— Powinniśmy zajrzeć do Roberta — szepnęła Tatiana po raz enty, dyskretnie się nad nim nachylając.
Mocno przeliczył się, jeśli miał nadzieję na jakąkolwiek skrytość. Ich wygląd przykuwał uwagę; młoda dziewczyna w eleganckich ubraniach, z rozwianymi, ciemnymi włosami, oraz jej pobladły, marnie wyglądający towarzysz z przewieszonym przez ramię kimś trochę za bardzo przypominającego l'empereurowskiego avancrate. Anastasio nie silił się na zmianę wyglądu; zasklepienie rany na szyi i w okolicach serca, a także wcześniejszy kamuflaż pochłonęły i tak zbyt wiele energii. W trakcie schodzenia dobrze będzie nie zemdleć.
Nabrał zwyczaju przekraczania progów pałacu w Capitale przez okna. Tak pojawił się tu z wielkim pomysłu wyciągnięcia Kleanta numer jeden i w ten sam sposób dostał się zamierzając wykonać plan numer dwa. A kiedy się udał, najbezpieczniej było wyjść tą samą drogą.
— Najpierw wy, potem on. — Postawił sprawę jasno za pierwszym razem, lecz dziewczynie należało przypomnieć jeszcze cztery albo pięć dodatkowych, aby zrozumiał. I teraz wątpliwe, czy za dwie minuty nie zapyta o to samo. Lepiej, żeby wyszli wszyscy niż Anastasio skończył wraz z nimi, uwiązany do Capitale. Lub co gorsza, do Cerebrum.
W ciągu ostatniej kwarty postanowił nigdy nie wracać do ojczyzny. Owszem, będzie tęsknił i owszem, już łapało go nieprzyjemne kucie na myśl o tym, jak zawiedzie Tatka, jednak nie zamierza spędzić całego życia w bezruchu, piastując zaszczytny urząd władcy kraju faunowników. Nie przepadał za zaszczytami.
Tatiana odrobinę mniej wprawnie radziła sobie z poruszaniem po murach, acz tylko odrobinę. Widać u niej wprawę; po dzieciństwie spędzonym tutaj, Anastasio się nie dziwił. On sam z kolei poruszał się bynajmniej nie z gracją tancerza; dotychczas nie przemieszczał się po ścianach z nieprzytomnym brunetem, mimo drobnej postury, ważącym całkiem sporo, zwłaszcza dla szczupłych ramion szatyna.
— Na pewno potem po niego przyjdziemy? — Tatiana wypuściła ostatnią cegiełkę, zeskakując lekko na ziemię. Chłopak dołączył do niej po chwili, upewniając się, czy Kleant nadal ma spowolnione akcje organizmu, a przy okazji, czy nie skończy z udarem mózgu czy jakimś wstrząsem. Niby potrafiłby to naprawić, ale brunet i tak będzie zafrasowany narzekaniem, jaki to jego znajomy nie jest okropny. Wyciągnąć go stamtąd tak bez pytania, czy on rozum postradał? Pewnie przez magię buzującą mu pod czaszką w ogóle przestał myśleć o drugiej osobie, durny, egoistyczny magik.
Na myśl o znajomym, pogardliwym prychnięciu na końcu owej wypowiedzi, wszelkie wyrzuty sumienia wyparowały. Tak, tego brakowało mu w tym sezonie. Zirytowanych parsknięć, ekspresywnych reakcji i błyskotliwych spostrzeżeń, na które sam w życiu by nie wpadł.
— Obiecuję, jak ty i Kleant staniecie na nogi, wyciągniemy z tego i Roberta. — Choć w wypadku le Valeta może to zająć dość długo. Anastasio po raz pierwszy widział go tak osowiałym. Zazwyczaj tryskał niespożytą energią lub natrętnie coś notował. Nigdy nie patrzył w przestrzeń bez wyrazu ani nie odwracał wzroku od oczywistych faktów. Cóż, z tym drugim można by polemizować, lecz pojawienie się starego współpracownika to zdarzenie zbyt bezpośrednie do zignorowania. — Jak to znosił?
— Dawał sobie radę — odparła wymijająco Tatiana, ostatni raz zerkając w górę, na mury pałacu. Gdzieś tam znajdowała się stara sypialnia dziewczyny. Raczej nie wiązała z nią miłych wspomnień, ale trochę nostalgii chyba się w niej ostało. — Jak to on. Ale pomagał mi i Ro, wiesz?
— A to już nie brzmi jak on — skwitował Anastasio, dodatkowo spowalniając bicie serca bruneta. Jeszcze nie pora, żeby się obudził, a zdawało się, że świadomość powoli mu wraca.
— Myślę, że musiał jakoś odreagować, a to jedyny sposób, jaki znalazł. — Nastolatka poprawiła mało wygodny pasek przytrzymujący spodnie i upewniła się, czy jej pszczela przyjaciółka nadal pozostaje głęboko w ciemnych kosmykach. Na początku Anastasia zastanawiało, skąd u licha wziął się tam owad i jakim cudem przeżył tak długo. Obecnie uznawał, że skoro daje on Tatianie jakieś szczęście, nie będzie analizował powodów. Zasłużył na chociaż tą odrobinę kolorów pośród nieprzyjemności i odpowiedzialności zrzuconej na nią zbyt wcześnie.
YOU ARE READING
infecto symphonia
Fantasyczłowiek, z ambicjami w bród zrezygnował stworzyć gród zmarły, co miał królem być woli się w ulicach kryć młodzieniec, oddany tak odkrywa samotnie świat panienka, co ogniem lśni zmieniła moc swoją w pył istota, z otchłani dna nie zna minionego...