ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔰𝔦𝔢𝔡𝔢𝔪𝔫𝔞𝔰𝔱𝔶

157 16 26
                                    

-Wciąż nie mogę uwierzyć, że mógłbym cię zjeść. To niedorzeczne. Wasz gatunek jest agresywny... i brudny - Jęknął Wooyoung oszołomiony, pozwalając, jak mężczyzna powoli uniósł go w swych ramionach, układając swe duże dłonie u góry na około dziesiątym i dziewiątym kręgu oraz na obu udach, delikatnie głaszcząc je w słodkim, zachęcającym geście, by Syrena mogła mu zaufać... Tak bardzo nieświadom, iż Wooyoung robił to od tak dawna.

-Cóż... nie każdy. Niektórzy to życiowi nieudacznicy, jak większość na kutrach rybackich, których prosta ulewa może zgubić i uśmiercić na wzburzonym morzu. Ten Kapitan jest... Cały ten okręt jest przeklęty' dnem, wypełnionym ludźmi, którzy złamali narzucone na nich prawa, niszcząc i rujnując tak wiele, wokół siebie... Każdy na tym okręcie, jest zły...

-Wiem - Wyszeptał Wooyoung, nie patrząc już w oczy człowieka, zamiast tego obniżył swe spojrzenie, tuląc skroń do szerokiej, twardej piersi, aby zaczerpnąć jak najwięcej błogiego, przyjemnego odpoczynku. Nie musiał się przejmować już niczym, utkwiony w silnych, stabilnych ramionach Sana, oddychając spokojnie w bezpiecznej obecności drugiego.

-Wiesz? - Ciemnowłosy spojrzał na niego w dół, zgrabnie wychodząc z celi, nim ktoś przyjdzie ich ponaglić, nie spiesząc się jednak, aby dotrzeć do drzwi. Pragnął możliwie, jak najlepiej opóźnić chwilę, dotarcia do pokładu, by chłopiec zaznał jeszcze chwilę swobód, nim zazna najokrutniejszych tortur piekielnych.

-Kiedy jestem w swojej pierwotniej postaci, widzę kolory oczu. Wiedziałeś, że oczy właśnie są najszczerszą częścią ciała każdej istoty? Nawet martwej. Mój gatunek uważa, że są zwierciadłami duszy i jeśli są szare, wyblakłe, bądź mętne to znaczy, że osoba jest zła, skąpana w kłamstwie i niewdzięcznej krwi. Jeśli mają intensywny odcień koloru błękitnego, to znaczy, że jest dobra, pełna szczerości i zaufania... Teraz ich nie widzę, lecz jak sądzę, wciąż potrafię czytać przyszłe zamiary w spojrzeniu - Wyszeptał chłopiec, z różowymi, zawstydzonymi policzkami przyznając się do jednej z wielu umiejętności. Wiedział, że ludzie tego nie potrafili, ponieważ on sam nie dostrzegał już odcieni w swej ludzkiej postaci, co go przerażało... obawiał się, iż stracił już tę umiejętność... Choć może ona powróci wraz z jego ogonem? Tęsknił za nim. Tęsknił za uczuciem wody obejmującej tak stabilnie jego ciało.

Wooyoung dostrzegł, jak ciemnowłosy znów powiódł spojrzeniem do drzwi, gotów, aby otworzyć je niezwykle wolno. Obaj nie wydali się chętni, aby opuścić pomieszczenie. To byli sami, bezpieczni... teoretycznie.

-Chyba nie chcę wiedzieć, jaki kolor mają moje - Mruknął San z lekkim, całkiem urokliwym uśmiechem, który rozczulał głośno bijące, świecące serduszko Syreny, która uniosła swe szczere oczy, teraz obolałe lekko od dawnego kłamstwa, które przejmowało jego serce.

-Dwukolorowe. Bardziej niebieskie - Oczy człowieka wpadły wprost na dół na drobne ciałko chłopca w swych ramionach z ciekawością godną poszanowania - Robisz rzeczy złe, ale w dobrym celu i o dobrej myśli, nigdy nie robiąc tego dla własnej korzyści. Nie jesteś ani dobry, ani zły, co jest lepsze, ponieważ jesteś w stanie zrobić wiele, nie czekając bezczynnie, aż będzie za późno, jak mój gatunek - Skamlał cicho Wooyoung, zastanawiając się, czy nie powinien przerwać... po prostu zakończyć swych słów, już nie tylko dlatego, że mogło to się skończyć źle dla jego rodziny, kiedy zdradzi za dużo prawdy, ale obawiał się, iż jego bratnia dusza nie jest zainteresowana głupią gadaniną... Zwykle niewiele osób chciało go słuchać, a on o tym wiedział, lecz nie mógł powstrzymywać się przed chęcią rozmowy. Uwielbiał to.

-Ciekawe... Nigdy nie powiedziałby', że mam w sobie cokolwiek dobrego, ale niech ce będzie - Mruknał San, wydając się wciąż dość ciekawym, powoli, z ciężkim oddechem wychodząc na korytarz przez stare, spróchniałe już w wieku miejscach drzwi - Dlaczego tak sądzisz o swoim gatunku, Wooyoungie?

-Wooyoungie? Ta ładna dziwka, ma na imię Wooyoung? - Ramiona człowieka podświadomie mocniej zacisnęły się na drobnym ciałku chłopca, kiedy znajomy im głos jednego z tych, którzy pilnowali tak nieudolnie ich celi tej nocy, rozbrzmiał w cienkim korytarzu pod pokładem, pomiędzy strukturami obudowanych pokoi.

-Zamknij s'ę - Warknął ciemnowłosy z nienawiścią w swym głosie, jednak to nie dało wiele do namysłu, ani jednemu, ani drugiemu, kiedy ich spojrzenia uwięzły w szczupłych nogach Syreny, odzianych tym razem w spodnie, brnąc dalej, aż San w akcie swej zaborczości nie odwrócił się, ukrywając bezbronnego chłopca przed ich spojrzeniami. I Wooyoung był mu wdzięczny, obejmując swoimi małymi dłońmi ciemną tkaninę jego koszuli, chwytając ją mocno, aby znaleźć się jak najbliżej drugiego ciała.

-Jak mogłeś zniszczyć coś tak pięknego. Teraz ciężej będzie go zerżnąć...

-Zamilcz, nim...

-Wyrwiesz mi język? Gówno zrobisz pchlarzu Kapitania! I opuść go, choć na chwilę, a wierz mi, długo nie zostanie tak pusty...

Wooyoung otworzył szeroko oczy, słuchając ich poniżających i niemoralnych słów, czując się brudnym na sam ich wydźwięk. Po jego małym ciele przebiegł paskudny dreszcz, kiedy skulił się bardziej w silnym objęciu, modląc się do swej Bogini, aby ta ocaliła go... Aby San go ocalił, zanim będzie za późno. Nie mogli przecież zrobić tego bez jego zgody, prawda? 

A co jeśli mogli? Co jeśli nic ich nie powstrzyma i on...

Poczuł, jak całe jego ciało drży w głębokim przerażeniu na samą tę myśl, nawet nie zwracając uwagi, kiedy San zabrał go z dala od paskudnych ludzi, chroniąc go jak najlepiej, zanim słowa staną się jeszcze gorsze, bardziej opisowe i nienawistne. Choć Wooyoung już nie słuchał, zbyt oszołomiony i przerażony, iż rzeczywiście mogłoby się to wydarzyć.

Jego ramiona zacisnęły się przy ciele człowieka o czarnych włosach wystarczająco mocno, by krzyczeć niemo, iż jeśli go puści, zginie. Przynajmniej mentalnie.

-Już dobrze, Wooyoung. Nie zranią c'ę. Będę przy tobie - Wyszeptał San, mając nadzieję, że jego słowa będą wystarczająco szczere dla Syreny i pomogą zapewnić jej odrobinę komfortu, choć wiedział, iż nie do końca były prawdą. Nie mógł go bowiem w pełni ochronić. Nie mógł uczynić wiele, by oszczędzić chłopcu strachu i nienawiści, ani tego... tego, co było najgorszym. Nie na pozycji, którą zajmował. Nie, będąc zupełnie sam przeciwko całej załodze, która tak rozpaczliwie w tej chwili poszukuje czegokolwiek, aby wsadzić i zadowolić swoje swędzącej kutasy.

Chcecie jeszcze jedną część, gdzie Syreny będą rzeczywiście agresywnie i odważne? Proponuje: [Uwaga spoiler]


SeongJoong.

Beyond The Oceans // WooSanWhere stories live. Discover now