Lostella [0]

20 1 0
                                    


Od jakiegoś czasu dostrzegała, że le Valet przyjmuje zbyt wiele proszków

Nie była jego przyjaciółką ani nawet koleżanką, a zwyczajną strażniczką, która postanowiła dorobić sobie na przekazywaniu substancji, pyłów i ciał stałych nienadających się do przekazania przez przyzwoitych ludzi. Zajmowała się swoją pracą i nie pytała jak, dla kogo ani po co.

Tylko że przy le Valecie te zagadnienia prezentowały się nad wyraz prosto, byle kmiotek byłby w stanie dopasować elementy układanki. Wrócił na swoje stare miejsce i najwidoczniej nie dawał rady tak dobrze, jak niegdyś. Chciał brać leki na ukojenie skołatanych nerwów, ale te zdobyte od Seraphine czy kogoś innego na czarnym rynku nie pomagały, więc musiał znaleźć nowego dostawcę. Cichą, niezadającą pytań osobę. A Lostella Suave nadawała się do tego idealnie.

Nie dociekała, dlaczego czasem zasypia na spotkaniach, gdzie akurat wartowała. Nie chciała wiedzieć, skąd wiecznie poznaczone siatką cienkich żyłek białka. Nie dopytywała, czemu łapczywie połyka każdą jej tabletkę, zaraz sięgając po następną, myśląc, że dziewczyna nie widzi. Albo nie przejmując się jej opinią, kto wie.

Stanęła przed drzwiami z mosiężną, złotą kołatką. Wszystkie drzwi w pałacu wyposażone zostały w podobne, lecz raczej głównie dla ozdoby. Nikt nigdy nimi nie pukał, zbyt donośny dźwięk wydawały. Zazwyczaj mieszkańcy budynku woleli nie dawać dodatkowych sygnałów o swym pobycie gdziekolwiek.

Wyciągnęła delikatną, jak na strażniczkę gwardii całkiem zadbaną, choć wciąż odrapaną dłoń, i zamarła w pół ruchu, nasłuchując.

- Wszyscy święci, już za to przepraszałem, czego jeszcze ode mnie oczekujesz, hm? - drżący, przepełniony sztuczną, nieudolną arogancją ton, lekko śpiewny z plantijska, odrobinę zmęczony. Dyskusja trwała od dłuższego czasu, ale Lostella jej nie przerwie. Biernie poczeka aż się skończy; gdy l'empereur opuści pokoje swej prawej ręki, uda, jakoby akurat patrolowała korytarz, a potem przekaże avancrate mieszanki ze wszystkich krajów.

Bycie transporterem w Obscurius nie należało do legalnych zawodów, jednak pieniędzy nigdy jej w nim nie brakowało. Drogie towary sprowadzane z zagranicy stanowiły namiastkę prawdziwej, dobrze prowadzonej polityki międzynarodowej, tak bardzo potrzebnej zwykłym obywatelom. O ile mieli pieniądze, bo niektórzy słysząc cenę decydowali, że wytrzymają bez formatorskiego szkła lub faunowniczej protezy, szkoda na to nummów.

- Wykonywać swoją pracę prawidłowo - tu wkroczył zimny, niby lodowa tafla, głos wzbudzającej postrach każdym swym oddechem cesarzowej państwa mroku. A przynajmniej takowa usiłowała wyrobić sobie podobną etykietkę. Prawda prezentowała się nieco inaczej; od kiedy jej najbliższy doradca stał się odważny i ciut rozwydrzony, a największa, zapowiadana tygodniami broń nie pojawiła na światowym bankiecie, straciła w oczach tych mających czas na zastanowienie obywateli.

- Robię co w mojej mocy, ale nie wiń mnie, że ktoś - le Valet dziecinnie przeciągnął samogłoski, a materac czy krzesło przez niego okupywane, skrzypnęło w wyrazie protestu - nie dał mi logicznych instrukcji, najdroższa przyjaciółko. A poza tym uważam, że translacja w językach narodowych będzie tylko miłym dodatkiem i z pewnością pojawi się tu każdy możnowładca, jakiego tylko sobie wymarzyłaś.

- Chciałam zaproszenia w obscuriusańskim - zaprotestował niższy głos, surowy alt. - Aby podkreślić naszą dominację nad innymi państwami i fakt, że to my powinniśmy zostać centrum Kontynentu, gdyż mamy ku temu największy potencjał.

- Świetnie, to mam poprawić wszystkie na nowo, znaleźć odpowiednich gońców i powiedzieć im „nie, wiecie, wasza genialny cesareczka zmieniła zdanie i jednak wasza ciężka praca się jej odwidziała"? Twoja pozycja i tak już wisi na włosku, szkoda by było...

infecto symphoniaWhere stories live. Discover now