VIII

244 14 0
                                    

Jego zdanie o podróży do Brazylii wybiło mnie z rytmu. Nagle zaczęłam wracać wspomnieniami do lat dzieciństwa.
- To naprawdę cudowny pomysł. Pozwól mi, że będę z Tobą w stałym kontakcie i gdy tylko będziemy obydwoje mogli zrobić sobie przerwę, od razu spełnimy to postanowienie.
- Zgoda - uśmiechnął się do mnie, po czym ja wypiłam szampana, a on wodę, bo chyba miał zamiar prowadzić. Zjedliśmy kolacje, która swoją drogą była wspaniała. - Gotowa na deser?
- Czemu nie - zaśmiałam się. Neymar wyciągnął telefon i wykonał 3-sekundowy telefon, po czym wstał, podszedł do mnie i wziął mnie za rękę. Muszę przyznać, że miał je bardzo miękkie.

Kroczyliśmy w stronę wyjścia ze stadionu. Przyznał mi, że wybrał akurat to miejsce, bo tam dziennikarze, gdy nie ma żadnego wydarzenia, nie mają po prostu wstępu, a sam już widział i słyszał niektóre plotki. Otworzył mi drzwi do swojego luksusowego Mercedesa i za chwilę usiadł na miejscu kierowcy.
- Mówiłaś, że Emily jest chora, prawda? - spytał.
- Prawda.
- Pewnie chciałyście odwiedzić muzeum Louvre..
- Żartujesz sobie.

Nie żartował. Zaparkował auto i wysiedliśmy przy jednym z obowiązkowych miejsc do odwiedzenia w Paryżu. Jak się okazało, wykupił całe to miejsce do dyspozycji naszej dwójki. Nikt inny nie mógł tam wejść. Załatwił nam tour po całym Louvrze. Zanim przeszliśmy do zwiedzania, zatrzymałam go, przyciągnęłam do siebie i pocałowałam.

Gdy obeszliśmy już wszystko, dobiegała północ.
- Wiesz, że nigdy tu nie byłem?
- Naprawdę? Masz takie dzieła sztuki pod nosem, nie ciągnęło cię tu?
- Bardzo chciałem to wszystko zobaczyć, ale jaka z tego frajda jak jesteś z tym wszystkim sam - zrobiło mi się go szkoda. W tym wielkim świecie, gdzie na każdym kroku go obserwowano, spekulowano, nie miał nikogo przy kim mógłby położyć się do łóżka, po prostu przytulić i iść spać. Dlatego ja go przytuliłam. Gdy już mnie puścił, odgarnął moje włosy i tym razem on pocałował. Nasze usta złączyły się w idealnej harmonii, oddech był nierówny, a ręce błądziły po ciele.

Obydwoje poszliśmy do auta, gdzie tym razem szofer spytał o miejsce docelowe. Powiedziałam adres mojego hotelu. Napiliśmy się szampana, którego brazylijczyk miał schowanego w jednej ze skrytek.
- Chodź - powiedziałam, gdy byliśmy już na miejscu. Wyskoczył z auta jak poparzony. Przed pójściem do pokoju zachaczyliśmy jeszcze o bar, gdzie zamówiliśmy sobie drinki. Byliśmy tak ciekawi, że z niecierpliwości wypiliśmy je duszkiem. Alkohol wdał się nam w krew i szliśmy pod jego wpływem po schodach na samą górę. Otworzyłam drzwi i sekundę po ich zamknięciu zostałam do nich przygnieciona ciałem Neymara. Jego delikatna ręka sunęła po mojej nodze, która oplatała jego biodra, aż w końcu spotkała się z guzikiem moich spodni.
- Mogę? - spytał. Kiwnęłam głową potakująco, po czym w mgnieniu oka pozbył się dolnej części mojej garderoby. Ja, żeby nie pozostać dłużna, zdjęłam z niego koszulkę. Ukazało mi się jego idealnie wyrzeźbione ciało, mnóstwo pięknych tatuaży. Dotknęłam go, co wywołało jego, jak i moje ciarki. W ułamku sekundy przenieśliśmy się na łóżko, gdzie on pozbył się swoich spodni.
- Jesteś tego pewna? - ponownie spytał.
- Tak.
Wyciągnął prezerwatywy z kieszeni, po czym pozbył się mojego topu, swoich bokserek i moich majtek. Byliśmy nadzy, ale rozpaleni. Zatrzymał się na sekundę i powiedział:
- Jesteś przecudowna.
Te słowa sprawiły, że podniosłam się i go pocałowałam. Rozpoczęło to serię, długich namiętnych pocałunków. Odepchnął mnie od siebie, tak abym upadła na łóżko, co spowodowało mój cichy jęk. Powoli zjeżdżał ustami po moim ciele - od ust, po szyję, obojczyki, piersi, brzuch, aż w końcu dotarł do mojego miejsca intymnego. Przyłożył do niego swoje rozgrzane palce i je musnął, co powodowało moją frustrację. Cicho się zaśmiał, by zaraz je we mnie włożyć. Chwilę nimi poruszał, co sprawiło, że zrobiło mi się niesamowicie gorąco. Wyjął je, po czym założył zabezpieczenie i poczułam jego członka pomiędzy moimi nogami. Pochylił się nade mną i pocałował w momencie, gdy powoli we mnie wszedł. Złapaliśmy niesamowite połączenie, poruszaliśmy się harmonijnie, zgrabnie i tak, abyśmy oboje czerpali z tego jak największą przyjemność.

Gdy oboje skończyliśmy, położyliśmy się obok siebie. Neymar poszedł się odświeżyć, co zrobiłam również. zaraz po nim. Pachnący, położyliśmy się z powrotem do łóżka.
- Dziękuje - powiedział, gdy widział, że powoli odpływam.
- Za co? - mruknęłam zmęczona.
- Czuję, że poznałem osobę, która w końcu wprowadzi spokój w moim życiu, która będzie ze mną u boku, nie ze względu na popularność czy te przeklęte pieniądze. Tylko za to kim naprawdę jestem.

Obudziłam się rano dzięki słońcu, które padało mi prosto na twarz przez szparę pomiędzy zasłonami. Przetarłam oczy i gdy zobaczyłam, że koło mojego boku nie ma mężczyzny mój humor automatycznie zrzedł. Poprzewracałam wszystko co się da, by znaleźć jakąś wiadomość. Chwyciłam do ręki telefon. Nic. Zero wiadomości, nieodebranych połączeń.

Czyli byłam tylko na jedną noc.

Nie mogłam w to uwierzyć. Tak po prostu go nie było, znów zniknął bez słowa. Łzy zaczęły napływać mi do oczu, przez co zamazał mi się obraz. Nogi zrobiły się jak z waty. Rozbolała mnie głowa.

Ubrałam się w dresy, związałam włosy, nie dbając o to jak wyglądam i poszłam do najbliższego sklepu. Kupiłam lody w pudełku, tanie wino i ciepłe croissanty, które były tam na każdym kroku. Żyłam jak w transie. Wstąpiłam jeszcze do apteki po jakieś leki dla przyjaciółki i to właśnie prosto do niej się udałam. Zapukałam do drzwi i zastałam ją w podobnym stanie jak dnia poprzedniego.
- Nienawidze chłopców - rzuciłam na przywitanie. - Weźmy my się pobierzmy.
- Gdbym nie miała Jackson'a, zgodziłabym się.
Usiadłam na jej łóżku, wywaliłam zakupy na kołdrę i poklepalam miejsce obok siebie, żeby do mnie dołączyła.
- Jak się czujesz? - spytałam.
- Nie najgorzej, chociaż nie mam siły na nic.
- Co ty na to, żeby wrócić szybciej? Powiedzmy w piątek rano? - zaproponowałam, po czym obserwowałam zdezorientowaną minę dziewczyny.
- Ja już chyba nie nadążam. Nie chcesz zostać tu jak najdłużej i nacieszyć się swoim romansem z piłkarzykiem?
- Znów to zrobił, Emily. Znowu zostawił mnie bez słowa.
- Matko, chodź tu - przyciągnęła mnie do siebie, tak, żebym mogła położyć głowę na jej kolanach. Jej szlafrok namakał moimi spływającymi łzami. Nie płakałam, lecz na myśl o tym, chociażby co mi powiedział dnia poprzedniego, coś w środku pękało i nie potrafiłam kontrolować swojego umysłu.

Obydwie stwierdziłyśmy, że wcześniejszy powrót będzie dla nas lepszy. Dla Emily ze względu na zdrowie, dla mnie - ze względu na kolejnego gnojka na mojej drodze. Nie zaliczałam go do żadnej poważnej relacji, ale przysięgam, że nie miałam pojęcia o co chodziło w tej jego durnej grze. Mówił jedno, robił drugie. Moja psychika nie pozwoliłaby mi na przejście przez to wszystko drugi raz, więc wolałam odpuścić, niż później jeszcze bardziej cierpieć.

Do Stanów wróciłyśmy w piątek o 7 rano, ze względu na zmianę czasu. Mnie złapał jetlag, jednak moja towarzyszka przez chorobę i tak była jakaś cofnięta, więc na niej dużej różnicy ta podróż nie zrobiła.

Przez następne dni korzystałam jeszcze z urlopu. Poszłam do fryzjera odświeżyć kolor, bo odrost zrobił się kilkucentymetrowy, a chłodny blond stał się zdecydowanie za ciepły. Rozpakowalam ogromną walizkę w sobotę wieczorem, dlatego niedziela była przeznaczona na totalne leniuchowanie. Wstałam bez budzika, zjadłam pożądne śniadanie, po czym do końca dnia siedziałam przed telewizorem oglądając serial. Tak mnie wciągnął, że obejrzałam cały w jeden dzień, robiąc jedynie przerwę na jedzenie czy skorzystanie z toalety. Pod wieczór wzięłam gorącą kąpiel z lampką czerwonego wina w ręce.

Wstałam i wiedziałam, że przekraczając próg firmy, zacznę prawdziwy maraton.

promise me ney.Where stories live. Discover now