018

744 20 1
                                    

Ostatni tydzień spędziłam z rodziną i Abi. Chciałam wykorzystać go jak najbardziej, wiedząc, że resztę wakacji spędzę tylko z Michałem, z czego strasznie się cieszyłam. Jednak nadal nie rozmawialiśmy o tym, czy jesteśmy oficjalnie parą, czy nie. Michał stara się unikać tego tematu, w dodatku, nadal się przede mną nie otworzył. Trudno, poczekam tyle ile trzeba będzie.
Za godzinę mamy lot z Rzymu do Paryża, dlatego obecnie siedzimy na lotnisku żegnając się z Abi, Tadkiem, Kacprem i moimi rodzicami. Siedząc z przyjaciółką w kawiarni, zauważyłam, że moi rodzice rozmawiali o czymś z Michałem, co szczerze mnie zaciekawiło.
— Jak myślisz, o czym gadają? Zapytałam.
— Co?
— No z Miśkiem.
— Nie mam pojęcia. Zapytaj go później.
— Myślisz, że mi powie? Przecież on jest najbardziej upartą osobą na Ziemii.
— Jak ładnie poprosisz to Ci powie. Zaśmiała się, na co uderzyłam ją łokciem w bok. - Ej! Chcesz żebym się zadławiła tym ochydnym ciastkiem śliwkowym? - Powiedziała przez śmiech  nie móc się uspokoić.
— Spokojnie, zaraz będziesz ze mną leciała, ale do Polski i w trumnie.
—Dobra dobra, już jestem poważna. - Uśmiechnęła się, a ja popatrzyłam w jej hipnotyzujące oczy.
— Cieszę się, że jesteś w końcu szczęśliwa.
— Kto powiedział, że wcześniej nie byłam?
— Chodzi mi o to, że znalazłaś odpowiednią osobę. Pasujecie do siebie z Tadkiem bardziej niż nikt inny.
— Mam nadzieję, że to ten jedyny. Kocham go jak nikogo innego. Duh, ja za nim szaleje!
— Z tego będą dzieci, zobaczysz!  Odeszłam od stolika, kierując się w stronę reszty.
— Odwołaj to, bo ja nie mam w planach małych Tadków!
Pokręciłam głową ze śmiechem.
~~~
— Tak mamo mam wszystko, damy sobie radę.
— Boże dziecko, pierwszy raz sama lecisz. Boje się o Ciebie. - Anna mocno mnie przytuliła, na co wywróciłam oczami.
— Nie sama, tylko z Michałem. Więc nie musisz się bać.
— Masz na nią uważać młody. - Odezwał się mój tata żegnając się z Matczakiem, gdy ten odszedł od Abi i Tadka.
— Niech oboje na siebie uważają i nic głupiego w tej Francji nie robią. Mam nadzieję, że wrócisz cała.
— Mamo przestań już. Musimy iść.
Pożegnałam się ostatni raz ze wszystkimi, a Matczak zbił grabę z Kacprem.
Pomachałam im ostatni raz, i ruszyliśmy w drodze do bramki, z której mieliśmy iść do naszego samolotu.
— Stresujesz się? - Usłyszałam od chłopaka.
— Troszeczkę, a Ty? - Brunet pokiwał przecząco głową.
— Jak sobie pomyślę, o Francuskim gównie, które będę tam jarał to nie. - Roześmiał się poprawiając rozjaśnione włosy.
— Chciałbyś. Nie będziesz nic jarać, już napewno nie przy mnie.
— A tam gadasz. Jeszcze kiedyś ze mną zapalisz, zobaczysz.
— Nie mam takiego zamiaru.
- Będziemy na starość siedzieć z dwójką dzieci, psem i wielkim domem z ogrodem i będziemy razem jarać. - Zaśmiał się głupio i puścił mi oczko.
— Myślisz o naszej przyszłości?
Uśmiechnęłam się sama do siebie. Może to nie najlepszy pomysł jaki podał, ale w jakiś sposób o nas myśli, i planuje ze mną przyszłość.
Nie odpowiedział nic tylko przyciągnął mnie do siebie zakładając rękę na szyję. Stanęliśmy w bramce do naszego samolotu, w którym po kilkunastu minutach siedzieliśmy. Ułożyłam się wygodnie na siedzeniu, i wyciągnęłam książkę, którą zaczęłam czytać.
