|5| o nie..

158 11 0
                                    

Starałam się być idealna, a tym czasem  gasłam w oczach... Robiłam wszystko by jaki kolwiek chłopak mógł spojrzeć mi prosto w oczy nie podnosząc wzroku na moje "włosy" czy chustę.

Mówili mi, że jestem wspaniała choć te słowa nigdy nie docierały do mnie. Nie mogłam siebie zaakceptować, starałam się jak tylko mogłam. Patrzyłam jak chłopcy umawiają się z dziewczynami, a ja patrzyłam na to z bólem w oczach.

Uzależniłam się od cudzych poglądów, wstawałam wcześniej rano by mieć idealnie wyprasowany mundurek albo założyć biżuterię. Straciłam nad tym kontrolę... Posiłki, które jadłam stopniowo je odbierałam, jadłam mniej co nie powinno w ogóle wejść w grę przy mojej diecie i lekach.

Myśli o tym by odpocząć psychicznie nie wchodziły w parę. Uczyłam się dniami I nocami by mieć jak najlepsze stopnie. Chciałam pokazać, że mogę być kimś.

Z tego nie da się wyjść...

And I moved further than I fought I could —nuciłam —But I miss you more than I fought I would..

Co tam se nucisz nerdzie? —zapytał z figlarnym uśmiechem Tom podchodząc do mnie gdzie siedziałam przy wyspie odrabiając dzisiejsze lekcję.

Zciągnęłam słuchawkę i zerknęłam na zeszyt i wzruszając ramionami:

—Praca domowa

—Uuu z czego —ciągnął dalej mówiąc jakieś bezsensowne żarty czy ciekawostki o żółwiach.

—Tom nie mam czasu się z tobą droczyć. Nie wyrabiam już, daj mi chwilę spokoju.

—Ok —mówiąc to ulotnił się tak szybko z kuchni jak światło czego po nim się nie spodziewałam. Poprostu patrzyłam jak odchodzi z wyszczerzonymi oczami jak spotki.

Siedziałam już kolejne pół godziny przy wyspie, co jakiś czas kręcił się tu Will czy Dave, ale nie Tommy. Ten najstarszy robił se kawę albo przyglądał mi się. Will wziął tylko paczkę czipsów i zniknął na górze w otchłani swojego pokoju.

Nawet nie wiem kiedy, ale zasnęłam. Obudziłam się w swoim pokoju, a zawału dostałam kiedy sobie przypomniałam, że przed dosłownie chwilą odrabiałam jeszcze lekcję w kuchni. Rolety były zasłonięte, lampka nocna była włączona. W tle słychać było krople deszczu, książki, które miałam ze sobą w kuchni leżały teraz na biurku. Wstałam podpierając się rękoma, chciałam jak najszybcie dowiedzieć się, która jest godzina. Wymacałam rękoma po całym łóżku chcąc znaleźć telefon, który jak na złość był na szafce nocnej obok.

Wzięłam go lekko podirytowana.

22.55 —niby to późno, a jednak wcześnie.
Zeszłam na dół I wzięłam butelkę wody

Godzina 23.45 —wykompana leżałam w swoim łóżku po drodzę mijając Dave, który robił coś przy swoich papierach w swoim pseudo gabinecie.

Zasnęłam, a raczej próbowałam.

Obudziłam się wcześnie nad ranem, wbiegłam szybko do swojej łazienki otwierając klapę od toalety i zaczęłam wymiotować.

Ochyda.

Ktoś wparował mi do pokoju, słyszałam jak powoli otwiera drzwi do łazienki, które były uchylone i krzyknął.

—Dave, szybko! —Zaraz po tym poczułam dłoń na moim ramieniu. Z zmrużonymi oczami odwróciłam się, a tam stał Tom
—Już Dave zaraz przyjdzie... —rzucił pocierając moje ramię.

Ta chwila długo nie trwała znowu mnie pociągnęło. Już nie miałam nawet czym wymiotować, nie jadłam od trzech dni.

Kurwa—klnełam w myślach mając już dość pięciominutnego wymiotowania moich wszystkich wnętrzności.

Pociągnęło mnie raczej ostatni raz na pożądnie i podniosłam głowę. W łazience byli wszyscy, po Tomm'ego trzymającego moje ramię aż po Will'a, który patrzył się na mnie z bólem.

—Choć, przemyj chociaż buzię —mruknal Dave biorąc mnie pod ramię. Czułam się jak debil, że nie miałam siły nawet wstać.
I znowu wyszłam na tą co sobie sama nie poradzi. Dave próbował umyć mi buzię, którą ja dumnie broniłam bym zrobiła to sama.

Udało mi się

Zaraz po tem leżałam w łóżku, a obok mnie była całą zgraja nad opiekuńczych braci. Ten mnie opatulał trzecim kocem, ten przyniósł miskę, a kolejny otworzył okno.

—Nie masz gorączki —mówiąc to Dave czułam jak patrzy się na każdego z nas.
—Zoztaniesz jutro w domu, przyjedzie pielęgniarki i zrobi ci badania kontrolne —westchnął —Wyśpij się dobrze?

O nie...

—Proszę niech ktoś ze mną zostanie —prawie wypłakałam, a zaraz potem poczułam ciepło itaczajace mnie.

Mruknełam

—Tylko się nie wierć —odrazu rozpoznałam sarkazm Tomm'ego i  odwróciłam się w jego stronę.

—Dziękuję —wychlipiałam czując jak łzy spływają mi po policzkach.

—E, nie ma co płakać —machnęłam dłonią

—Tak Tom nie ma co płakać —poprostu odwróciłam sie do niego plecami i poszłam, a raczej próbowałam znowu spać.

—Mama miała taki sam sarkazm —odrazu się rozbudziłam jak po kuble zimnej wody —Lubiłem się z nią droczyć —zaśmiał się —A ty mi to przypominasz, ale i tak mam jej zazłe, że byłaś jej ulubieńcem

—Ulubieńcem? —powtórzyłam jakbym chciała posmakować tych słów.

—Noo, jesteś chyba najbardziej z nas rozpieszczona pod tym względem —zachichotał. —W każdym bądź razie nie można ci tego imienia zabrać bo teraz jesteś Dava ulubieńcem

—Dava?

—Aż trudne se wyobrazić nie? Dobra śpij już bo dostanę opieprz, że przezemnie nie możesz spać.

—Kocham cię Tom

—Ja ciebie tez żmijo

Pocałunek na dobranoc ||Ninachuzm||Where stories live. Discover now