chapter 1.

1.1K 99 20
                                    

Wstałem wcześnie rano, pierwsze co zrobiłem? Kawa... tak, naturalnie jak co rano w mojej ręce pojawił się również papieros. Siedząc przy stole popijałem kawę i zaciągałem się papierosem. Wspaniałe uczucie.. tak z rana. Tym bardziej, że dzisiaj czekała mnie cholerna nauka w nowej szkole. Nienawidzę szkoły, jest sztuczna, nudna...

Nakarmiłem Nukkę, niby jest tylko psem, jednak dla mnie... to jedyna rodzina. Wyszłem z nią na krótki poranny spacer, robiłem tak od zawsze. Dzień był zimny, padał śnieg. Nie lubię śniegu, jest zimny i nieprzyjemny. Było jeszcze ciemno, bo dzień jest bardzo krótki. Miasto było jeszcze pogrążone we śnie, spoglądałem na ciemne okiennice. Kroczyłem wolnym krokiem ulicą oświetloną blaskiem przydrożnych lamp. Śnieg opadał na czarny asfalt tworząc na nim białą powłokę. Po samochodach nie było ani śladu. Skierowałem się w stronę mojego domu. Nukka posłusznie szła za mną, była zadowolona z porannej przechadzki.

Po powrocie dałem jej odrobinę mleka, zasługiwała na to. Sam poszedłem do pokoju i ubrałem się w szkolny mundurek, który otrzymałem od dyrektora. Ehh.. wyglądałem idiotycznie. Biała koszula, czarna marynarka i...krawat. To kwestia przyzwyczajenia, nigdy jeszcze nie miałem okazji chodzić w krawacie. Moja blond czupryna wyglądała makabrycznie. Zamiast włosów na głowie miałem wielką kupę popiołu z papiersów i kurz. Załamałem się... wskoczyłem szybko do łazienki i zmyłem cały ten bród. Pod koniec jeszcze krótkie suszenie i proszę! Wyglądałem zupełnie inaczej.

Wszedłem do klasy, trwała właśnie lekcja matematyki, którą, na nieszczęście, prowadził dyrektor. Wszyscy popatrzyli na mnie z przerażeniem, zupełnie tak jakby do pomieszczenia wszedł Yeti. Cóż, w sumie miałem trochę śniegu na włosach. Nic nie mówiąc usiadłem w ostatniej ławce i prędko otworzyłem książki i zeszyt.

- Moi drodzy! - powiedział nagle dyrektor. - Zapomniałem powiedzieć wam o nowym uczniu, który szczęśliwym trafem znalazł się w waszej klasie. Nazywa się Takashi Yuzuru. Mam nadzieję, że się zaprzyjaźnicie. Takashi jest niebywale przyjacielski. Cóż... wróćmy do lekcji.

Wszyscy popatrzyli na mnie jak na świerze mięso do usmarzenia i zjedzenia. Momentalnie się zaczerwieniłem i starałem się skupić na lekcji. Dziewczyny śmiały się ze mnie, a raczej z moich rumieńcy. Byłem bardzo blady, w wyniku czego nawet najmniejsze zaczerwienienie na mojej twarzy jest okropnie widoczne.

Pierwsza lekcja była nie do zniesienia. Miałem po dziurki w nosie ciągłego wpatrywanie się w moją osobę. Słyszałem ciągłe szepty... to zaczynało mnie wkurzać, ale zignorowałem własne uczucia i postanowiłem się tym nie przejmować. Siedziałem na korytarzu, pod salą od biologii. Grupka dziewczyn stojących niedaleko mnie dość głośno rozmawiała na mój temat. Znów zaliczyłem tak zwanego buraka i odeszłem. Czy w tej szkole nie można spokojnie posiedzieć?! Ciągłe ploteczki, szepty. Gadanie, 'chichichi' i tak dalej... ileż można do cholery? Widziałem jak spora grupa chłopaków podążała w moją stronę, podjąłem szybką decyzję o spędzeniu tej przerwy na zewnątrz. Zawsze starałem się unikać nowych znajomości, nie przychodzi mi to trudno bo i tak nikt ni chce ze mną rozmawiać. W sumie się cieszę, nie jestem zbyt dobry w rozmowach. Nawet nie mam własnych zainteresowań, no chyba, że czytanie mang można zaliczyć do jakiegoś hobby. W czasie moich przemyśleń przypomniało mi się, że mam nową mangę do przeczytania. Otworzłem więc plecak w celu wyciągnięcia książeczki, niestety usłyszałem znienawidzony przeze mnie dźwięk dzwonka sygnalizującego rozpoczęcie się nowej lekcji.

Praktycznie leżąc na ławce podczas biologii słuchałem nauczycielki udając, że jestem zainteresowany. Miałem to już wyćwiczone, bardzo dobrze wyćwiczone. Jak zawsze usiadłem w ostatniej ławce, zauważyłem, że chłopak siedzący trzy ławki przede mną cały czas na mnie patrzy. Wciąż się odwraca i się na mnie lampi. Czyżby miał jakiś problem? Starałem się nie zwracać na niego uwagi i po prostu tym razem na serio skupiłem się na temacie lekcji.

