Rozdział 57

36 3 0
                                    

Z miesiąca na miesiąc, mój dzidziuś rósł. Widząc to jak się rozwija bardzo mnie cieszyło. Rósł sobie w brzuszku, a ja już teraz byłam jego mamą, to było piękne i cudowne jednocześnie. Nikomu o tym nie mówiłam, ale musiałam z kimś  porozmawiać, więc zadzwoniłam do babci Lee. Babcia Yoo Mi od razu odebrała i nieśmiało zaczęłam mówić.

- Halo. ( odezwała się babcia).
- Cześć babciu. ( powiedziałam z radością słysząc w słuchawce jej głos).
- Mi Rose, kochanie co u ciebie słychać? ( zapytała, a ja wciągnęłam powietrze i powoli mówiłam).
- Dobrze, babciu. Chciałam Ci coś powiedzieć, tylko proszę abyś nikomu nie mówiła.
- Dobrze wnusiu, mów śmiało.
- Babciu ja jestem w ciąży.
- Czy to znaczy, że będę prababcią?
- Tak.
- Gratulację Mi Rose, mama by się cieszyła. ( powiedziała babcia, a ja poczułam ulgę).
- Dziękuję.
- Pamiętaj, że zawsze będziesz mieć moje wsparcie. Mówiłaś o tym komuś?
- Nie babciu, to mogło by zniszczyć wszystko, a na dodatek Seolin nie dawno poroniła, więc nie chciałam tego mówić.
- Rozumiem, tak się cieszę. A ty dobrze się czujesz? ( zapytała nie ukrywając swojej radości).
- Tak babciu, często wymiotuję, mdleje i mam zachcianki, a no i  jem więcej ale w ukryciu.
- Tak bardzo nie chcesz, aby ktoś się dowiedział?
- Tak.
- Tak nie można Mi Rose. ( zaczęła babcia, a ja zmieniłam temat).
- Babciu odwiedzę cię kiedyś, wtedy porozmawiamy dłużej.
- Dobrze, trzymaj się zdrowo.
- Ty też babciu. Pa.
- Pa.

Rozłączyłam się i poszłam do kuchni coś zjeść. Wyjęłam i zjadłam. Następnie posprzątałam i zobaczyłam przed sobą Bang Chan'a, który spojrzał na mnie z uśmiechem. Zrobiło mi się ciemno przed oczami i upadłam. Kiedy otworzyłam oczy, leżałam na kanapie, a wokół mnie siedzieli wszyscy.

- Obudziłaś się! ( krzyknął Minho, który jakimś cudem nagle pojawił się w domu).
- Tak.
- Mi Rose, powinnaś iść do lekarza. ( odezwał się Chan).
- Nie potrzeba.
- Ciągle mdlejesz, to nie jest normalne.(oznajmił przy wszystkich).

- To jest normalne Chan, gdybyś wiedział nie mówiłbyś tak. ( pomyślałam).

- To nic takiego, przejdzie mi. ( zapewniłam go).
- No dobrze, ale musisz na siebie uważać.
- Dobrze już dobrze.
- Zabierzemy cię ze sobą, wtedy będziemy mieć ciebie cały czas na oku.
- Przecież macie mieć próbę?
- To nic. Ty usiądziesz sobie i będziesz patrzeć.
- No dobrze.

Pojechaliśmy do wytwórni, faktycznie siedziałam i patrzyłam jak tańczą, natomiast oni ćwiczyli do swojej trasy koncertowej, która miała się odbyć za dwa tygodnie. Przez ten czas mogłabym się wyprowadzić, bo przecież kiedyś będę musiała to zrobić inaczej wszystko wyjdzie na jaw. Chociaż wiem, że będę za nimi bardzo tęsknić, ale nie zostawię mojego dziecka. Dopóki żyje i ono tam jest nie zrobię tego. Drogą udało mi się zasnąć, jednak myślami byłam gdzieś daleko, gdzieś gdzie moje maleństwo biega po domu, zaczyna chodzić, mówić pierwsze słowa, a ja czuję ciepło na sercu, że mam ich obu razem. Chodź nie jest to w żaden sposób możliwe, ale moja podświadomość tego pragnie. Nazajutrz chłopaki mieli później próbę, więc Chan cały czas miał mnie na oku. Powoli zaczynałam mieć tego dość.

***

Jakieś dwa dni przed ich wyjazdem przyszli do nas Ateez, ponieważ obie wytwórnie wymyśliły sobie trasę koncertową w tym samym czasie, dlatego chłopcy mieli jechać jednym autobusem. Moje dolegliwości powoli ustawały, ale nadal zdażało mi się wymiotować czy mdleć. Unikałam także Chan'a, który coraz bardziej był wobec mnie podejrzliwy. Wychodząc z łazienki usłyszałam rozmowę i ostatnie zdanie jakie wypowiedział San.

