Co ja tu robię?

148 20 0
                                    

Obudziłem się na czymś twardym i niewygodnym. Gdy dotknąłem tej rzeczy była zimna i... drewniana. Gdy nieco odzyskałem świadomości i zacząłem odbierać jakiekolwiek bodźce z otoczenia zorientowałem się, że znajduję na ławce w parku. Nie kojarzyłem tego otoczenia więc to tym bardziej mnie niepokoiło. Nie mogłem sobie przypomnieć zbytnio jak się tu znalazłem, bo jedyne co pamiętam z wczorajszego dnia to mój pobyt w barze i później rozmowa z jakimś chłopakiem, którego imienia już zapomniałem. Sprawdziłem tylko szybko czy mam moje najważniejsze rzeczy będące telefonem oraz portfelem. Nie nosiłem przy sobie zbyt wiele gotówki jednakże wolałem zawsze mieć kilka dolarów w zasięgu ręki. Wypuściłem powietrze z ulgą gdy poczułem w kieszeniach moich szortów oba przedmioty i podniosłem się z ławki. Strasznie bolała mnie głowa, ale musiałem sobie z tym jakoś poradzić. Postanowiłem zadzwonić do Jimmy'ego z informacją o tym, że żyje i nic mi nie jest. Wybrałem odpowiedni numer telefonu i już po chwili usłyszałem dźwięk nawiązywania połączenia.
- Halo? - usłyszałem z słuchawki.
- To ja, Karl. Żyje i nic mi nie jest tylko jeżeli, któryś z was mógłby po mnie podjechać... - złapałem się za kark.
- Boże Karl! Nigdy więcej tak nie rób, martwiliśmy się o ciebie. - usłyszałem jak mój przyjaciel daje mi póki co delikatny ochrzan za mój wyczyn jednakże wiedziałem również, że gdy już zobaczymy się na żywo będzie gorzej. - Podjedziemy po ciebie tylko proszę wyślij nam jakąś pinezkę gdzie jesteś, dobrze?
- Dobrze, zaraz powinieneś dostać wiadomość.
Rozłączyłem się po czym dotrzymując obietnicy wysłałem Jimmy'emu moją lokalizację. Usiadłem na ławce, z której dość niedawno wstałem i czekałem na moich przyjaciół. Zacząłem się zastanawiać nad tym czy czegoś mi jeszcze nie brakuje. Potrzebowałem długiej chwili aby zorientować się, że nie mam mojej deskorolki. Najwyraźniej będę zmuszony kupić nową. Wzruszyłem ramionami i skupiłem swój wzrok na jednym punkcie w parku jaki mnie otaczał. Było to drzewo. Nie różniło się dla mnie praktycznie niczym od innych. Pień, korona, liście... Mimo to wydawało mi się wyjątkowe. Pod nim stała drewniana ławka - inna niż wszystkie, które znajdowały się w tym parku - w niej również była nuta wyjątkowości i unikalności. Po chwili poczułem podmuch chłodnego, wiosennego wiatru. Był dopiero początek marca więc nie zdziwiło mnie to, że z czasem robiło mi się coraz chłodniej. W końcu jakby nie spojrzeć przespałem w tym parku całą noc. Mimo to z powrotem skupiłem uwagę na drzewie, pod którym stał jakiś mężczyzna. Nie widziałem z takiej odległości jaka nas dzieliła dokładnie sylwetki, ani jakichkolwiek zarysów twarzy jednak potrafiłem stwierdzić, że ta osoba przygląda się dokładnie mi. Poczułem się trochę niekomfortowo więc postanowiłem odwrócić na chwilę wzrok jednak ciekawość wygrała i z powrotem skierowałem go ku miejscu gdzie jeszcze chwilę wcześniej stał jakiś mężczyzna, a teraz nie było nikogo - tylko to samo drzewo i ławka.

Czekałem na moich przyjaciół jakąś godzinę - nieźle mnie poniosło wczoraj, że zaszedłem aż tak daleko od domu. Gdy zobaczyłem idące w moją stronę dwie męskie sylwetki ruszyłem się i kierowałem w ich stronę. Był to oczywiście Alex i Jimmy. Obaj mnie uścisnęli z ulgą, że nic mi nie jest, a ja czekałem tylko na wykład od ich obojga. Czasem zachowywali się jak moi rodzice dając mi opieprz za moje niektóre wyczyny jednak mimo wszystko nie oddałbym ich za nic. Byli dla mnie jak rodzina, którą od czasu rozwinięcia się mojej kariery mi zastępowali. Odziwo oboje pozostali w ciszy - położyli mi jedną ze swoich rąk na plecach i zaczęli prowadzić do auta.