- No dobrze moi drodzy, za tydzień będzie się kartkówka z dzisiejszego tematu. Macie wolne. - powiedziała pani notując coś w dzienniku.
Wszyscy się spakowali, ja z resztą też. Założyłem słuchawki i wsłuchiwałem się w muzykę wyczekując końca lekcji. Potrząsnąłem lekko głową tak aby grzywka przysłoniła mi oczy. Dosłownie kilka minut później głośno rozbrzmiał dzwonek, wszyscy pospiesznym krokiem wyszli z sali, ja jednak spakowałem się powoli omijając to całe zamieszanie. W klasie dłużej został również tamten chłopak. Zauważyłem jak zbliża się do mnie, zestresowałem się.

- Cześć Takashi! - powiedział brązowowłosy kierując się wciąż w stronę mojej ławki, przy której jeszcze stałem.

- Emm... cześć. - odpowiedziałem omijając jego wzrok.

- Jestem przewodniczącym klasy, Yuuki Meyong do usług. - powiedział chłopak lekko się kłaniając. - Wiem, że jeszcze się nie zaklimatyzowałeś. Mam nadzieję jednak, że niedługo to nastąpi i będziesz miło spędzał czas w naszej szkole.

- H..hai... - wykrztusiłem jedynie, a moje policzki ponownie oblał buraczany rumieniec. Uśmiechnąłem się lekko zasuwając plecak.

- Dyrektor prosił, żebyś poszedł do niego po odbiór legitymacji. Wiesz gdzie jest gabinet dyrektora?

- Tak.. dam sobię radę. - odrzekłem cicho. Wziąłem plecak i szybkim krokiem wyszedłem z klasy.

Serce waliło mi jak szalone, nikt nigdy nie próbował do mnie zagadywać, byłem za bardzo odrażający. Odgarnąłem liczne kosmyki włosów ograniczające moją widoczność i skierowałem się w stronę gabinetu dyrektora. Szybko odebrałem legitymację i poszedłem na dwór. Znów to samo, cały czas pogaduchy na mój temat. Usiadłem pod niewielkim drzewem koło szkoły, śnieg był odrobinę zimny, ale dało się wytrzymać. Zastanawiało mnie to, że nawet w zimę można spędzać przerwy na zewnątrz. Poczułem czyjąś dłoń na ramieniu.

- Siema młody! - powiedział gruby męski głos. Spojrzałem za siebie, stało tam trzech obrzydliwych dryblasów. - To Ty jesteś ten nowy?

- Tak.. - powiedziałem wpatrując się w obcych. - Co się stało?

- Po prostu widzieliśmy, że z Ciebie niezła klucha, może oddałbyś nam swoje kieszonkowe? Idziemy na lunch.

- Nie mam pieniędzy. - powiedziałem wstając. Niestety jeden z nich momentalnie powalił mnie z powrotem na ziemię. - Dajcie mi spokój!

- Ojojoj. Księżniczka się zaraz rozpłacze. - powiedział trzeci. Złapał mnie prawie mnie podnosząc, już widziałem jak wymierza cios w moją stronę, kiedy usłyszałem wybawicielskie krzyki.

- Stuu! Cholera, co Ci mówiłem o przemocy?! Chyba nie chcesz mieć kolejnych problemów. Puść go do jasnej ciasnej! - zobaczyłem jak z dala wydziera się Yuuki. Wyglądał idiotycznie, skakał i wymachiwał rękoma patrząc w naszą stronę. Zostałem brutalnie rzucony na ziemię, sprawcy zaraz odeszli, a po chwili stał przy mnie Yuuki wyciągając dłoń w moją stronę. Pomógł mi wstać i otrzepać trochę ze śniegu. Staliśmy potem patrząc się na siebie.

- Emm... dzięki... - powiedziałem przez szalik zakrywający moje usta.

- Nie ma sprawy. - odrzekł.- jeżeli kiedykolwiek będziesz potrzebował pomocy daj mi znać.

Wymijając mnie musnął lekko moją rękę swoją ciepłą dłonią. Poczułem przyjemne ciepło. Stojąc przez chwilę jak debil w końcu zignorowałem dziwne uczucie i podążyłem w stronę drzwi do szkoły.
Co to było za uczucie? Nie mam pojęcia...

___________________________________________________________

Ohayoo. Tak to ja, przepyszne mięsko (Niku~). Oto pierwszy rozdział mojego beznadziejnego opowiadania. Mam nadzieję, że nie jest tragiczny. ^^ [Tsa... zapewne jest ch*jowy..] Emm... co tu jeszcze. A! Jeżeli popełniłem jakieś błędy powiedzcie mi o tym, a od razu je poprawię. No cóż, tak więc dziękuję, że marnowaliście czas i czytaliście ten szajs. ^^

Kodokuna shōnenWhere stories live. Discover now