IX

228 18 3
                                    

Nie zdążyłam dojść do swojego biura, gdy Maya poinformowała mnie o spotkaniu u szefa. Nie pukając do jego drzwi, weszłam do środka.
- Zaczynamy - powiedział, odpalając prezentację. - Miejsce, w które się udajesz to południe Francji..
- Kurwa.. - przeklnęłam cicho.
- Jakiś komentarz? - pokręciłam głową przecząco. - Francja, konkretnie Saint-Tropez, gdzie klient chce postawić bardzo luksusowy budynek mieszkalny, wpasowujący się w klimat.

Przez następne dwie godziny zostałam bombardowana wiadomościami potrzebnymi mi do pracy. Informacja o tym, że musiałam wręcz przestudiować zachowania klienta były dla mnie zadziwiające. Rozumiem, że to taki mały konkurs o ogromną kwotę, ale żeby wiedzieć jak się przy nim odpowiednio uśmiechnąć? Jednak to nie była najbardziej szokująca wiadomość. Inwestor nie ujawniał swojej torzsamości do samego podania ręki. Jedyne co wiedziałam to fakt, że był koło trzydziestki.
- Naprawdę nic więcej nie możesz mi powiedzieć? - spytałam szefa.
- Zero. Zajebiście dziwne co? - podrapałam się po głowie i przytaknęłam.

Po wyjściu tego dnia z pracy, miałam świadomość tego, że każdy możliwy czas muszę poświęcić temu projektowi. Michael go zaczął, przedstawił mi swoją wizję, ale dał wolną rękę. Dlatego też przez następne dwa tygodnie pracowałam od rana do wieczora. Wszystkie inne projekty zostały przekazane komuś innemu, w tym okresie byłam niedostępna dla nikogo, nie rozmawiałam nawet z rodzicami za dużo. Architektura pochłonęła mnie tym razem jak nigdy. Dokładnie studiowałam szczegóły typowe dla Saint-Tropez. Gdy został mi ostatni tydzień przed wylotem, delikatnie zwolniłam. Wylot miałam w sobotę, 13-stego sierpnia, więc w poniedziałek zaniosłam papiery, prezentacje do wstępnego przeglądu.
- Wow. To właśnie dlatego Ty tam jedziesz. Niesamowite, te detale, ułożenie każdego przedmiotu, jesteś wielka - gdy usłyszałam te słowa od głowy firmy, dostałam skrzydeł. Tego samego dnia wykończyłam wszystko już na dobre, zamknęłam laptop i miałam 4 dni na przygotowanie. Przyznaję, że przez ten czas nie zadbałam o siebie, dlatego to był ten idealny moment.

Umówiłam się na paznokcie we wtorek, w środę postawiłam na odżywienie włosów u fryzjera, a w czwartek udałam się na zakupy z przyjaciółką. Czekała mnie gala charytatywna ze wszystkimi najlepszymi architektami, sama prezentacja i kolacja z inwestorem. Postawiłyśmy na dwie sukienki - na galę: przepiękna, długa, dopasowana, pokryta materiałem, który pod wpływem światła błyszczał jakby był obsypany brokatem. Zakochałam się w niej od pierwszego wejrzenia, a gdy ją przymierzyłam, wiedziałam, że biorę. Jej jasny, odbijający materiał idealnie komponował się z moją karnacją i blond włosami. Druga natomiast była na kolację - czarna, krótka, z długim rękawem, w ramionach sterczała jak marynarka, jednak to co dodawało jej pazura to rozcięcie na piersiach, ktore sięgało niemalże pępka. Na prezentację wybrałam garnitur, bardzo prosty, dopasowywany, w kolorze szarości, jednak to co go wyróżniało od wszystkich innych garniturów to jakby wszyty gorset, który idealnie podkreślał moje kształty.

