13. Afirmacja

9.5K 237 63
                                    


***

Ubranie krótkiej czarnej spódnicy z rozcięciem na udzie i zawiązanie krótkiej czarnej bluzki na długi rękaw zajęło mi sporą część czasu ale koniec z końców zdążyłam wyszykować się na czas.

Na wierzch zarzuciłam skórzaną kurtkę długości spódnicy i czarne kozaki za kolano, które ostatnio stały się u mnie normą na każde wydarzenie.

Poprawiłam swoje pofalowane ciemne włosy i chwyciłam czarną małą torebkę. Zerknęłam przez okno w salonie i dostrzegłam bordowy SUV Kristy, którym miała po mnie przyjechać.

Wypsikałam się swoim różanym perfum i niemalże zbiegłam po klatce schodowej, gotując się z podekscytowania.

— Cześć Britney! — krzyknęła ciemnoskóra kobieta, wystawiając przez okno rękę.

Wpakowałam się na tylne siedzenia i ruszyłyśmy z piskiem opon w drogę.

Ten wyjazd to była moja najlepsza decyzja od dawna.

Kilkanaście minut później parkowałyśmy samochodem pod znanym kalifornijskim klubem, w którym roiło się od ludzi w środku, jak i na zewnątrz. Ciekawiło mnie, o której godzinie tam wejdziemy.

Wysiadłyśmy z samochodu, równo trzaskając drzwiami i żwawym krokiem ruszyłyśmy w stronę kolejki.

— Napisz do Ryena — powiedziała Rebeca, szturchając blondynkę.

Kristy posłusznie wyjęła z swojej małej brązowej torebki telefon i wystukała szybko wiadomość.

— Idziemy - oznajmiła gdy jej telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości.

- Kto to Ryen? — spytałam, gdy Kristy prowadziła nas na tyły klubu.

— Ryen to ochroniarz tego klubu, który jest bratem Kristy. Jak tu bywamy to często z tego korzystamy i wchodzimy tyłem bez kolejki — odparła Rebeca, wzruszając ramionami.

Uśmiechnęłam się w jej stronę i rozglądałam się po przemierzanym przez nas parkingu. Chwile później przed nami pojawił się wysoki mężczyzna z krótkimi blond włosami na przedziałek, ubrany w czarny ochroniarski strój.

— Właźcie, Ryen — powiedział, podając do mnie rękę.

Uśmiechnęłam się miło do chłopaka i odwzajemniłam jego ciepły uścisk dłoni. Z daleka wyczułam ładne słodkie perfum. I z daleka też widziałam podobieństwo Ryana z Kristy.

Weszłyśmy w głąb klubu i nie było czuć woni alkoholu zmieszanego z potem i zapachu fajek. W środku panowała ładna mieszanka perfum, eksluzywnych drinków i hałas. Ogromny hałas muzyki z głośników, rozstawionych po całym klubie. Wszędzie przebijały się neonowe światła, a przy ścianach klubu stały czarne skórzane kanapy z stolikiem po środku. To były loże.

Rozejrzałam się za dziewczynami i wspólnie powędrowałyśmy do baru. Na start wypełniając nasz organizm dwoma kieliszkami różnych trunków.

Kristy poszła dawno na parkiet, a ja z Rebecą nadal zapijałyśmy nasze smutki, które naturalnie wypłynęły podczas rozmowy. Mimo, że próbowałam uważać na to co mówię to alkohol w ogóle mi tego nie ułatwiał.

The Lawyer #1Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz