Rozdział II

628 31 7
                                    

Juliette

dzisiaj

Szykuję się do wyjścia na zajęcia, jak zwykle w pośpiechu, bo moja współlokatorka jak zwykle do późna siedziała ze swoim chłopakiem.

Muszę się śpieszyć bo za dziesięć minut będę już spóźniona, a droga na uczelnie jest długa. Biorę rower, torbę i butelkę z wodą, następnie wychodzę z mieszkania. W nocy ledwo spałam, ale to mieszkanie należy do mojej współlokatorki i kosztuje grosze, na inne nie byłoby mnie stać. Dostaję drobne pieniądze ze stypendiumi po zajęciach oraz w weekendy pracuję w małej kawiarni na rogu mojego budynku prowadzonej przez Panią Smith, starszą kobietę, która również nie może sobie pozwolić na dawanie mi dużej pensji, ale przynajmniej mam możliwość dopasowania godzin pracy do godzin spędzanych na nauce.

Dojeżdżam pod budynek uczelnii opieram pojazd o stojak.

„Kurwa"-mówię pod nosem. Zapomniałam łańcucha do przypięcia roweru. Muszę zostawić go bez niczego i modlić się żeby nikt go nie ukradł. Dlaczego nigdy nie potrafię zrobić nic dobrze?

Poskończeniu zajęć wychodzę na zewnątrz i kieruję się w stronę miejsca gdzie zostawiłam mój rower, ale go tam nie zastaję. Ktoś go ukradł. Nie pozostaje mi nic innego jak pójść do kawiarni na piechotę. Zgłoszę zaginięcie po pracy, jako iż nie mogę zostać wylana.

Wbiegam do lokalu szybko wchodząc za ladę i ubierając fartuch.

Nie przygotowuję jedzenia osobiście, tylko robię kawę, ale fartuch wygląda lepiej niż stara koszulka z lumpeksu ze spranym wzorem.

Mija dziesięć minut, ale w kawiarni nie ma nikogo oprócz mnie, więc wyciągam laptopa i książki, chcąc powtórzyć materiały z zajęć. Studiuję prawo i mam dużo nauki, a jedyna pomoc finansowa to stypendium, które nie jest tak wysokie by zapewnić mi dobre warunki. Często zdarza się, że przez cały dzień jem pół paczki wafli ryżowych, bo nie starcza mi na zakupy. Na szczęście mieszkam w mieszkaniu koleżanki więc czynsz jest niski, a ona mnie rozumie i kiedy czasami nie daję rady jej spłacić nie denerwuje się, tylko daje mi czas na zdobycie pieniędzy. Nie wiem co bym zrobiła gdybym jej nie miała.

Nie mija długo a pod lokal podjeżdża ekskluzywny czarny samochód. Nie znam się na autach, ale widać, że nie był tani. Wysiada z niegowysoka kobieta w czarnym garniturze i okularach przeciwsłonecznych. Wychodząc rozmawia przez telefon.

Pochylam głowę w dół, wracając do nauki. Nie wydaję mi się, by ktoś tak ubrany, z takim autem i telefonem miał kupować coś w małym rodzinnym lokalu, który ledwo na siebie zarabia. A jednak kilka sekund później po kawiarni rozlega się dźwięk dzwonka zawieszonego nad drzwiami. Do pomieszczenia wchodzi kobieta, którą przed chwila widziałam nazewnątrz. Odkładam książkę i podchodzę bliżej lady by przyjąć zamówienie.

-Dużą kawę, czarną, bez mleka- rzuciła nie kończąc rozmowy telefonicznej . Wydaje mi się to trochę nie miłe ale nabijam to na paragon i zaczynam parzyć kawę.

-Zaraz oddzwonię.- mówi do rozmówcy rozłonczając się i zdejmując okulary. Kontem oka spoglądam w jej stronę. Jej twarz wygląda znajomo, ale nie wiem skąd ją znam. Zakładam pokrywkę na kubek i podaję go klientce

-Hej,pamiętasz mnie?- pyta a ja mocno zastanawiam się gdzie się spotkałyśmy. Nie chodzę na imprezy jak inni studenci, skupiam się na nauce

-Jestem Ashley, przyjaciółka twojej siostry z liceum - odpowiada a ja wszystko sobie przypominam- Pracujesz tu?- pyta ponownie.

Niekurwa dla beki weszłam za ladę i robię ci kawę

-No wiesz, muszę opłacić szkołę- odpowiadam z uśmiechem opierając się o ladę

-Musisz opłacić szko...- mówi pytającym głosem i mruży oczy ale niekończy zdania - Nieważne - przerywa- Co studiujesz?

-Prawo- odpowidama po czym Ash podaje mi wizytówkę

-Powinnaś się zgłosić tam, to firma, w której pracuję, prezes szuka doradcy- odpowiada z lekkim uśmiechem, a ja zaczynam się delikatnie śmiać

-Kończę drugi rok dopiero- odpowiadam

-Nie szkodzi, nie będzie to praca etatowa, sama możesz ustalić godziny pracy i dużo zapłacą za to stanowisko, zadzwoń tam i umów się na rozmowę, powiedz, że jesteś ode mnie i daj im to- ciągnie i wskazuje na wizytówkę.

Do kawiarni wchodzi młody mężczyzna. Znam go, to syn Pani Smith, Sam. Kiedyś nawet chciał się ze mną umówić. Zapraszał mnie na różne kolacje i spotkania, a ja za każdym razem mu odmawiałam. Zmienił sposób ubioru, fryzurę i zaczął mówić z akcentem żebym się mi przypodobać. Nie odpuścił do momentu, w którym powiedziałam mu, że jestem lesbijką.

-Ja już idę, miło było się znowu zobaczyć- rzuca Ash i wychodzi.

Widzę,że Sam jest przygnębiony i nerwowo gniecie kapelusz w rękach.

O nie- Mówię w myślach-Znowu chce mnie gdzieś zaprosić-Moja pierwsza myśl. On odwraca się i przewraca tabliczkę na napis ZAMKNIĘTE mimo iż nie był to jeszcze czas zamknięcia

-Możemy pogadać?- zaczyna Sam niespokojnym głosem i wskazuje na drzwi prowadzące na zaplecze. Kiwam głową i naciskam na klamkę.

Wchodzę do pomieszczenia, siadam na stołku w rogu i wskazuję na krzesło stojące przyścianie. On tylko kiwa głową.

-To nie potrwa długo.- mówi- Muszę Ci powiedzieć, że sprzedaję ten lokal- kończy zdanie a w jego oku pojawia się łza.

-Moja mama niedawno odeszła- po usłyszeniu tego przeszkliły mi się oczy. Nie byłam z Panią Smith blisko, ale zawsze była dla mnie miła.

-Jestem zmuszony sprzedać ten lokal, co za tym idzie muszę cię zwolnić.

Ta wiadomość we mnie uderzyła. Nie zarabiam tu dużo, ale bez tych pieniędzy nie dam rady zapłacić czynszu i spłacić długów w banku.

-Uwierz mi, nie chce tego robić. Bardzo mi przykro- i wyszedł.

Siedziałam jeszcze chwilę na zapleczu i rozmyślałam co mam dalej zrobić ze swoim życiem. Nerwowo bawię się kieszeniami u spodni. Natrafiam na kawałek twardego papieru. Wyjmuję wizytówkę podarowaną przez Ash. Kładę ją na swoim udzie i wpatruję się w nią.

Nie ma opcji żeby mnie przyjęli.-mówiędo siebie- Jestem studentem na drugim roku bez środków do życia.

Alemówiła, że nie potrzebuję kwalifikacji- jedynamyśl pocieszenia

Biorę telefon i wybieram numer podany na kartoniku.

-Tak słucham- zaczyna kobiecy głos w słuchawce

-Dzień dobry, Ja dzwonię w sprawie posady doradcy prezesa-odpowiadam niepewnym głosem

-Nie szukamy...- mówi sekretarka

-Pani Ashley Hamilton powiedziała, żebym zadzwoniła- odpowiadam szybko błagalnym tonem

-Jasne,przepraszam, czy mogłaby pani przyjść jutro do biura?

-Jutro mi odpowiada, do widzenia- żegnam się pewnie i staram uspokoić swój oddech. To moja ostatnia deska ratunku.

Po powrocie do mieszkania wywracam szafę do góry nogami, próbując znaleźć jakąś koszule i garnitur. Po wygrzebaniu ubrań zaczynam szykować papiery potrzebne mi do dostania się. Luźna myśl pojawiła się w mojej głowie Przecież ja nie wiem gdzie tojest.

W nocy nie mogłam spać, więc przez całą noc googlowałam informacje o firmie, w której być może zacznę pracować. Jest niedaleko mojej uczelni, a budynek gdzie mam rozmowę jest ogromnym, przeszklonym wieżowcem z bogato wykończonym wnętrzem. Spoglądamna przygotowaną na krześle białą koszulę ze sporym dekoltem,czarne spodnie garniturowe i ciemną marynarkę.

Czyto wystarczy?- zadaję sobie wmyślach pytanie- Czy nie będę się wyróżniać z tłumubogato ubranych pracowników?

To musi wystarczyć. Tylko to mam. To i nadzieję na lepsze życie.

Old Love, New FeelingsDove le storie prendono vita. Scoprilo ora