Nadszedł piątek wieczór. Moja znów ogromna walizka stała prawie całkowicie spakowana. Leciałam tam na 5 dni, chodź czułam się z nią jakbym miała tam zostać na trzy tygodnie. Położyłam się do łóżka i po raz pierwszy od wylotu z Paryża, pomyślałam o Neymarze. Chwyciłam telefon do ręki, otworzyłam aplikację instagrama, gdzie już na po 10 sekundach scrollowania pojawił mi się post jednego z kont dotyczących newsów ze świata show-biznesu, sportu, muzyki. Zobaczyłam zdjęcie mężczyzny triumfującego z wygranej kolejnego meczu swojego klubu. Przesuwałam zdjęcia, na których widać było chociażby samego Messiego czy Mbappé, ale na samym końcu pojawił się brazylijczyk z numerem 10, który mimo zwycięstwa nie wyglądał na szczęśliwego. Opis brzmiał: „PSG wygrywa 2-0 z Dortmundem! 🇫🇷 Przepiękne gole Neymara i Mbappé! Ale czy piłkarz z Brazylii się cieszy? Wygląda na zamłamanego!..". Odłożyłam urządzenie po nastawieniu budzika. Może byłam zbyt emocjonalna, bo byłam przy końcu miesiączki, ale leżąc na boku, po moim policzku spłynęła łza. Zamknęłam oczy i zasnęłam.

Leciałam do Francji z Aron'em, jednym z fotografów współpracujących z naszą firmą. Nie ukrywam, mężczyzna był bardzo przystojny. Musiałam zabrać ze sobą osobę towarzyszącą i to właśnie jego wybrałam. Gdy byliśmy już na miejscu, lokalny zegar wskazywał godzinę 12.
- Transport do hotelu już jest - poinformował mnie towarzysz. Wziął nasze walizki i poszliśmy w stronę wyjścia z lotniska. Dojechaliśmy do hotelu, położonego przy samym brzegu Cheval Blanc. Udaliśmy się do recepcji, by odebrać klucze do pokoi. Udało nam się dostać je na samej górze obok siebie.
- Skusisz się na kolację później? - spytałam Aron'a. Uśmiechnął się do mnie.
- Bez zastanowienia. Bądź gotowa o 19-stej.

Rozdzieliliśmy się. Zamówiłam sobie do pokoju coś do zjedzenia, po czym poszłam spać. Złapał mnie lekki jetlag. Gdy już się przebudziłam, dzięki budzikowi nastawionemu na 16:30, tak żeby zdążyć. Wykąpałam się, umyłam włosy, które następnie wysuszyłam i wyprostowałam. Po wizycie u fryzjera były niesamowicie gładkie i lśniące. Ubrałam się w lekką, satynową, beżową sukienkę, pomalowałam, dobrałam dodatki i byłam gotowa. Gdy zeszłam po schodach, dostrzegłam partnera tego wieczoru.
- Wyglądasz pięknie - powiedział na co zareagowałam jedynie uśmiechem i przewrotem oczu. Chwycił mnie za rękę i przeszliśmy się spacerem do jednej z pobliskich restauracji. Usiedliśmy na przeciwko siebie. Chcąc poczuć rozerwanie, delikatnie przejechałam butem po jego nodze. Posłał mi niesamowicie pociągające spojrzenie i delikatnie przygryzł wargę. Wypiliśmy kilka lampek wina, zjedliśmy i wyszliśmy. Postanowiłam, że wskoczę do wody zaraz po dotarciu do hotelu. Wzięłam ze sobą ręcznik i przebrana w strój kąpielowy i narzutę, wyszłam z pokoju. Gdy idąc po schodach odwróciłam się, znów zobaczyłam mężczyznę. Wypłynęłam kawałek od brzegu i zaraz znalazł się koło mnie. Podpłynął bardzo blisko, złapał za moje nogi, tak aby oplatały jego biodra. Rozpoczął serię pocałunków, zaczynając od szyi, kończąc na ustach. Podobało mi się, lecz znów nie czułam iskierki. Delikatnie go od siebie odepchnęłam. Jedyne co czułam to adrenalina, ale to nie było uczucie.
- Przepraszam, nie mogę - powiedziałam i szybko udałam się do swojego pokoju.

Byłam zła, smutna, rozczarowana. Naprawdę chciałam coś do kogoś poczuć. Chciałam znaleźć sobie kogoś, kto stałby przy moimi boku.

Ale nie potrafiłam. I znowu przypomniał mi się poprzedni miesiąc. Przeklęta Francja.

promise me ney.Where stories live. Discover now