57.

33 2 0
                                    

- Alex, przestań biegać. - Charlie skarciła córkę, widząc jak ta jej nie słuchała i nadal latała po samolocie.

- Alex!- syknęła na nią ale ta nic sobie z tego nie robiła i teraz wleciała w Caryego. Zaśmiała się jedynie widząc dziadka i znowu biegła przed siebie.

- Nic jej nie będzie. - odezwał się Martin, który właśnie studiował plan ich wycieczki. Wiedzieli, że to była oficjalna wizyta ale woleli sobie wmawiać, że było inaczej.

- Jak się wywali i wybije te dwa zęby które ma, to będziesz mówił inaczej. - warknęła zła i odtrącił Luckyego, nie chcąc chwilowo nawet jego przy sobie. Spojrzała na męża który nic sobie z tego nie robił i siedział rozwalony w fotelu. W tym momencie irytowała ją nawet ta jego wiecznie wystraszona mina. Miała go dosyć.

- Oh!- usłyszeli jedną kobietę z załogi która ze zdziwienia aż krzyknęła, gdy to mała Alex wbiegła jej pod nogi. W ostatniej chwili uniosła kubek z kawą i nie wylała jej na małą.

- Alex, chodź tu!- warknęła na córkę. Mała spojrzała na nią nieco wystraszona i podeszła do ojca.

- Nie biegaj bo coś sobie zrobisz. - odezwał się łagodnie Martin i cmoknął córkę w czubek głowy.

- Tata cucu!- zapiszczała i wyciągnęła do niego rączkę.

- Będzie gruba. - Mruknęła Charlie, za co oberwała wrogim spojrzeniem od męża.

- Przestań. Kto jak kto ale ty najlepiej powinnaś wiedzieć co robią z dzieckiem takie słowa. - syknął na żonę i dał małej ciasteczko. Nie lubił odmawiać małej i chodził do wniosku, że coś malutkiego jej nie zaszkodzi ani nie zapcha.

- Dziękuję! - powiedziała wesoło, pogibała się trochę przy tacie, po czym znowu ruszyła do biegu po samolocie.

- Powiesz coś swojej córce czy będziesz czekał aż coś sobie zrobi?- warknęła na męża, który dla odmiany zaczął składać dokumenty.

- Niech biega. Nic sobie tu wielkiego nie zrobi. - odparł i jak na zawołanie, stało się.

Mała potknęła się o swoje własne nogi i runęła jak długa. Przez moment była cisza i już myśleli, że to nic, że nic jej nie będzie, wstanie i pójdzie dalej ale ona rozwyła się okropnie. Małżeństwo zerwało się ze swoich miejsc i od razu znalazło przy niej. Martin chwycił córkę na ręce, widząc że nawet sama się nie podniosła.

- No już kochanie, coś cię boli?- zaczął pytać jednak Alex nawet go nie słyszała przez płacz. Wyła ile sił w płucach.

- Mówiłam ci, że coś się stanie! Ale nie, ty jesteś mądrzejszy!- wrzasnęła Charlie na męża, mając go dosyć. Jego i małej która darła się, jakby obdzierali ją ze skóry.

- To dziecko, będzie się wywracać!- warknął na nią wściekły i usiadł z córką w fotelu.

- No już, nie ma co płakać. Nic się nie stało, tak? Oj, chyba boli cię kolanko, co? Obtarłaś je. - mówił już o wiele łagodniej do córki którą zaczął oglądać. Mała nadal płakała ale próbowała się uspokoić widząc, że tata się nią zajął. A tata zawsze wiedział co robić aby było jej lepiej. Zaraz zaczął gładzić ją po kolanku które było nieco zaczerwienione.

- I teraz będziesz ją głaskał po główce?- prychnęła Charlie widząc to.

- A co według ciebie mam zrobić?

- Na pewno nie to! Jak zauważy, że od razu będziesz do niej leciał, to niczego się nie nauczy!

- Przestań się drzeć!- warknął na nią widząc, że irytowała jego i straszyła małą która rozpłakała się na nowo. Nie lubiła gdy rodzice się kłócili. Zawsze źle się wtedy czuła i dziwnie bolał ją przez to brzuszek.

Charlotte IIWhere stories live. Discover now