„...ten, kto kocha naprawdę, kocha w milczeniu, uczynkiem, a nie słowami."
— Prawda. - Odezwał się Michał pokazując palcem na fragment książki.
— Myślałam, że śpisz. Lecimy już godzinę, za trzydzieści minut będziemy.
— Spałem chwilę. - Mruknął i poprawił głowę na moim ramieniu.
Chciałam wrócić do czytania, ale czułam, że chłopak mi się przygląda.
— Co? - Popatrzyłam na niego.
— Nic.
— Dlaczego mi się przyglądasz?
— Bo jesteś ładna. - Powiedział cicho wpatrując się w moje oczy, które w porównaniu do jego stawały się strasznie nijakie.
— Wiesz, jak bardzo kocham twoje oczy? Mogłabym wpatrywać się w nie całymi dniami i nocami.
— No widzisz, ja ich nienawidzę.
— Dlaczego?
— Przez jaranie stały się jakieś takie..nie wiem. Bardziej matowe i bardziej zjarane. - Zaśmiał się nadal na mnie patrząc. Zamknęłam książkę i złapałam jego twarz w dłonie.
— Są najcudowniejsze na świecie pod każdą postacią, rozumiesz? Pocałowałam go trzy razy w usta.
— Przestań bo mi stanie. - Na te słowa nie wytrzymałam i wybuchłam śmiechem.
— No wiesz co?
Michał roześmiał się i wrócił do poprzedniej pozycji. Po kilkunastu minutach, byliśmy na miejscu.
— Jesteśmy już. Wstawaj. - Poruszyłam ręką śpiącego bruneta, gdy wylądowaliśmy na jednym z Francuskich lotnisk.
Michał coś mruczał pod nosem, ale gdy zaczęliśmy wysiadać, podniosł się z siedzenia zarzucając czarną bluzę na ramię.
— Bienvenue à paris bébé! - Krzyknął uradowany podnosząc ręce go góry.
— Dopiero byłeś zmęczony. Widzę, że jakiś nagły przypływ energii masz. - Wydusiłam ledwo dysząc przez ściskającego mnie Matczaka.
— Chodź, zaraz będzie uber po nas. - Powiedział się, gdy odebraliśmy swoje walizki z taśmy.
— Widzę, że wszystko jest idealnie dopracowane.
— No, a jak. Daj. -  Uśmiechnął się i zabrał ode mnie bagaż.
~~~
Po około godzinie, byliśmy w naszym apartamencie. Myślałam, że rozpłacze się patrząc na widoki, jakie mieliśmy z pokoju. Nigdy nie myślałam, że Paryż jest aż tak piękny.
Wchodząc do środka, odrazu w oczy rzucał się balkon i duże okna w widokiem na wieżę. W salonie-który był połączony z kuchnią-znajdował się spory narożnik, stolik kawowy i stół z dwoma krzesłami. Całe mieszkanie było utrzymane w jasnych, kremowych odcieniach. Na wprost salonu, były drzwi prowadzące do sypialni, na środku której stało ogromne łóżko małżeńskie. Od strony drzwi przy ścianie znajdowała się biała, przestronna szafa, a obok niej tego samego koloru drzwi, prowadzące do łazienki z ogromną wanną i równie sporych rozmiarów prysznicem.
Stanęłam na balkonie, przyglądając się miastu.
Poczułam zimne ręce na mojej talii, a po chwili mokre pocałunki składane na mojej szyi.
— Podoba Ci się tu?
— Bardzo. - Odpowiedziałam.
— Cieszę się, że mogę być tu z Tobą.
— Ja też się cieszę. - Uniosłam kąciki ust, odwracając się do bruneta przodem.
— Lecimy potem na miasto? Zobaczymy wieżę, później możemy zamówić jakieś jedzenie do pokoju. Co Ty na to?
— Brzmi idealnie. - Szepnęłam łącząc nasze usta. - Ale najpierw muszę się wykąpać i przebrać.
— O kurcze, ja tak samo. - Powiedział, udając zaskoczonego. - Może wspólnie przetestujemy wannę?
— A może nie?
