Anastasio [3]

9 1 0
                                    


Naprawdę nie chciał wyjeżdżać. Pozostanie w domu nikomu nie wyrządziłoby krzywdy, zwłaszcza, gdy przypominał Tatkowi, że jeśli wyjedzie, to może już nie wrócić i jeszcze nie jest gotowy na taką dawkę socjalizacji z drugą osobą, nie wspominając o całej masie obcokrajowców, przy której nie ma mowy o nagłym omdleniu czy rzuceniu nietaktownego żartu.

Czasem żałował powrotu do rodziny i pokomplikowanych wymagań.

Czasem cieszył się z braku alternatywy.

Anastasio Avem przyciemnił śnieżnobiałe loki, nadając im znajomy, kasztanowy odcień, po czym wyłączył nerwy w jednej z gałek ocznych, by poruszać drugą i upewnić się, czy nie zostały na niej żadne niepokojące przebarwienia. W ciągu ostatniego sezonu przestał zawracać sobie głowę wyglądem - zresztą, kto miałby go skomentować, lustro? - i teraz gorzko tego żałował.

Nic nie dało podcięcie fryzury, przygładzenie paznokci, a nawet eleganckie, poróżowiałe szaty na ramionach, upodabniające go bardziej do stracha na wróble niżeli godnego następcy tronu. Dodając do tego sztucznie i średnio udolnie zarumienione policzki, oczy w nieco zbyt intensywnym odcieniu brązu oraz pokraśniałe usta, przypominał martwe ciało zaraz przed pogrzebem. Niewielka pomyłka.

- Już? - Na domiar złego Tatko postanowił przydzielić mu do towarzystwa Kuanę. Mało racjonalne, patrząc, że jego poprzedniego syna legendarna wojowniczka po prostu zgubiła. Może Anastasio nie był lepszy, ale ktoś powinien powstrzymać najmłodszego Avema od tak spontanicznych i nieprzemyślanych działań. Przestępstwa w Somatizis należały do rzadkości; odkąd skromna delegacja państwa fauny wyjechała, każdy obywatel musiał znać szczegóły. Kultura kulturą, lecz w społeczeństwie zawsze znajdą się jednostki rządne plotek i sensacji.

- Prawie - odburknął zmieszany, ostatecznie pozbywając się kolorów z policzków. Wygląda naturalniej z pożółkłą cerą. - Lepiej zostawić tak włosy czy trochę je przejaśnić? - To raczej względy estetyczne, ale zadanie pytania nic nie kosztuje. Pochylił się, aby poprawić wiązanie w sandałach. Okropnie brakowało mu solidnych, wysokich butów, doskonale nadających się do długich wędrówek i wspinaczek po dachach. Samych wspinaczek także.

Dlaczego nie porozmawiał z Nairo kiedy miał okazję? Przecież zdołałby wyjaśnić mu co ważniejsze sprawy. Że może wrócić do domu, zostać tu z nim i z Tatkiem, pewnie dostać własny oddział czy na cokolwiek dzieliła się nieistniejąca armia ojczyzny. Że Anastasio musiał przestać zajmować się ambicjami nie do spełnienia, w dodatku nie własnymi, a pracowanie nad Mezuri samemu, bez połowy ich grupy, nie miałoby sensu. Że Tatiana i Kleant świetnie sobie radzą, a gdyby chcieli, uciekliby i sami odnaleźli Anastasia, aby stanowczo go spoliczkować, wywrzeszczeć w twarz, jakiż to jest nielojalny i w ogóle nie przykłada się do działań, a potem przejść do snucia opracowanych bezbłędnie planów.

A przynajmniej Kleant.

Skoro tego nie zrobił, znaczy, że Anastasio stał się zbędny, nie ma co się przejmować, wreszcie powinien wydorośleć i skupić się na czymś naprawdę pożytecznym.

Tak, to wszystko mógłby powiedzieć swemu bratu, tylko nie dokładnie tymi słowami.

- Yhm, możemy wychodzić - westchnął, wreszcie odwracając się sprzed niewielkiego lustra ustawionego na paru workach. Tatko domagał się porządniejszej oprawy, ale Anastasio nie przepadał za przesadnymi dodatkami. Wystarczyły dwa konie, namiot polowy (wątpił, czy l'empereur kiedykolwiek zechce udzielić azylu mieszkańcom Somatizis) oraz sakwy gotowe pomieścić wszelkie spinki, narzuty, szaty i bogowie wiedzą co jeszcze, niezbędne do prawidłowych rozmów dyplomatycznych. - Nie zamierzasz przygotować się jakoś lepiej?

infecto symphoniaWhere stories live. Discover now