XI

217 18 13
                                    

Dojechałam na miejsce, gdzie co chwilę podjeżdżali inni architekci. Powoli szłam do sali konferencyjnej. Przekroczyłam próg wielkich drzwi i moim oczom ukazał się ogromny ekran, stół i mnóstwo krzeseł. Podeszłam do kilku ludzi, uścisnęłam kilka dłoni. Zajęłam swoje miejsce, otworzyłam laptop i wszystko sobie przygotowałam.

Wszyscy już czekaliśmy na tą najważniejszą osobę, inwestora. Na przeciwko mnie siedział bardzo przystojny mężczyzna. Oliver Mendes, takie nazwisko widniało na jego plakietce.

Nagle otworzyły się drzwi i wszedł ochroniarz.
- Nie no kurwa, to są jakieś pierdolone żarty.. - powiedziałam szeptem do siebie. Tym tajemniczym klientem był Neymar. To naprawdę stawało się śmieszne. Wzięłam głęboki oddech i znów rozbolała mnie głowa. Usiadł na początku stołu, tak aby miał najlepszy widok na wszystkie prezentacje projektów.

Nadeszła moja kolej. Wstałam, poprawiłam garnitur, wzięłam laptop i głęboki oddech. Wiedziałam, że jestem dobra w swoim zawodzie i nawet on w tym momencie nie wyprowadzi mnie z równowagi.

Tak jak każdy, podeszłam i podałam mu rękę.
- Bianca Harlow, Florida Architecture - przedstawiłam się, mimo tego, że doskonale te informacje znał. Chcąc puścić jego rękę, ścisnął ją mocniej i popatrzył mi się głęboko w oczy. Byłam jak ściana, nie poruszył mną. To w nim widać było dużo emocji. Doskonale wiedział, że tu będę, w przeciwieństwie do mnie. W końcu mnie puścił, gdy odchrząknęłam. Przeszłam do prezentacji. Zgrabnie dobierałam słowa, tłumaczyłam każdy krok. Oglądając prezentacje innych nie widziałam takiego zaangażowania jakie pokazywałam ja. Nie obchodziło mnie to, że to akurat on był inwestorem. Jedyne co się w tym momencie liczyło to wygranie tej pierdolonej konkurencji.

Skończyłam i po raz ostatni przed zejściem spojrzałam mu się w oczy. Wyglądał na zadziwionego, pod wrażeniem, ale również przygnębionego, złego. Ja, uśmiechnęłam się, gdy usłyszałam brawa, które rozpoczął. Byłam ostatnia, więc Santos podchodził do każdego z przybyłych, dziękował, aż w końcu dotarł do mnie. Nie miałam ochoty na więcej konfrontacji z nim tego dnia, ale chyba nie mogłam niestety temu zapobiec. Wziął oddech i już miał coś powiedzieć, gdy to ja to zrobiłam pierwsza.
- Posłuchaj mnie. Nie przyjmę kolejnego tłumaczenia. Widziałam cię wczoraj z tą kobietą. „Czuję, że poznałem tą osobę", tak? Nie rozumiem dlaczego mi to powiedziałeś. Znowu zostawiłeś mnie bez słowa. Dookoła siebie miałam łańcuchy, które ty postanowiłeś poruszyć i zacząć ściągać, ale zostawiłeś je, nie wiem, poddałeś się i teraz są dwa razy grubsze. To, że spojrzysz na mnie smutnymi oczami nie sprawi, że staną się cieńsze, kruchsze czy lżejsze. Zabolało, naprawdę zabolało. Przepraszam - chwyciłam laptop i odeszłam.

Znałam go parę tygodni, a zadał mi ból jakbyśmy byli ze sobą blisko kilka lat. Nie chciałam sobie wyobrażać co by było, gdybyśmy faktycznie byli razem. Bolałoby 10 razy bardziej.

Po powrocie do swojego hotelu od razu po ściągnięciu garnituru i szpilek, poszłam spać. Ból głowy był tak intensywny, że myślałam, że zaraz mi czaszka eksploduje. Po zażyciu kolejnej tabletki szybko usnęłam i spałam dość twardo.

Obudziło mnie walenie w drzwi. Mocne napierdalanie, bo pukaniem bym tego w życiu nie nazwała. Otworzyłam je i tak szybko jak to zrobiłam, z taką samą prędkością je zamknęłam.
- Wpuść mnie - powiedział.
- Nie, nie zrobię tego.
- Bianca, proszę..
Powoli pociągnęłam za klamkę. Brazylijczyk rzucił się do mnie i przytulił. Oddychałam nie równo. Drżąc, delikatnie odwzajemniłam jego uścisk.

Zamknęłam pomieszczenie i pozwoliłam mu wejść.
- Czy ty jesteś nienormalny? Kto o zdrowym umyśle przychodzi do kogoś o 2-ej w nocy i naparza w drzwi? - zadałam mu pytanie, ubierając szlafrok i zmywając makijaż z dnia poprzedniego w łazience.
- Musiałem, przepraszam.
- No więc, słucham. Czego ode mnie chcesz? - spytałam stając przed nim. Siedział na krańcu łóżka, wpatrując się we mnie, jakbym była jakimś aniołem.
- Wybaczenia. To rzecz, której pragnę w tym momencie bardziej niż czegokolwiek innego. Posłuchaj mnie - wstał i złapał mnie za rękę. - Tak jak prosiłaś, nie będę się tłumaczył. Ale chcę, żebyś wiedziała, że niesamowicie żałuję. Wiedziałem, że tu będziesz. Już gdy mi powiedziałaś, wtedy w Paryżu, o tym wyjeździe wiedziałem, że się znów spotkamy. Nie chcę ujawniać nigdzie swojej torzsamości, bo ten budynek i kolejne, w które mam zamiar zainwestować, ma być moim, jak i moich dzieci, zabezpieczeniem na przyszłość. Ale to teraz nie ważne. Chciałbym, abyś dała mi szansę. Jestem inny, media kreują mnie na potwora, porażkę, a dla mnie najważniejsza jest rodzina i przyjaciele. Chciałbym, żebyś też była tego częścią. Pozwól nam spróbować, dać nam szansę.. - dotknął mojego policzka. Zamknęłam oczy.
- Obiecaj mi, Ney. Obiecaj mi, że nie będę musiała znowu cierpieć - łzy spływały na jego rękę.
- Obiecuję - zbliżył swoje usta do moich, delikatnie je musnął.

Poszliśmy spać. Nie w jednym łóżku, on na kanapie. Jeżeli powoli i od początku to powoli i od początku. Gdy wstał lekko pocałował mnie w czoło, przez co ja również się przebudziłam.
- Dzień dobry - powiedział. - Muszę jechać, ale o ile się nie mylę spotkamy się dzisiaj na kolacji.
- W takim razie do zobaczenia.
- Już nie mogę się doczekać.

Wstałam jakiś czas później i postanowiłam, że zadzwonię do Emily. Musiałam jej to wszystko opowiedzieć. Tak jak myślałam, nie uwierzyła mi.

Ogarnęłam się, po całym dniu leniuchowania, do kolacji. Nie myłam włosów, bo spinałam je w przylizanego koka. Ubrałam nową kreację, pomalowałam się nieco mocniej niż zawsze, dodałam biżuterię i byłam gotowa do wyjścia.
- Jak poszło wczoraj? - spytał Aron, z którym jechałam na miejsce.
- Świetnie, byłam, moim nieskromnym zdaniem, najlepsza - zaśmialiśmy się.

Dojechaliśmy do restauracji, gdzie znów spotkałam tych samych ludzi. Przywitaliśmy się z kilkoma z nich i zajęliśmy swoje miejsca przy okrągłym stole. Obok nas usiedli projektanci z Londynu i Hiszpanii ze swoimi partnerkami. Dwa krzesła były jeszcze wolne. Rozejrzałam się i wiedziałam kogo brakuje. Jego.

I tej kobiety.

Długo nie czekaliśmy, bo zaraz się pojawili. Ney wyglądał nieziemsko przystojnie w czarnym welurowym garniturze. Zajął siedzenie zaraz obok mnie. Kelnerzy zaczęli wnosić przystawki, a on wykorzystując moment poruszenia, delikatnie się nachylił i szepnął:
- Jesteś niesamowita - wypowiedział te słowa po portugalsku, tak, żeby nikt inny siedzący koło nas nie zrozumiał. Ciepło rozpłynęło się po moim ciele. Uśmiechnęłam się i puściłam mu oczko.

Po zjedzonym głównym daniu, brazylijczyk wstał i poprosił o uwagę.
- Drodzy Państwo, niezmiernie dziękuje wam wszystkim za przybycie. Wasze projekty zrobiły na mnie ogromne wrażenie. To z jaką szczegółowością podeszliście do zadania jest niesamowite. Jednak wiecie, że musiałem wybrać tylko jeden. To zadanie było trudniejsze niż myślałem, naprawdę - zaśmiał się. - Proszę was o zrozumienie, myślę jednak, że jako dorośli wiemy, że czasami przegrywamy w jakiejś konkurencji. Ja już chyba przywykłem. Albo może nie. Nie, zdecydowanie nie - znów wywołał uśmiechy na twarzach. - Wybrałem ten, który bardzo przykuł moją uwagę. Chciałbym nagrodzić tą utalentowaną osobę jaką jest..

promise me ney.Where stories live. Discover now