XIII

235 18 1
                                    

Kocham latać samolotem. Generalnie podróże, zaraz po projektowaniu, to moja pasja. Jednak zwykle byłam bardziej skupiona na pracy i nie znajdowałam dla siebie czasu wolnego.

Chyba pora to zmienić.

Wysiadłam z samolotu na lotnisku w Paryżu. Znów wdychałam powietrze w tym, mimo różnych wspomnień, pięknym miejscu. Uśmiechnęłam się na samą myśl mojego planu.

Taksówką pojechałam do hotelu, innego niż ostatnio. Był równie piękny, położony prawie w samym sercu miasta. Hotelowy pomógł mi z walizką, przekroczyłam próg mojego pokoju i padłam na łóżko. Zegar pokazywał godzinę 12-stą.

Czas zleciał mi bardzo spokojnie. Odespałam, zjadłam i ogarnęłam się na mecz. Troszeczkę się stresowałam, ale to chyba bardziej adrenalina i podekscytowanie całą tą sytuacją.

Zamówiłam ubera i pojechałam na stadion. Usiadłam na swoim miejscu i czułam się trochę nieswojo będąc tam sama, ale wiedziałam, że moja samotność nie potrwa długo, a dokładnie jakieś może dwie godzinki. Piłkarze wyszli na murawę, ustawili się i zaczęła się gra. Ney nie zauważył mnie na trybunach, możliwe, że stresował się i nie przykuwał do nich uwagi.

Gdy strzelił gola, widziałam jego zdenerwowanie. Nie wiedziałam o co chodzi, ale starał się cieszyć sytuacją.

Wydarzenie skończyło się, PSG wygrało 1-0. Zawodnicy schodzili już powoli z pola gry i dopiero wtedy, gdy brazylijczyk chodził dookoła i dziękował kibicom, zauważył mnie.

Zatrzymał się i mimo tego, że stał kilkadziesiąt metrów ode mnie, potrafiłam dostrzec w jego oczach iskrę. Wziął głęboki oddech i otrzepał się, przetarł oczy na znak niedowierzania. "Co ty tu robisz?!" wyczytałam z jego ruchu ust. Wstałam z krzesełka i nie zastanawiając się, udałam się prosto do szatni. Nie weszłam tam, bo nie miałam odpowiedniej plakietki, ale czekałam tuż przy wejściu.
- Wpuśćcie ją! - usłyszałam od jednego z ochroniarzy. Uśmiech pojawił się na mojej twarzy, bo wiedziałam, że to sprawka 10-tki. Dumnym krokiem szłam do drzwi, nie pukając weszłam. Centralnie na wprost siedział Neymar. Wstał i przedarł się przez triumfujących kolegów z klubu i niemal podbiegł do mnie. Złapał mnie i mocno przytulił.
- Co ty tu, do jasnej cholery, robisz?! - zapytał z niedowierzaniem i ogromnym uśmiechem na twarzy.
- Niespodzianka.. - spokojnie odpowiedziałam, po czym zostałam obdarzona buziakiem. Towarzystwo trochę ucichło i wpatrywało się w nas dwóch.
- Chłopaki, to Bianca - przedstawił mnie piłkarzom. Kilku podeszło i podało mi ręce. Ale nie wszyscy. Tylko jeden nie wstał, a był to Mbappé, który siedział i się mi uważnie przyglądał. Złapaliśmy kontakt wzrokowy i przez chwilę go nie odrywaliśmy. Szybko jednak się otrzepałam i odwróciłam do mojego faceta.
- A więc? Co teraz?
- No to może ty mi powiedz - odpowiedział.
- Idź się ogarnij, ja na ciebie poczekam i razem możemy jechać na kolację, jeżeli masz ochotę.
- A coś na deser? - zauważyłam jak jeden kącik jego ust idzie w górę. Mrugnęłam do niego i opuściłam pomieszczenie. Na odchodne rzucił, że mam znaleźć jego ochroniarza i czekać na niego w aucie. Tak też zrobiłam.

Siedziałam i przeglądałam Instagrama, gdy do samochodu wszedł Ney.
- Do domu, proszę - powiedział do kierowcy. Zestresowałam się, bo wiedziałam, że pierwszy raz się tam znajdę i mężczyzna chyba to zauważył, dlatego przybliżył się do mnie objął mnie ramieniem, po czym pocałował w czubek głowy.

Gdy dojechaliśmy na miejsce nie mogłam uwierzyć własnym oczom. Stanęliśmy na ogromnej posesji, która bardziej przypominała mi hotel, a nie dom.
- Piłkarzom przewraca się w głowie - skomentowałam. Zaśmiał się, po czym postanowił zrobić mi po nim tour.

- Po jaką cholerę ci mała sala kinowa?
- Na spotkania z przyjaciółmi. Wyobrażasz sobie mnie w kinie w centrum miasta? To nie byłby relaks czy jakieś rozerwanie, bo wszędzie zaczepialiby mnie ludzie - powiedział, po czym zauważyłam smutek na jego twarzy. Bez zastanowienia podeszłam bliżej i go przytuliłam. Było mi tak przykro. On nie miał normalnego życia.

Kolację przygotowała nam jego prywatna kucharka. Siedzieliśmy na tarasie, bo pogoda była tego wieczoru cudowna. Widok zabierał dech w piersiach. Byłam tak zakochana we Francji.
- O czym myślisz? - przerwał mi moje odpłynięcie w świat wyobraźni mężczyzna.
- O tym, o czym chciałam ci powiedzieć już jakiś czas temu. Przez to, że wyznaczyłeś mnie do zaprojektowania twojego hotelu w Saint-Tropez, dostałam dowolność pracy. Wpadłam na pewien pomysł. Jest mega szalony.
- No to słucham - powiedział z uśmiechem, popijając alkohol w jego szklance.
- Od stycznia rusza budowa i muszę kontrolować prace, dlatego mogę zamieszkać na ten czas we Francji, ale o tym już wiesz. Co gdybym wynajęła sobie mieszkanie tutaj, w Paryżu? Moglibyśmy częściej się widywać..
- To genialne. Jesteś g e n i a l n a.
- Ale zaczekaj, to nie koniec. Gdy skończy się praca nad hotelem, mogłabym być niezależna.
- Co masz na myśli?
- Otwarcie własnej firmy. Wiem, to bardzo odległa przyszłość i niesamowicie dużo zawdzięczam Florydzie, ale chcę być własnym szefem. Chcę, może nawet, uciec ze Stanów, nie wiem. Ale wiem, że posiadanie czegoś swojego wiąże się z dużą odpowiedzialnością, cierpliwością i zaangażowaniem, ale pomyśl o tym, jakie byłoby to cudowne.
- Wiedz, że masz moje całe wsparcie. Nawet to finansowe..
- A a a, o kasie nic nie mów. Nie chcę żyć na twoim utrzymaniu, bo mam swoje pieniądze i mogę je zainwestować.
- Po tym, jak wybudujemy ten hotel, ludzie będą ciekawi. Ten projekt jest niesamowity i mogłabyś zyskać ogromne zainteresowanie. To naprawdę dobry pomysł - powiedział, co sprawiło, że ciepło rozlało się po mojej klatce piersiowej.
- Dziękuje.

Po zjedzonej kolacji, gdy zaczęło robić się delikatnie chłodno, poszliśmy do salonu. Ogromnego salonu, z ogromnym telewizorem i ogromną kanapą.
- Muszę jechać do hotelu.
- Serio? Przyjechałaś do mnie i nie śpisz tutaj? Żartujesz sobie, prawda? - zaśmiałam się.
- Po rzeczy może co - na moje słowa przewrócił oczami. Wydostałam się z jego objęć i pocałunków, które składał na mojej szyi i wzięłam torebkę.
- W tej szufladzie - pokazał palcem na komodę - są kluczyki do aut.
- Do aut? Liczba mnoga?
- Mhm. Weź sobie które chcesz i jedź. Bez sensu zamawiać taksówkę czy ubera - wytrzeszczyłam oczy na jego słowa, ale największy szok spotkał mnie, gdy faktycznie otworzyłam szufladę.
- Kurwa - powiedziałam cicho do siebie. Ferrari, Mercedes, Audi, Maserati i jeszcze kilka innych. - Nie ma takiej opcji. Ja się boje. Jeszcze coś ci zarysuję - po moich słowach zaśmiał się, podszedł do mnie i wyciągnął kluczyki do Range Rover'a.
- Masz, ten będzie ci pasowal - powiedział i pocałował mnie w policzek. Z szokiem i strachem wymalowanym na twarzy wyciągnęłam rękę. Mężczyzna zaprowadził mnie do garażu, gdzie te wszystkie cacka stały i pokazał mi to, którym miałam jechać.
- Wyprowadź mi je z garażu, błagam - powiedziałam. Naprawdę srałam pod siebie, że coś zrobię. Wsiadłam za kierownicę i poczułam taki komfort, jakiego chyba nigdy w aucie nie czułam. Powoli wyjechałam z posesji i udałam się w stronę hotelu, zaraz po tym jak wpisałam adres w nawigację.

Jazda ulicami Paryża z piosenkami mojej playlisty na pełnej głośności to coś czego nie wiedziałam, że potrzebuję.

I gave my heart
Speedin' car goin' 90 in the rain
She took my heart, filled it with nothing but pain
This beat in my dance is not for romance
I wanna stay but, playboys, we don't dance, dance, dance
So I won't dance again, oh, baby
No, I won't dance again

Wykrzykiwałam resztki bólu z mojego serca i zapominałam, że istniał. Tak bardzo cieszyłam się tą chwilą.

promise me ney.Where stories live. Discover now