Rozdział 254

1K 51 6
                                    

Powoli zaczął ruszać biodrami wkoło, jednocześnie ruszając się z miejsca na miejsce. Subtelnie. Spokojnie. Patrząc wprost w błękitne oczy Alexandra sięgnął dłonią do górnego guzika swojej szaty i odpiął go, sunąc długimi palcami po nagiej skórze gardła. Drugi czarodziej przełknął ślinę i wpatrywał się w niego rozpalonymi oczami. Następne cztery guziki i widać było białą, sznurowaną koszulę. Severus wsunął dłoń pod połę szaty i przymknął oczy, czując przyjemne drżenie. Drugą dłonią przesunął po swoim biodrze i nagle się obrócił i spoglądając przez ramię zsunął materiał do połowy pleców, sugestywnie, delikatnie wysuwając biodra do tyłu. Wysunął ręce z rękawów i pozwolił szacie zatrzymać się w okolicach pośladków. O, tak. Jego stroje zawsze były idealnie dopasowane do jego figury i bez rozpięcia wszystkich guzików nie było szans na ich zdjęcie. Ponownie się obrócił i lekkim krokiem, który jego matka nazywała „kot kroczący przez dziedziniec” zbliżył się do łóżka. Wyciągnął dłoń do Alexandra, by ten podał mu swoją i
zbliżył go do guzika, który znajdował się równo na wysokości jego krocza. Ten z lekkim uśmiechem rozpiął go i z zainteresowaniem obserwował, jak materiał opada niżej, odkrywając czarne spodnie. Severus wysunął lekko biodra do przodu, ale szybko je cofnął, wciąż nimi ruszając, lekko uginając kolana. Co by ludzie o tym nie mówili, była to sztuka. Drażnić i podniecać w jak najbardziej subtelny sposób. Zrobił dwa kroki w tył i skrzyżował dłonie, pozwalając im błądzić po swoich bokach powoli, powoli w dół…  Mruknął, gdy jego oba kciuki otarły się o wybrzuszenie z przodu spodni i wsunęły pod materiał szaty i zaczęły ściągać ją w dół, by pozwolić jej opaść na ziemi. Myśli o Hermionie i tym, jak ona mu się odwdzięczy, działały na niego w sposób wyraźny. Odrzucił nagłym kopnięciem materiał i sięgnął do klamry paska. Bawił się nim przez chwilę patrząc spod półprzymkniętych oczu na coraz bardziej podnieconego Goda. Szybkim ruchem rozpiął pasek i wyciągnął go jednym szarpnięciem. Nim go odrzucił,
strzelił nim raz jak z bata. Ugiął się w kolanach, ruszając biodrami, rękoma i ramionami w coraz bardziej zmysłowy sposób. Dotknął dłonią swojego policzka i przymknął oczy. Jego odzyskane zmysły wciąż były wrażliwe i nawet tak delikatny dotyk powodował, że było mu gorąco. Sięgnął do sznurowania koszuli i pociągnął tasiemkę. Nie przejmował się bliznami – Alexander sam tego chciał, ale jego ostre wciągnięcie powietrza, gdy koszula się rozchełstała, było tego warte. Zupełnie inny dźwięk wydarł się z ich gardeł, gdy musnął końcówkami palców nagiej, gorącej, gładkiej skóry… Przeszedł go dreszcz i musiał zagryźć zęby. Zamknął oczy i zapomniał o całym świecie. Istniała tylko ta muzyka i to przyjemne uczucie. Zrzucił z siebie koszulę, rzucając ją w bliżej nieokreślonym kierunku i bezwstydnie zaczął się dotykać. Ramiona, obojczyki, wrażliwe do granic możliwości sutki, które wręcz domagały się uwagi, boki, brzuch… Wszystkie mięśnie mu drgały, biodra i nogi żyły własnym życiem. Ruszał się niemalże leniwie, spokojnie, jakby nigdzie mu się nie spieszyło… Każdy ruch był płynny, przesycony chęcią, potrzebą… Przed nim siedział Alexander God, ale pod przymkniętymi powiekami Severus widział Hermionę, która obserwowała go z wyraźnym głodem w oczach. Na samą myśl o niej oglądającej, jak się rozbiera, jęknął i zacisnął dłonie na biodrach, krzyżując ręce w łokciach. Obejmował się, pragnąc, by to ona znajdowała się między nim, a jego dłońmi. Wyobrażał sobie, że to jej palce rozpinają guziki spodni, pieszczą jego pośladki i drażnią pulsującego, niemalże
bolącego członka, który domagał się wolności. Obrócił się i przesuwał dłońmi po
biodrach, praktycznie wciskając je w nie. Pozwolił palcom na lekkie drapanie pośladków i mruknął z zachwytu, gdy gładki materiał powoli zaczął zsuwać się w dół. Chłód spodni cudownie gładził jego rozgrzane ciało. Gdy wreszcie opadły, prawie tego żałował, to było takie przyjemne… Wyszedł z nich i spojrzał przez ramię na wyimaginowaną Hermionę. Widział jej przewrotny uśmiech, przyspieszony oddech, rumieńce, które znikały pod jej szatą… Wyobraził sobie zachwyt w jej oczach. Wciąż ruszając się w rytm muzyki podszedł do niej, nie myśląc o tym, że to tak naprawdę Alexander, nachylił się i wyszeptał prosto w jej/jego ucho niskim, pełnym pożądania głosem, wyszeptał:

– Więcej?

Skinięcie głowy i bliżej nieokreślone westchnienie. Odsunął się lekko i zakręcił biodrami, jednocześnie przesuwając dłoń po swojej piersi w dół… Po brzuchu, wciąż w dół…

Wsunął ją pod materiał majtek i warknął, czując jaki jest twardy i gorący. Miał ochotę
doprowadzić się do końca tu i teraz, wyobrażając sobie, że strzela prosto w nią. Jednak to nie była ona, a on miał jedynie ukończyć striptiz. Poruszył kilka razy nadgarstkiem i wnagłym przypływie desperacji, ściągnął z siebie majtki i rzucił nimi prosto w Alexandra.

– Koniec. Zadowolony?

Starał się brzmieć jakby był zdenerwowany, ale tak naprawdę chciał jak najszybciej
zostać sam, by pozbyć się tej niewygodnej erekcji. Starożytny mag sam miał ten sam
problem i oddychał ciężko. Był znacznie mniej opanowany.

– Trzy tysiące lat, jak żyję i nikt, NIKT, żaden niewolnik, żaden kochanek nie był w stanie
mnie tak podniecić. Cholera… Gdybym wiedział wcześniej… – Wstał i ponownie go
objął. Severus starał się powstrzymać drżenie, gdy jego penis zetknął się z tym, który Alexander ukrywał pod szatami. Sam nie wiedział, czy to z obrzydzenia, czy samego wrażenia ocierania się o coś. Głos Goda był niski, chrapliwy i pewnie spowodowałby, że większa część kobiet, jakie Severus znał, zaczęłaby zaciskać nerwowo nogi, gdyby go słyszały. – Pocałuj mnie. Choć raz. Tak naprawdę… I Severus spełnił jego prośbę, wkładając w to o wiele więcej uczucia niż było trzeba. Starał się po prostu sobie wmówić, że to Hermiona. Ale smak był inny, zapach był inny… Uczucie było inne. Podczas, gdy on całkowicie stracił ochotę na wszelkie zabawy, Alexander doszedł w spazmach, jęcząc mu prosto w usta. Severus przerwał pocałunek i odsunął się od niego tak daleko jak to fizycznie było możliwe.


Zaczął się ubierać w tempie ekspresowym i gdy dopinał ostatnie guziki, drugi
mężczyzna dopiero odzyskał rozum. Parsknął i pokręcił głową.

– Teraz nigdy sobie nie wybaczę, że nie wziąłem cię na ucznia.

– Nie zgodziłbym się na to. Zdecydowanie wolę kobiety.

God wyczyścił się jednym machnięciem różdżki i przyjrzał mu się z rozbawieniem.

– Szkoda, taka szkoda… Ale Harpia uderza do głowy, co?

Omal się nie potknął, ale wieloletnie doświadczenie szpiegowskie pozwoliło mu
zachować spokój.

– Nie wiem, o co ci chodzi.

– Och, proszę cię… Jestem czymś w rodzaju waszego Mistrza Eliksirów, a całe łóżko
dosłownie przesiąkło jej zapachem. Nie wydaje mi się, by ktoś pachniał tak
charakterystycznie, jak ona. Słodko, słono i piżmowo. Tobie pewnie wydaje się to być
ambrozją.

Milczał, bo było to jedyne rozsądne wyjście. Przemilczeć. Udawać, że nie słyszy. Ale
Alexander wcale nie skończył. Podszedł do niego i dźgnął go palcem w pierś.

– Jesteś kretynem, wiesz?

I z tymi słowami wyszedł, zostawiając Severusa wściekłego, zniesmaczonego i
czującego wielką pustkę.

__________________________________

Autorka: mroczna88

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Where stories live. Discover now