Epilog cz ll

1.6K 48 11
                                    

– Idźcie po wózki – mruknął tata, stawiając małą na ziemię. – Ja aportuję się jeszcze po
wasze walizki.

Ruszyły przed siebie, ale nigdy tam nie dotarły. Samarze mignęła przed oczami blond grzywa, która była tak rozpoznawalna, jak… jak… jak taty głos, a on był naprawdę nie
do pomylenia z jakimkolwiek innym.

– Przecież to Luna! – krzyknęła na tyle głośno, że zagłuszyła pyknięcie aportacji taty, a mama szybko do niej podeszła.

– Gdzie? Jaka Luna?

– Rookwood! Patrz, stoi tam! – wskazała palcem niewysoką kobietę z rozmarzonymi
oczami, która prawie wpakowała się pod samochód, gdyby nie to, że niski chłopaczek
pociągnął ją silnie za kanarkowo żółtą koszulkę. Spojrzała na niego zdziwiona, jakby zapomniała kompletnie o jego obecności, po czym uśmiechnęła się i poklepała go po głowie. Mały jedynie przewrócił oczami. Lunę dziewczynki widziały tylko raz w życiu, ale od razu zapałały do niej sympatią. Kiedy się do nich zbliżyli Samara mogła stwierdzić, że
chłopiec był brzydki – miał wielkie oczy koloru sherry, długi (naprawdę długi) nos i
cienkie, przylegające do głowy blond nitki. Wyglądał, nie przymierzając, jak topielec.
Mama za to rzuciła się na przyjaciółkę i wyściskała ją.

– Jak dobrze cię widzieć! Stęskniliśmy się i nie byłam pewna czy nie poślesz małego do
amerykańskiej szkoły! Czy reszta wie, że przyjechałaś? I kiedy wracasz?

Druga kobieta uśmiechnęła się szeroko i poprawiła różdżkę, którą miała wsadzoną za
ucho, jakby nigdy nie słyszała o Zasadzie Tajności.

– Nikt nie wie. Przyjechałam wczoraj i wracam dziś, jak tylko odstawię Magnusa na
pociąg. Augustus stwierdził, że jeśli będę zwlekać, to pal sześć te wszystkie kary
śmierci, które na niego czekają, bo on po mnie przyleci. Znaczy się – aportuje.
Amerykańskie szkoły odpadają – jest w nich zbyt wiele bombolizujących fijałów. I cieszę
się, że w końcu mnie wybroniłaś.

Mama zarumieniła się i spuściła wzrok, co było dla niej nietypowe.

– To i tak nie do końca moja zasługa… To Draco i Harry. Ja tylko dałam pomysł.
W tym momencie wtrącił się Magnus – najwyraźniej nie lubił być niezauważany.

– Tata kazał pani przekazać, że wykonała pani kurewsko dobrą robotę, bo nie
spodziewał się, by pieprzony system tak szybko odrzucił kompletnie po…

Luna chrząknęła i przyłożyła mu palec do policzka.

– Tata może tak mówić. Ty nie.

– Ale kazał przekazać słowo w słowo…

– Możesz przekazać ogólne znaczenie.

Westchnął ciężko i zachichotał.

– Część o tym co zrobi Potterowi jeśli zbliży się do ciebie bliżej niż na odległość całego
peronu mam pominąć, jak mniemam?

– Jest strasznym mądralą – wyjaśniła Luna widząc ich zszokowane miny. – Co nie
zmienia faktu, że jesteśmy ci wdzięczni. Nawet nie wiesz jak bardzo chciałam wrócić.

– Jak już mówiłam to zasługa…

– Tak, wiem. Ministra Magii Malfoya i Szefa Biura Aurorów Pottera. Jak w ogóle Draco
został Ministrem? Ginny wygląda na chorą ilekroć pytam, choć ostatnio ma mało czasu,
bo jej eliksiry zrobiły się niesamowicie popularne.

Mama sposępiała i szybko spojrzała na córki.

– Porozmawiamy o tym później, dobrze? Sporo się wydarzyło, od kiedy zniknęłaś.

Szach Mat! cz. 2 by mroczna88Where stories live. Discover now