- To dziwne, że ciebie unika. ( powiedział jeden z chłopków).
- Nie wiem, wydaje mi się, że chodzi o tą dziewczynę, z którą... Ale z drugiej strony ona nie przyszła do mnie, więc raczej nie będę miał żadnego dziecka. ( wyznał Chan, a ja spojrzałam się na swój brzuch i pogładziłam go delikatnie ręką).

- Nawet nie wiesz jak bardzo się mylisz Chan. ( pomyślałam i słuchałam dalej).

-Dziwne to, ale miejmy nadzieję, że samo się to jakoś rozwiąże. ( odezwał się na koniec San, a ja wpadałam w jakąś panikę).

Wyszłam z ukrycia i ze łzami w oczach udałam się na taras. Po chwili pojawił się Bang, a ja zaczęłam panikować jeszcze bardziej. Krzycząc mówiłam to co leżało mi na sercu.

- Nie chce, żeby to się stało! Rozumiesz?! Nie chce! Chcę, żeby było tak jak jest!
- Uspokój się. Nic się nie stanie. ( próbował uspokoić mnie lider skz).
- Nie rozumiesz, to nie może się stać!
- Uspokój się, bo zaszkodzisz tylko sobie, takim zachowaniem.

- Gdybyś wiedział, powiedziałbyś dziecku. ( powiedziałam to sobie w myślach).

- Proszę, uspokój się bo jeszcze coś Ci się stanie. Nic złego się nie przydarzy, obiecuję Ci to.
- A jeśli słowa San'a się spełnią? ( zapytałam zapłakana).
- Uwierz mi nic złego się nie stanie. ( zapewnił mnie chłopak).
- Dobrze. ( uspokoiłam się i wróciliśmy do reszty).

Za dwa dni chłopaki faktycznie wyjechali w trasę koncertową, a ja skontaktowałam się z Seomin'em. Chciałam powiedzieć mu o wszystkim i poradzić się w tej sprawie. Umówieni byliśmy w parku, dlatego tam też się spotkaliśmy.

- Cześć Mi Rose, co tam u ciebie słychać? ( przywitał się ze mną Seomin i przy okazji zapytał mnie o moje samopoczucie).
- Cześć. Seomin twoje słowa się spełniły. ( powiedziałam tajemniczo).
- To znaczy? ( zapytał się mnie, nie wiedząc o co mi chodzi).
- Jestem w ciąży, mówiąc inaczej spodziewam się dziecka.
- To gratulacje. ( powiedział, dodając potem). Wiedziałem już od dawna co się stanie, ale nie mogłem ci tego powiedzieć. Los wyznaczył mi opiekę i pomoc tobie, ale to co zdecydujesz będzie zależało tylko od ciebie.
- Seomin, ja urodzę to dziecko, tylko będę musiała wyprowadzić się od nich. Przeniosę się do babci Lee i dziadka Kim'a, ale nie od razu. Kiedy urodzę chcę, abyś zabrał moje dziecko i zawiózł do babci. Później gdy trochę odpocznę po porodzie, pożegnam się ze wszystkimi i udam się do nich, aby być razem z nim. Bo to będzie chłopiec prawda? ( zapytałam).
- Tak to będzie chłopiec, będziesz miała synka. Oczywiście zrobię jak będziesz chciała, ale w każdej chwili możesz z tego zrezygnować i zostać razem z nimi. Pamiętaj o tym, dobro twoje i twojego dziecka musi być na pierwszym miejscu. Zawsze!
- Zapamiętam.

Pożegnaliśmy się i wróciliśmy do swoich domów. Nie wiedziałam czy podjęłam słuszną decyzję, ale nie byłabym w stanie odejść bez słowa wyjaśnienia. Musiałam zrobić tak, a nie inaczej.

***

Na tym kończymy ten rozdział. Jak myślicie czy nasza bohaterka faktycznie postąpi tak jak powiedziała czy w ostatniej chwili zrobi coś innego? Ja wiem, ale nie powiem. Jeśli jesteście ciekawi co się dalej wydarzy, po prostu zachęcam was do kontynuowania i pozostania do końca. Dziękuję za uwagę i wasz cenny czas, który tu spędzacie. Pamiętajcie każdy jest silny i każdy da sobie radę, nawet jeśli mało kto w was wierzy. Buziaki 😘.

Ps. To takie słowa ode mnie na koniec, nie związane z fanfikiem.

Moc przeznaczenia Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz