13.

59 3 3
                                    

Mam bardzo optymistyczny rozdział, w sam raz na Mikołajki 😁
........

Pomimo, że Charlie się starała, czuła się coraz gorzej.

Nie radziła sobie z niczym i przestała w dodatku widywać się z doktorem Collinem. Nie chciała pomocy bo nie widziała w niej sensu. Wszystko ją przerastało. Udawała przed wszystkimi i widziała, że była w stanie oszukać nawet męża. Była świadoma, że gdyby nie był aż tak zmęczony, to nic by z tego nie wyszło ale tak, korzystała. Nie chciała pomocy. Ona chciała jednego.

Patrzyła właśnie na męża, który wciągał spodnie na tyłek i mówił coś do niej. Nie była w stanie skupić się na nim wystarczająco aby zrozumieć czego od niej chciał. Widziała jednak, że nieco się poprawił. Nie był aż tak zapadnięty jak wcześniej, z prostego powodu. Przestał martwić się żoną, przeżył żałobę po synku i żył dalej bo musiał. Ona tak nie potrafiła. Ją to niszczyło i nie dawała rady.

- Kochanie? Dobrze się czujesz?- spytał z troską, widząc jak ta patrzyła na niego nieobecnym wzrokiem. Zauważył również, że pojawiły się u niej łzy. Charlie nie zareagowała i nadal obserwowała go bez większych emocji.

Podszedł do niej i usiadł przy żonie. Wziął ją za rękę a ta drgnęła i dopiero wtedy spojrzała na niego. Miał jednak wrażenie, że wcale go nie widziała. Zamrugała kilka razy i nieco do niej dotarło, że był przy niej ale nic więcej.

- Co się dzieje?- spytał zmartwiony. Charlie pokręciła głową widząc te jego kochane oczy.

- Nic. Nie wiem.. Chyba mam gorszy dzień. To tyle. - odparła cicho i poczuła jak ten pogładził ją po policzku. Od razu do niego przylgnęła, czując gulę w gardle. Martin był mocno zmartwiony.

- Zostanę z tobą. - zadecydował ale ta pokręciła głową.

- Nie, nie musisz. Jedź do pałacu.

- To poczeka. Zostanę.

- Martin, proszę cię. Ktoś musi się tym zająć a ja nie dam rady. - powiedziała z rezygnacją. Martin nie chciał jej zostawiać, sądził, że powinien być przy niej cały czas. Tak było lepiej i bezpieczniej.

- No nie wiem. - mruknął bez przekonania.

- Jedziesz tylko na chwilę. Poczekam. - odparła i blado uśmiechnęła się. Mężczyznę martwił jej stan. Widział, że coś się z nią działo ale zwalał winę na zmęczenie, na jej stan z którego nie do końca wyszła według doktora Collina. Uwierzył jednak, że miała gorszy dzień. W końcu zdarzały jej się nie raz.

- Ale na pewno? Max może to zrobić.

- Na pewno. Ale ty marudny. - Mruknęła a ten wreszcie uśmiechnął się lekko. Widziała jak robiły mu się drobne zmarszczki przy oczach i ustach ale to nie było nic złego. Uśmiechał się dużo i to było normalne.

Miała ochotę wybuchnąć płaczem ale się powstrzymała.

- Czy opiekunka może zająć się małą? Nie mam siły. -  spytała niepewnie. Martin bez problemu skinął głową.

- Oczywiście. Odpocznij.  - odparł łagodnie. Widział jak dziwnie do niego lgnęła ale nie komentował tego. W końcu chciał tego od tygodni, prawda?

- Dobrze Martin. - powiedziała cicho a jemu to się już nie spodobało.

- Wrócę jak najszybciej. - obiecał, cmoknął ją w czoło i poszedł do wyjścia. Jednak w połowie drogi usłyszał jak go wołała.

- Martin!

Odwrócił się pytająco. Siedziała na łóżku z dziwną miną.

W późniejszym czasie dotarło do niego, że wyglądała jakby chciała to przeprosić, jakby było jej wstyd.

Charlotte IIOù les histoires vivent. Découvrez maintenant