— Czemu nie? - Złapał mnie za biodra, ale zrzuciłam jego ręce.
— Bo nie. - Udawałam poważną, ale nie mogłam widząc smutną minkę Matczaka.
— No weź!
— Oj jeszcze się popłacz i tupnij nóżką o podłogę. - Wybuchłam śmiechem i podeszłam do walizki, by rozpakować z niej rzeczy.
Gdy dochodziła siedemnasta, przyszykowałam ubrania i ruszyłam do łazienki. Puściłam wodę spod prysznica, czekając aż się trochę nagrzeje by pod nią wejść. Rozebrałam się i stanęłam na ciepłe płytki, gdy gorąca woda spływała po mnie.
~~~
Weszłam do pokoju, ale chłopaka nigdzie nie dostrzegłam.
— Michał! - Zawołałam głośno.
Przebrałam się w luźne ciuchy, i weszłam na balkon, gdzie brunet siedział z gitarą. - Skąd masz gitarę?
Zapytałam.
— Stała w salonie, siadaj. - Przysunął mi metalowe krzesło.
Wpatrywałam się w niego jak w najpiękniejsze dzieło sztuki. Był taki.. Idealny. Wygodnie się rozsiadłam, gdy usłyszałam melodię mojej ulubionej piosenki Michała.
Odrazu się uśmiechnęłam, co chłopak zauważył i odwzajemnił.
— Nie lubisz ze mną milczeć, bo to niezręczne. Dlatego zaciągasz się petkiem i to takie tss..Wypełnia ciszę, jak popiół tę butelkę i jak co powietrze, ej.
Naucz mnie palić pięknie bo nie umiem.
Masz się za estetkę a ja znam brzydulę, co sprzedaje nam te paczki w kształcie trumien.
Zaśpiewał ze śmiechem. Postanowiłam otworzyć się i również z nim zaśpiewać, co szczerze mnie zdziwiło.
Jak już kiedyś wspominałam, moim marzeniem jest wydać kilka swoich piosenek, ale raczej nie śpiewałam przy kimś.
— A jest coś co przeraża nas bardziej, niż wizja raka i gangren, niż wizja spalonych gardeł.
— A ona chyba nie wie, że każdy z nas to twardziel, że każdy palacz to twardziel. - Zaśpiewał zachrypniętym głosem przyglądając się mi.
— I niestety i o dziwo zachowuje się jak kretyn
Nie obniża nam ochoty na pety tylko apetyt i od czasu do czasu libido..
Michał zaczął grać odrobinę ciszej, i przysunął mnie do siebie, a nasze twarze zaczęły dzielić centymetry.
- Palimy te kiepy po kebsie, palimy te pety po seksie. Płuco płuco gęste, suko suko jeb się, bo nie chcę widzieć tego co obleśne nie chcę, nie chcę.
Zaśpiewaliśmy razem refren, po czym odrazu zaczęliśmy się śmiać. Chłopak odłożył instrument, i poprowadził mnie w stronę łóżka.
Położył mnie powoli, jakbym była najdelikatniejszym istniejącym kwiatem.
— A co gdybyśmy jutro poszli na miasto, a teraz zamówili jedzenie i po prostu odpoczęli trochę?
— Jasne. - Przytaknęłam.
— Dobrze?
— Dobrze Misiek. - Pocałowałam go w nos.
— Uwielbiam, jak tak na mnie mówisz. - Szepnął uśmiechnięty. - Dziadek na mnie mówił Misiek zamiast Michał, jak byłem młodszy.
— Pewnie za nim tęsknisz, co? - Zapytałam i podniosłam się opierając o ścianę, a brunet usiadł obok mnie.
— Bardzo, ale nie rozmawiajmy o tym.
Przytaknęłam na znak zrozumienia.
Kupiliśmy jedzenie, włączyliśmy jakiś Francuski film i leżeliśmy na łóżku patrząc na wieżę Eiffel'a. Rozmawialiśmy dosłownie o wszystkim i o niczym, nawet nie wiedząc kiedy zleciała nam cała noc, a słońce zaczęło powoli wschodzić..
————
dodaje na szybko bo mam rano szkołę, wiec zapewne nie bedzie rozdzialu jakis czas love x

Lucky || Mata Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz