Rozdział 5.

75 1 0
                                    

swoją drogą to bardzo przyjemnie pisało mi się ten rozdział. nie sprawdzony, więc of course że będą błędy 

Kolejny raz znalazłam się przed starym budynkiem, lecz o wiele wcześniej niż poprzednim razem. Z racji, że na ulicy nie było jeszcze pełno ludzi, pozwoliłam sobie przystanąć w miejscu i dokładniej przeanalizować miejsce. Biblioteka, która zarazem była księgarnią, jak się dowiedziałam na rozmowie z uprzejmą, starszą kobietą była dość sporych rozmiarów. Mimo iż znajdowała się w pobliżu nawet ruchliwej ulicy, nie traciła na swoim uroku. Przy wejściu ustawiono tablicę z kredowym napisem: "Poznawanie świata możesz zacząć w każdym momencie, ale czemu masz poznawać go tylko jednym życiem?". Równolegle do tablicy stały trzy różnych wielkości doniczki z orchideami, hiacyntami i krzewem róży. Chciałam przejść przez próg, akurat gdy na zewnątrz wychodziła niska kobieta z siwiejącymi już włosami z rozbrykanym chłopcem. Zrobiłam krok w tył, przytrzymując stare drzwi i obserwując uśmiechniętego malca. 

— Iris chodź! Wujek nie może za długo czekać. — Wymachiwał małym zabawkowym samochodem, trzymając w drugiej ręce równie skromnych rodzajów cienką książkę w kolorowej oprawie. Kobieta natomiast w prawej dłoni trzymała ich z trzy razy więcej w różnych wielkościach. 

— Dżentelmeni powinni przepościć kobietę, gdy na ową wpadną, Ash — skarciła go posyłając mi przepraszający wyraz twarzy. Widać było, że nie mogła dać sobie rady z nabuzowanym chłopczykiem, którego energię i imię już raz spotkałam. 

Spuściłam na niego wzrok i już wiedziałam, kim był mały rozrabiaka. Uklęknęłam, zamknąwszy ówcześnie drzwi do biblioteki i upewniwszy się, iż zostało mi dość wystarczająca ilość czasu, aby porozmawiać z dzieckiem. Ash niepewnym krokiem zbliżał się do mnie, zanim rozpoznał we mnie kobietę z tamtego poranka, kiedy niespodziewanie odwiedzili pana Crawforda w jego apartamencie. Uśmiechnął się od ucha do ucha, pokonując dzielące nas centymetry. 

— Dzień dobry. To ty — wskazał na mnie palcem, marszcząc słodko nosek — Nie zapomnę pani nigdy. 

Miał jednak więcej niż trzy lata, ale za nic nie wiem ile, pomyślałam obserwując jego poczynania i próbując go dokładnie wysłuchać. 

— Ash.

Przewrócił na upomnienie kobiety jasnymi oczami, lewą rękę schował za siebie natomiast prawą wystawił ku mnie. Ukłonił się delikatnie, przekręcił wnętrze strony na zewnątrz, niecierpliwie wyczekując mojego ruchu. Podniósł z grymasem buzię, skinieniem łowy wskazał wymownie na małą dłoń, sygnalizując bym położyła na niej swoją. Niezwłocznie położyłam delikatnie dłoń, a Ash prawie od razu przybliżył ją do siebie składając na jej wierzchu jednego buziaka. 

— Przepraszam, że na ciebie wpadłem — wymamrotał, kręcą na wszystkie strony gałkami ocznymi.  Z łatwością mogłam dostrzec, że Ash nie potrafił wysiedzieć w miejscu, ani zważać na słowa kobiety, która się nim opiekowała.  — A teraz lecę czytać komiks! 

Z szybkością światła pobiegł do eleganckiego, czarnego samochodu stojącego przed biblioteką, obok którego stał ubrany w schludny mundur mężczyzna. Otworzył tylnie drzwi, a chłopiec bezzwłocznie wgramolił się na siedzenia, otwierając na pierwszej stronie swoją zdobycz. Nie mogąc powstrzymać silnie cisnącego się pociesznego nastroju, zaśmiałam się cicho, kręcą z niedowierzaniem głową. Mógłby zaprzyjaźnić się z Sophie, cichy głos przemknął przez mój umysł. Kobieta wciąż stojąca obok mnie, westchnęła zrezygnowana. Jej ramiona wyraźnie opadły, a twarz przepełniało zmęczenie i bezradność. 

— I co ja mam z nim zrobić? — spytała, zaciskając w śmieszny sposób usta. 

— Nic się niestety nie da zrobić. Musi się wyszaleć, zjeść trochę słodyczy, ale nie codziennie, a potem padnie jak zaklęty i będzie spać do następnego dnia. W moim przypadku to się sprawdzało — odpowiedziałam, przypominając sobie swoje i taty starania w uśpieniu małej Sophie, które również była tak rozbiegana i pełna energii od jasnego poranka do późnego wieczoru. 

Certain Future [+18]Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz