ℜ𝔬𝔷𝔡𝔷𝔦𝔞𝔩 𝔱𝔯𝔷𝔶𝔡𝔷𝔦𝔢𝔰𝔱𝔶 𝔡𝔯𝔲𝔤𝔦

143 13 6
                                    

Zazdrość. Zazdrość to okrutne uczucie. Wyżerające od środka twą duszę.  San czuł pustkę w swym sercu. Robił niemal już desperacko wszystko, aby ochronić tę niewielką Syrenę, która ujęła do obłędu w swej malutkiej, urokliwej dłoni jego zaciśnięte serce. 

I może rzeczywiście przesadzał? Kiedy na początku tego dnia dojrzał po raz pierwszy, jak jego chłopiec był w opałach, uwięziony boleśnie pod obcym ciałem mężczyzny, był zbyt wysoko, aby dotrzeć do niego tak szybko. Czuł ból, kiedy dostrzegł, jak ten kuli się nieopodal obcego człowieka, którego nie znał... Zaufanie było rzeczą zawsze wątłą, lecz Wooyoung nie mógł jeszcze tego wiedzieć, co sprawiało, iż San doświadczał czegoś, czego nie czuł od tak dawna... Strach - strach w jego najczystszej i najbardziej nieprzewidywalnej formie. Wooyoung był naiwnym dzieckiem, które wciąż nie znało okropności tego świata, nie wiedząc, na jaki stół rzuca swoje karty... Karty niemal ze złota, jeśli spytałby o ich ligę.

Krążyło bowiem wiele plotek i teorii na tematy Syren na tym okręcie, a większość dotyczyła nie tyle ich piękna wizualnego, co budowy ciała, a przy niemal pięćdziesiątce mężczyzn, którzy od przynajmniej dwóch miesięcy nie zaznali przyjemności kobiecego ciała...

Najedzony jedynie mruknie. Głodny poliże. Wygłodniały... jego gust nie jest wysublimowany. Nie, on pożre absolutnie wszystko, co rzuci się w jego stronę. Tak działał głodujący drapieżnik. Nie obchodzi go świeżość ofiary, nie wybrzydza w jej smaku. Ci mężczyźni zadowoliliby się każdym żywym stworzeniem, które nie jest w stanie się obronić... Wooyoung zaś był niemal niebiańską nagrodą. Świeżą, młodą, spasioną antylopą ze złamaną nogą, która jedynie oczekuje, aż stado lwów pożre je bezmyślnie, nawet nie spoglądając w te błagające oczy.

San nie był również w pełni idealnym... Nie był taki w ogóle, a w zasadzie daleko mu było do tego. Był jednym z tych lwów, pragnących tej biednej ofiarki we swych szponach... lecz on odmiennie, nie chciał dostrzec strachu w jej oczach, pragnął oddać wszystko, postarać się, aby ta oddała mu się dobrowolnie w całości, czerpiąc przyjemność z tego, iż pożera ją w całości.

Był drapieżnikiem... zapewne jednym z silniejszych na tym przeklętym okręcie, jednak oni nie musieli o tym wiedzieć. Taki drapieżnik jednak nawet głodujący, nie zadowoli się byle zdobyczą... Choi nigdy nie pragnął niczego o niskim poziomie... Wręcz przeciwnie, Wooyoung był bardzo cenną sztuką... Naiwną, ale cenną i pragnął go przyjąć w swe ciasne objęcie, chronić i troszczyć się o niego tak, jak na to zasługuje.

Tym razem jednak, kiedy zobaczył, jak dwóch paskudnych drani próbuje tak podstępnie zrujnować jego niewinne, naiwne szczęście... Wypchać jego usta rumem i zatruć jego trzeźwy, choć i tak nieświadomy czyhającego zła umysł...

Może rzeczywiście go poniosło. Może pozwolił zazdrości przejąć jego ciało./ Może nie powinien był iść tak daleko, ale od tak dawna... od tak wielu godzin był paskudnie sfrustrowany i świadomie zazdrosny, iż jego maluch obraca się w towarzystwie kogoś obcego, iż pozwolił wyładować, choć odrobinę tego na ciele niegodziwego mężczyzny.

Wiedział, że się nie mylił. Wiedział, iż będą chcieli zranić jego chłopca, lecz... lecz nie spodziewał się, że Wooyoung stanie po jego stronie. Przecież nie zasługiwał na nawet towarzystwo tego chłopca, a on...

To było bolesne dla Sana, lecz nie zamierzał zaprzeczyć osądowi Syreny. Był okrutnikiem, był paskudnym idiotą, ale nie chciał nigdy sprawić przykrości malcowi, choć wolał to i borykać się z jego nienawiścią, niżeli dostrzegać łzy już po tym, jak zda sobie sprawę, iż został wykorzystany.

Choi zacisnął supeł u szczytu ogromnego płótna, upewniając się skutecznie, iż ten nie rozwiąże się, czy osunie, rujnując maszt w najmniej spodziewanym momencie. Praca była jednak dobrze wykonana, a on mocno dziękował Jongho za wszelkie lekcje, jakie zostały mu dane. Powolnym, uważnym krokiem wrócił po cienkiej beli drewna, wędrując wprost do masztu, aby z wolna zejść po niewielkiej, podziurawionej drabinie. 

Nie spieszyło mu się, by powrócić na ziemię, zwykle rozkoszował się przyjemną samotnością i chłodną bryzą muskającą tak ekspansywnie jego rozgrzany kark. To było przyjemne, wystarczająco, aby zatrzymał się na kilka chwil, oddychając chłodnym powiewem najprzyjemniejszej z wolności. 

Kochał podróże morskie i oceaniczne na swym okręcie, nie ważne, w jakie miejsce on płynął, a jego serce pragnęło powrócić do dni, kiedy jego życie nie było tak zawiłe. Gdy wykonywał wiernie rozkazy swego Kapitana, pławiąc się w jego pochwałach i rozkoszując ciepłymi, bogatymi ucztami, które były urządzane każdego dnia w nagrodę za ich ciężką pracę. Tęsknił za śmiechem i wygłupami... Pragnął wrócić do tamtych dni, kiedy zalewali się w błogiej swawoli, wolni... nieuwiązani przez śmierć, czy posłuszeństwo biesiadując, zabijając i czerpiąc wszelkie inne radości życia.

San pragnął pokazać ten świat Wooyoungowi. Świat wolności, kiedy nie martwisz się, iż twój kamrat okaże się wrogiem, który wepchnie nóż pod twe żebra. Świat spokojnego snu i zabawy, gdzie mogli czerpać wszystko, co tylko zapragnęli z mijającego dnia, nie obawiając się o jego koniec.

Pozwoliłby Wooyoungowi robić wszystko, co chłopiec tylko by zapragnął. Pływać w wodzie, bezpieczny, jako członek jego załogi, czy pijąc z nimi, zabawiając się dostatkiem jedzenia... każdego rodzaju, jaki tylko by zapragnął. Nie byłby hipokrytą, zapewniłby mu tak wiele ludzkich ciał ze świeżymi, bijącymi sercami, jak wiele Syrena by chciała. Mógł mu oddać absolutnie wszystko, aby chłopak pozostał przy jego boku... o ile go rzeczywiście wybierze.

Dla chłopca pocałunek może był znaczący, lecz dla niego nie do końca, więc nie chciał zbyt uprzykrzać się mu, nie potrafiąc przełamać swojego umysłu.

Powoli zszedł do końca, pozwalając, aby ostatni promień ciepłego słońca minął wraz ze stukotem jego buta uderzającego o pokład.

I wtedy zamarł, dostrzegając scenę przed sobą, czując czystą wściekłość... Wooyoung będzie musiał wybaczyć mu to, co właśnie uczyni.

Beyond The Oceans // WooSanWhere stories live. Discover now