Rozdział 227

1.1K 42 3
                                    

– Fred, z lewej!

– Juuuż, George!

– Hej, Angie – daj trochę na prawo!

– No przecież jest na prawo!

– Z której strony?! Katie, podaj mi ten młotek!

– Nie mogę go znaleźć!

– George, gdzie młotek?

– Stoi i trzyma linkę!

– Ej, to jest niezły dowcip!

– FRED!

– Tak, Katie, tak. Już. To gdzie młotek, bracie?

– Ostatnim razem widziałem go gdzieś tutaj…

Angelina podparła dłonie na biodrach i krytycznie patrzyła na dziurę w ziemi, którą
właśnie przykrywali.

– To mugolskie sposoby, Fred. W dodatku z czasów kamienia łupanego. Sądzisz, że
serio się na to złapią?

Fred, który trzymał linkę utrzymującą delikatną płachtę, która miała przykrywać dół, wyszczerzył zęby.

– O ile nie potrafią latać, jak Sama-Wiesz-Kto i Snape, to na pewno. Nie spodziewają się
mugolskich pułapek. To był kolejny przebłysk geniuszu ze strony naszej prywatnej Alfy i Omegi.

George, który razem z Katie poszukiwali nieszczęsnego młotka, rozejrzał się dookoła.

– A skoro o niej mowa, to gdzie poszła? Była tu jeszcze przed chwilą.

– Ma tysiące innych spraw do przypilnowania. – Katie poprawiła kosmyk włosów, który opadał jej na czoło. – Poda dzisiaj ten eliksir na efekty Cruciatusa Snape’owi. Czy też już podała, a teraz poszła sprawdzić efekty.

– Szkoda byłoby walczyć bez niego. Skubaniec macha różdżką, jak… eee, jak nikt kogo widziałem.

– Sądzisz, że jej się nie uda?

– To miał być żart, Katie.
George westchnął i posłał zbolałe spojrzenie bratu. Katie i Angelina nie zawsze łapały ich dowcipy i bracia często z tego powodu cierpieli. Bo jak wytłumaczyć dziewczynie, że podłożyło jej się mugolską poduszkę pierdzącą, żeby zrobić jej dowcip, a nie ośmieszyć? W dodatku tłumaczenia pod presją, gdy wyżej wymieniona dziewczyna trzyma różdżkę przy dość wrażliwych częściach ciała, były raczej kiepskie. To jednak nie zmieniało faktu, że Katie i Angelina były jedynymi osobami, przed którymi nigdy nie zamieniali się miejscami – Fred nigdy nie podzieliłby się z nim Angeliną, a George był diablo zazdrosny o spojrzenia jakie Katie rzucała jego bliźniakowi, sądząc, że to on. Przez pewien czas zastanawiali się czy jednego z nich jakoś nie naznaczyć równie uroczą blizną, jaką miał Snape na twarzy, ale gdy podsłuchał ich Bill i poradził, żeby jeden z nich upodobnił się do Szalonookiego, to im przeszło. Niestety, sytuacje, w których dziewczyna jednego bliźniaka przytulała się do drugiego, lub – Merlinie! –próbowała go pocałować, były częste. A Angelina nie pociągała George’a – była dla niego zbyt męska i gdyby miał ją pocałować, to byłoby jak całowanie kumpla – nic przyjemnego. Z kolei Fred uznawał Katie za zbyt słodką i twierdził, że od samego patrzenia na nią dostałby ataku, gdyby miał cukrzycę. Dziwiło ich, że wszystko od myśli, po smak czekolady mają wspólne, ale kiedy przychodzi do dziewczyn różnią się całkowicie. Przez to mieli często „ciche dni”, co nigdy wcześniej im się nie zdarzało.
Angelina kopnęła stołek, na którym usiadła na chwilę i splunęła pod zachwyconym
wzrokiem Freda i zgorszonym George’a.

– Dużo nam tego zostało?

– Hmmm… W sumie to ostatnia dziura. Z innymi niespodziankami…

– … musimy poczekać, aż zrobi się jasno.
Katie przeciągnęła się i poprawiła włosy, a Fred udawał, że wymiotuje.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Where stories live. Discover now