ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔭𝔦𝔢𝔱𝔫𝔞𝔰𝔱𝔶

171 16 8
                                    

-Wszystko w porządku? - Zmartwił się San, dostrzegając, jak bardzo zbladła istota przed nim, tak, jakby strach dogonił go mocniej, niż kiedykolwiek dotąd.

Nie wiedział zbyt wiele o Syrenach i nie mógł przechwalać się wiedzą o tym gatunku, a jednak był na tyle uważnym podczas lekcji jego starego druha, by wiedzieć, jak ważny dla tych pięknych stworzeń był pocałunek... Lecz w jaki sposób? Co miał na myśli, wymawiając te słowa? Jak wielki miały one wpływ na ciało tych majestatycznych półludzi?... o ile mógł w ogóle ich określić tych mieniem...

Przeklinał siebie, iż nigdy niebył zbyt tak szczerze ciekaw poznawania tak wielu tajemniczych, morskich stworzeń, które pływały po wodach tych samych, co i on... Lecz nigdy też nie przypuszczą, iż którąś z nich spotka... Tym bardziej zazna rozkoszy tych magicznych ust.

Kochał to uczucie. Uwielbiał i rozkoszował się ciężkim dreszczem, który przebiegał gwałtownie po jego kręgosłupie w górę i w dół, kiedy Syrena całowała go tak intensywnie, iż niemal stracił dla niej rozum. 

I Wooyoung był spełnieniem jego najskrytszych marzeń... o których istnieniu nie wiedział nawet on sam. Lecz przerwał wraz z własnym zawodem, obawiając się... obawiając się dokładnie tego, co i tak dostrzegł... Strachu i rozczarowania w szczerym, dwukolorowym spojrzeniu teraz już prawowitego chłopca. Strachu, ponieważ oboje uczynili coś, czego nie powinni... a z tego, co było mu wiadome, pocałunek mógł powiązać dwa odległe sobie ciała, i na wielki zapieczętować ich los, a przynajmniej tak w praktyce według legend miało dziać się pomiędzy przedstawicielami gatunku Syren o płci tej samej, bądź innej, ze względu na ich nie do końca konkretną biologię. 

Nieroztropnie było płynąć w wody nieznane bez poprzedniego przygotowania, a i Wooyoung wydawał się to wiedzieć, kiedy jego oczy mówiły same za siebie. Popełnili ogromny błąd, którego ku ich nieszczęściu nie mogli już cofnąć, choć do mniejszego przez kilka pierwszych chwil wyraźnie to nie dotarło, a rozczarowanie wypełniło jego spojrzenie... przynajmniej do czasu, aż pojawiło się coś zupełnie innego.

Widok błysku światła płynącego intensywnie z mniejszej piersi, które powiększało się i zmniejszało wraz z gwałtownymi i dość szybkimi uderzeniami dudniącego serduszka. To sprawiało, iż San poczuł dziwne odczucie niepokoju, który ściskał jego żołądek po raz pierwszy od tak dawna. Szczególnie, kiedy dostrzegł, jak twarz Wooyounga blednie już w chwili, gdy spogląda on w dół, rozpaczliwie chwytając miejsce, skąd wydobywa się wzmożony błysk... jest jednak nieudolnym w zasłonięciu go, a jego wszelkie próby kończą się brutalnym fiaskiem, kiedy promyki przedzierają się przez jego szczupłe palce.

Czarnowłosemu ciężko było uwierzyć jednak w słowa, iż wywołał to ich pocałunek? Choć może i tak było. Nie mógł tego wiedzieć... musiał po prostu zaufać.

-Kręci mi się w głowie - Zaskamlał Wooyoung na pytanie, o którego istnieniu San już niemal zapomniał i wzdrygnął się na dźwięk słabego, chropowatego głosu chłopca, szybko kiwając głową. Nie szczędził już czasu, delikatnie prowadząc mniejsze ciało ku ścianie, aby malec mógł oprzeć się nieco, nim szybko chwycił węglowe spodnie, pomagając Syrenie naciągnąć je na jego szczupłe i zgrabne nogi.

To było zaskakujące widzieć dwie dodatkowe kończyny chłopaka, które pojawiły się w zamian za zapierający dech w jego piersi ogon o lawendowym i błękitnym odcieniach, mieniących się tak pięknie w ostrych promieniach słońca. Podziwiałby go zapewne dłużej, kiedy leżał tak piękny, boleśnie nagi, zaprezentowany niemal wyłącznie dla niego, gdyby nie dwóch, irytujących strażników, którzy ślinili się bezwstydnie, niczym bestie, wlepiając swe wychodzące gałki oczne wprost w zbyt urokliwego chłopca, aby San mógł długo zdzierżyć tę okrutną chwilę.

Te jednak chwile sprawiły, iż nie do końca był pewien, czy Wooyoung wiedział o wiele więcej, niżeli on sam. Nawet nie miał pojęcia, dlaczego jego ogon zniknął, zastąpiony przez dwie, szczupłe kończyny. Mógł więc również nie być pewien swej wyraźnej hipotezy - co Choi mógł stwierdzić po niepewnym tonie głosu - iż jego serce iskrzyło wyostrzone przez pocałunek.

W tej chwili nie miało to jednak znaczenia, a San pospiesznie zsunął skórzany pas, który okalał jego pierś, delikatnie muskając białą tkaninę koszuli Syreny, aby opasać materiał wokół błyszczącego serca.

-Ukryjemy to, by nie przyciągać zbędnej uwagi - Mruknął ciemnowłosy, ponownie chwytając rozkosznie cienkie biodra Wooyounga, aby utrzymać go stabilnie w miejscu w chwilach wyraźnej, wątłej słabości - Wieya, iż czujesz się słabszy i obawia' się, iż nie wytrwasz długo bez otoczenia oceanu, czy wody. Dlatego też proponuję ce dwie opcje. Dość ryzykowne, lecz możliwe, iż jedyne, abyś mógł powrócić do swego świata - San odczekał chwilę, śledząc młode rysy chłopca, aż niewinne, naiwne spojrzenie wbiło się w jego oczy ponownie, zaskakując go intensywnością swej uwagi, tak, jak było to przed pocałunkiem - Cap, zgodził się, byś pozostał na pokładzie, lecz kazał c'e do niego przykuć. Jeśli tak se stanie, nie wiem, kiedy nadarzy se okazja, abym mógł ponownie pomóc ce w ucieczce. Wieya, iż nie jesteś w stanie jeszcze chodzić, więc zaniosę c'e ku górze... Mogę więc spróbować dotrzeć na tyle blisko balustrad, abyś mógł wpaść od oceanu - Wytłumaczył cicho, widząc cień nadziei w pięknych, fioletowo-błękitnych oczach Syreny - Lecz jeśli się nie uda, zapewne zabija nas obu.

-A jeśli się uda? - Spytał mniejszy, a San radował się, iż ten rzeczywiście go słuchał, pomimo swego martwego, niemal chorobliwego stanu.

-Jeśli se uda, będziesz wolny - Oznajmił, pozwalając sobie na lekkie wybrzmienie aprobaty w swym głosie. Czuł się winny, iż stworzenie zostało schwytane, ponieważ to on zarzucił tę okrutną sieć, wciągając Syrenę na paskudny pokład. Miał więc nadzieję, iż jeśli zwróci ją do oceanu... tam, gdzie było jej miejsce, paskudne uczucie ulegnie i ponownie pozwoli mu oddychać pełną piersią.

-Jeśli się nie uda, zabiją nas obu. Jeśli się uda, zabiją ciebie - Wyszeptał mniejszy, przewidując wizję dość mroczną, lecz trafną, choć Choi już dawno pogodzony był ze swym losem.

-Zapewne, lecz nie przejmuj se mna - Wymruczał swobodnym głosem, nie dostrzegając jednak przekonania w szczerym spojrzeniu.

-Pozwolę się przykuć - Oczy człowieka otworzyły się szeroko w zupełnym zaskoczeniu wyborem, którego oczekiwał najmniej. Był niemal przekonany, iż Syrena wybierze swą wolność, nawet kosztem jego nic niewartego życia, lecz... lecz tym razem tak nie było.

-Wooyoung...

-Nie chcę, byś umarł San.

Beyond The Oceans // WooSanWhere stories live. Discover now