje opadły zajęliśmy się planowaniem zemsty na tym, który to zrobił.

***

Obudziłam się, podnosząc do pozycji siedzącej. Wszędzie panowała ciemność, a ja szybko oddychając złapałam za telefon i zadzwoniłam odruchowo do...

- Halo? ( usłyszałam lekko zaspana głos Chan'a).
- Chan, miałam koszmar boję się zasnąć, a jutro muszę wcześniej wstać. Do rana jeszcze tyle godzin, co mam robić?! ( mówiłam przerażona).
- Spokojnie, poczekaj chwilkę. ( poprosił mnie, a ja zrobiłam jak chciał).

Po chwili usłyszałam w słuchawce ponownie jego głos i się częściowo uspokoiłam.

- Przepraszam Mi Rose, musiałem pójść w ustronne miejsce, gdzie nikt mnie nie usłyszy. ( wyjaśnił)
- Dobrze nic się nie stało.
- Więc spokojnie, połóż się i rozluźnij, a potem wsłuchaj się w to co Ci zaśpiewam i nie myśl o niczym innym dobrze?
- Dobrze.

Zrobiłam o co mnie prosił, położyłam się z powrotem głowę kładąc na poduszkę. Zamknęłam oczy i wsłuchiwałam się w jego głos, który nucił mi kołysankę. Nie wiedząc kiedy zasnęłam. Dopiero rano obudził mnie telefon od Seomin'a.

***
Witajcie kochani, pragnę powiedzieć wam, że ta końcówka miała być inna, ale zostawię sobie ją na później. Mam nadzieję, że rozdział się podobał i zostawicie po sobie gwiazdkę.

Dziękuję udanego dnia

Moc przeznaczenia Unde poveștirile trăiesc. Descoperă acum