Całą drogę rozmyślałem kim była osoba pod drzewem w parku. Co jeżeli ten ktoś mnie śledził bądź nadal śledzi? Może ta osoba chciała mi coś zrobić? Chodziło mi mnóstwo myśli po głowie jednak żadnej nie mogłem uznać za tą prawidłową nie posiadając tak w zasadzie żadnych faktów. Czułem, że umrę jeżeli nie dowiem się nic o tej osobie i tak pewnie będzie. Dotarliśmy już pod dom, a ja natychmiastowo przekierowałem się do drzwi wejściowych przechodząc później do swojego pokoju - zamknąłem się w nim. Nie chciałem jechać na żaden plan, nie chciałem spotkać tych wszystkich ludzi, którzy przeczytali i być może uwierzyli w kłamstwo Noaha. Chciałem być sam, tylko ja mój pokój i muzyka. Na słuchawkach puściłem sobie moją jedną z playlist i zatraciłem się w nuceniu muzyki lub analizowania tekstu piosenek. Obecnie słuchałem jednego z moich ulubionych utworów, którym był Agoraphobic wykonania Corpse. Uwielbiam jego muzykę i chociaż nie zawsze wpasowuje się w sytuację mógłbym jej słuchać dosłownie zawsze i wszędzie. Mój harmonijny spokój przerwało pukanie do drzwi i chwycenie za klamkę po czym lekkie poszarpanie za nią. Zamknąłem się w pokoju na klucz więc nikt nie mógł do niego wejść, ale mógł nadal się ze mną komunikować.
- Karl! - usłyszałem stłumiony głos Jimmy'ego wołający mnie bym w jakikolwiek sposób z nim porozmawiał. Postanowiłem podejść do drzwi i tylko słuchać co ma do przekazania mi mój przyjaciel. - Dzwonią z planu, pytają czy dziś w ogóle się pojawisz. Pamiętaj, że nie ma cię już jakieś dwa dni w pracy, a my nie możemy odkładać kręcenia na wieczność. - jak zwykle Jimmy starał w pewien sposób do mnie dotrzeć i przekonać do szybkiego powrotu na plan jednakże teraz nie było tak łatwo.
- Powiedz, że dziś mnie nie będzie. - odpowiedziałem i wróciłem na łóżko zakładając ponownie słuchawki na uszy. Wiedziałem, że nie mogę się tu wiecznie ukrywać jednak póki co uznawałem mój pokój za najlepsze dla mnie miejsce.

Gdy minął dłuższy czas odkąd zaszyłem się w swoim pokoju poczułem głód. Postanowiłem zejść na dół naszego domu do kuchni tylko po to by zrobić sobie jakieś jedzenie i powrócić z nim z powrotem na górę. Skierowałem się bez słowa do kuchni i tam zacząłem szperac po szafkach i lodówce w poszukiwaniu jakiegokolwiek jedzenia, ale czego ja się spodziewałem. Z naszym robieniem zakupów oczywiste było to iż w szafkach jedyne co mogłem znaleźć to jakieś chrupki serowe i napoje więc z poddaniem chwyciłem jedną butelkę napoju i paczkę chrupek po czym zacząłem iść z moim prowiantem do pokoju. Zatrzymał mnie Jimmy wręczając mi przy tym niewielkie pudełko z pizzą, nie była co prawda cała, ale wystarczyło jej dla mnie.
- Dzięki. - to jedyne co potrafiłem z siebie wydusić. W oczach mojego przyjaciela było widać troskę i lekkie zmartwienie, ale nie bardzo mnie to przejęło. Owszem cieszyłem się, że ktoś o mnie się martwi, ale po prostu postanowiłem odejść i zostawić Jimmy'ego samego w salonie z zapewne siedzącym gdzieś Alexem.

Gdy znajdowałem się ponownie w moim pokoju zakluczyłem się w nim i odłożyłem moje jedzenie na łóżku. Poszłem po mój laptop i po chwili wróciłem z nim puszczając jednocześnie kolejne odcinki anime, które oglądam. Dzięki Bogu, że Jimmy i Alex zamówili tą pizzę bo zapewne umarłbym tu z głodu, a teraz na spokojnie mogłem odprężyć się na łóżku i zjeść prawdopodobnie pierwszy i jedyny posiłek tego dnia.

Czas mijał tak samo jak odcinki. Oglądałem już chyba siódmy licząc od tego, którym zacząłem mój seans. Robiłem się powoli senny więc póki jeszcze nie odpłynąłem zdążyłem się szybko umyć i przebrać w tak zwaną piżamę, później moje zaśnięcie było tylko kwestią czasu.

𝑆𝑝𝑜𝑡𝑘𝑎𝑛𝑖𝑒 Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz