Rozdział 60

28 2 2
                                    

Zostałam sama i przytulając kołdrę płakałam, płakałam tak długo, aż zasnęłam. Gdy się obudziłam ich już nie było, zostaliśmy tylko ja i chłopaki z Onues. Poczułam lekki ból, że nie ujrzałam go ten jeden, jedyny, ostatni raz. Lecz wiedziałam, że tak będzie lepiej inaczej nie wytrzymałabym i wyznałabym wszystko. Musiałam być silna, będę mamą gdy urodzi się maleństwo. Muszę być silna dla niego i dla siebie. W końcu już niedługo utulę go pierwszy raz i będę to robić przez kolejne lata. Myśląc o tym czuje wielką radość, której nie potrafię opisać. Jestem też wdzięczna losowi za to, że dał mi taką możliwość. Nawet jeśli mój syn, nigdy nie pozna swojego ojca.

- Mi Rose. ( usłyszałam, zapominając o tym co przed chwilą myślałam).
- Tak? ( zapytałam).
- Jesteś głodna? ( spytał się Seoho).
- Nie dziękuję, a o co chodzi?
- Musimy wyjechać na dwa miesiące. Czy dasz sobie radę?
- Oczywiście, że dam. Nie jestem dzieckiem. Potrafię coś sobie ugotować jak i posprzątać.
- Nie spokojnie, tego nie każemy Ci robić. Czyli możemy być spokojni? ( spytał z uśmiechem Ravn).
- Pewnie, że możecie. ( odpowiedziałam równie z szerokim uśmiechem co oni).
- To dobrze, możemy być spokojni. ( powiedział z ogromną ulgą w głosie Ravn).

Zjedliśmy posiłek i obejrzeliśmy jakiś film. Dwa dni później zostałam sama w domu. Leżąc sobie na kanapie usłyszałam dzwonek do drzwi. Poszłam otworzyć i gdy to zrobiłam zobaczyłam w nich nikogo innego jak Chan'a. Niechętnie wpuściłam  go środka i zaprosiłam do salonu. Poszedł tuż za mną, a po chwili spojrzał na mnie mówiąc

- Co ty przede mną ukrywasz?
- Nic, niby co mam ukrywać? ( spytałam lekko poddenerowana).
- Nie wiem, ty mi to powiedz. Było dobrze, dogadywaliśmy się też bardzo dobrze, więc nie rozumiem skąd nagle taka zmiana?! ( zapytał się Chan podnosząc odrobinę swój głos).
- Skoro przyszedłeś, żeby mówić takie rzeczy lepiej już idź! ( krzyknęłam chcąc go wyprosić).
- Nie wyjdę bez ciebie. Zabierz swoje rzeczy i chodź ze mną! ( znowu krzyknął i chwycił mnie za rękę).
- Nie ma mowy, nie wrócę tam! Możesz już iść! ( oderwałam się od niego i pokazałam na drzwi).
- Mi Rose potrzebuje cię, tęsknie za tobą tak bardzo, że już wariuje. Wróć ze mną proszę. ( wypowiedział to tak łagodnym głosem, jakby miał zaraz zacząć płakać).

Stojąc tyłem do niego poczułam delikatny uścisk, ale nie poddałam się, nie odwróciłam się ani na chwilę. Aż usłyszałam drzwi. Chan wyszedł, a mi spłynęła jedna pojedyncza łza po policzku. Położyłam się na kanapie, a kiedy już przykryłam się kocem, musiałam iść do łazienki. Później gdy już wróciłam, napiłam się wody i trochę zdrzemnęłam.

Po południu zjadłam obiad i udałam się na spacer. Tam spotkałam dziewczyny z Blackpink, które zaprosiły mnie do siebie. Bardzo się z tego powodu ucieszyłam i po paru minutach byłam już przed ich domem. Mój maluszek dawał o sobie znać, przez całą drogę, więc kiedy weszłyśmy do środka ja ni stąd ni zowąd zasnęłam. Po dwóch godzinach otworzyłam oczy i zobaczyłam jak Jennie, Lisa, Ji Soo i Rose śmieją się ze mnie. Speszyłam się i wstałam, ale Jennie podeszła do mnie i położyła swoją rękę na mojej mówiąc

- Nic nie szkodzi. Musiałaś być bardzo zmęczona.
- Chyba tak, sama nie wiem.
- Spokojnie Rose, tu są sami swoi, więc nie musisz się stresować. ( powiedziała Lisa).
- To prawda Mi Rose. Czuj się jak u siebie. ( dodała Rose).
- Dziękuję.

Wszystkie mnie tak dobrze traktowały, a ja musiałam kłamać. Czułam się z tym źle, lecz nie miałam wyjścia. Ji Soo i Rose były tak miłe, że zawiozły mnie pod sam dom. Pożegnały się ze mną i odjechały. Ja natomiast weszłam do środka, ale otwierając drzwi ujrzałam paczkę i karteczkę. Zabrałam ją pod pachę i zamknęłam za sobą drzwi na klucz. Położyłam ją na stole i powoli otwierałam. Było to jedzenie, wszystko to co lubię i to czego jeszcze nie jadłam. Wszystkie przekąski o różnych smakach. Wzięłam do ręki karteczkę i przeczytałam na głos

Kochana Mi Rose, wierzę że u ciebie wszystko w porządku. Chcę jednak, żebyś pamiętała, że o tobie pamiętam i cały czas myślę. Kiedy ułożysz sobie wszystko wróć do nas, bo wszyscy za tobą tęsknimy. Dzieci pytają o ciebie codziennie, a Bang Chan zupełnie nie jest sobą. Wracaj szybko siostro. Lee Yeon.

Nie mogłam powstrzymać łez, gdy to przeczytałam. Też za nimi tęskniłam, myślałam codziennie. Ale mój powrót nie był możliwy w żadnym stopniu. Wiem, że raniłam ich i siebie, ale bardziej moje nienarodzone dziecko, które oprócz babci Lee i dziadka Kim'a miało nikogo nie poznać. To było okrutne, ale musiało tak być.

***

Witam was kochani i mam nadzieję, że rozdział wam się podobał. Na tym kończymy. Jak zawsze przepraszam za wszelkie błędy lub powtórzenia. Pa pa 🥰

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz