2.19

259 13 15
                                    

1 czerwca. Michał zrobił mi świetną niespodziankę, ponieważ postanowił zabrać mnie do Mediolanu. Twierdzi, że nadal jestem dzieckiem, więc to właśnie z okazji „mojego dnia".
Tak jak wcześniej mieliśmy w planach, pare dni temu odwiedziliśmy Janka w Krakowie. Poznałam mojego idola z nastoletnich lat, a fakt, że się polubiliśmy sprawił, że byłam niezmiernie zadowolona.
Od tamtego dnia piszemy codziennie, i mimo, że nie znamy się prywatnie długo, czuję, jakbyśmy byli rodzeństwem. Pasula jest naprawdę świetnym człowiekiem, tak samo, jak to, co tworzy.
Razem z nami leci też Szczepan z Wiką, bo dosyć dawno gdzieś podróżowali. Poza tym, nie spędzałam z Wiką ostatnio czasu, Michał ze Szczepanem też, więc taki wyjazd to dla nas idealna odskocznia od rzeczywistości.
~~~
— Byłaś już kiedyś w Mediolanie? - Zapytała mnie Wiktoria.
— Yhm. Na wakacje z rodzicami, Kacprem i Abi. Michał z Tadkiem postanowili zrobić nam niespodziankę i też przylecieli. - Uśmiechnęłam się, patrząc na siedzącego obok Matczaka. Za około trzydzieści minut będziemy lądować, więc przed chwilką zbudziłam bruneta, który mimo wszystko nadal nie kontaktował.
— Co? No. - Mruknął sam do siebie. Zaśmiałam się, i przytuliłam się do niego.
— Kocham Cię Misiek.
— Ja Cię też. - Szepnął zasypiając. Cieszyłam się, że nam się układało. Michał był chłopakiem, o którym marzyłam. Oprócz tego, że był moją drugą połówką, był również moim przyjacielem. Mogłam mu się zwierzyć, a on nie oceniał. Szliśmy razem przez świat, pokonując każde przeszkody. Nie chciałam, żeby to się kończyło, bo nie wiem, czy dałabym sobie bez niego radę.
~~~
— Welcome to Milan, Baby.
— Zauważyłam, że za każdym razem tak mówisz. - Uniosłam kąciki ust.
— To znaczy jak? - Matczak uniósł brwi.
— No jak byliśmy w Paryżu czy USA, gdy wysiadamy z samolotu zawsze tak mówisz.
— Ja tak lubię. - Przeciągnął z uśmiechem. - Mamy trzy dni na wykorzystanie tego czasu jak najlepiej.
— Napewno wykorzystamy.
— Masz już coś w planach?
— Zobaczysz. - Puściłam mu oczko.
Po jakimś czasie byliśmy w naszym hotelu. Oczywiście Michał musiał wybrać najdroższą opcję, ale już byłam do tego przyzwyczajona. Nie było sensu zaczynać rozmowy, która i tak sprowadzi do niczego. Mieliśmy pokój 269, natomiast Szczepańscy 272, więc byli tuż obok. Była dopiero czternasta trzydzieści, więc postanowiliśmy iść na miasto. Najpierw oczywiście odwiedziliśmy restauracje.

Potem poszliśmy na zakupy, bo chłopcy przeżywali jak małe dzieci

Oops! This image does not follow our content guidelines. To continue publishing, please remove it or upload a different image.

Potem poszliśmy na zakupy, bo chłopcy przeżywali jak małe dzieci. Już nie będę wspominać o kwocie, jaką wydali na ciuchy w Louis Vuitton. Z Wiktorią byłyśmy zmęczone, i poprosiłyśmy ich o wrócenie do hotelu.
— Z tymi naszymi chłopami to gorzej jak z dziećmi.
— Prawda. - Zaśmiałam się, zaciągając moją OXVĄ.
Po czasie w końcu byliśmy w hotelu. Było po dwudziestej drugiej i padałam ze zmęczenia. Wykąpałam się, i położyłam włączając jakiś serial na laptopie.
— Już jestem.
— Gdzie byłeś? - Popatrzyłam na chłopaka.
— Zajarać.
— Ja pierdole.. Ile?
— Z trzy jointy?
— Kurwa Michał, mieliśmy umowę.
— Ale zaraz wakacje. Wyluzuj młoda.
— Co z tego, że zaraz wakacje?
— Kochanie nie róbmy spiny o to. Od czasu do czasu mogę. - Mruknął, a ja wywróciłam oczami. - Co oglądasz?
— 365 dni.
— Fuj, to gówno?
— Przestań, fajne jest.
— Pewnie ten cały Massimo Ci się podoba, dlatego fajne.
Zmrużył oczy, kładąc się obok mnie.
— No ładny, ale mój Michał lepszy. - Zaśmiałam się.
— Yhm. Idę się wykąpać, i wracam.
Łazienkę mieliśmy na szczęście łączoną z pokojem, więc nie musieliśmy nigdzie chodzić.
Po około trzydziestu minutach chłopak wybiegł nagi z łazienki, z mokrymi włosami ułożonymi w tył.
— Twój Massimo, Lauro.
Popatrzyłam na niego i wybuchłam śmiechem.
— Dobrze się czujesz?
— Nawet bardzo. Widać efekty siłowni, super jest. Teraz laski na mnie lecą.
— A wcześniej nie leciały?
— Niby też, ale teraz wiesz, takie sunie.
— Aha? - Rzuciłam oburzona.
— Żartuje oczywiście, Ty mi wystarczasz, żadnej innej nie potrzebuje.
Michaś podszedł do mnie, i zaczął mnie całować, pozbywając się mojego szlafroka..
~~~
Drugi dzień spędziliśmy głównie na zwiedzaniu, i poszliśmy na mecz klubów, których nawet nie znaliśmy. Ale mimo wszystko, podobało nam się. Jutro niestety—albo i stety—wracamy do naszej pięknej Warszawy, dlatego dzisiaj chcemy z Wiką zrobić sobie taki wspólny wieczór. Codzienność znowu nas pochłonie, i nie będziemy miały czasu na spotkanie. Chłopcy niestety nie zgodzili się zostać z nami wieczorem, bo uparli się na wyjście na miasto. Nam się odechciało, w dodatku Wiktoria miała okres, i nie miała siły chodzić.
— Kupiłam nam jakieś winko i słodycze. - Wskoczyłam na łóżko.
— Ooo, ja mam maseczki różne to sobie zrobimy, i wybrałam już film. Jakaś komedia romantyczna.
— No, tak to ja mogę żyć. Letni wieczór we Włoszech przy dobrym filmie z przyjaciółką.
— I przy dobrym winie oczywiście. Włoskie to nie ma co narzekać. - Rudowłosa puściła mi oczko. W zasadzie zamiast oglądać film, wypiłyśmy dwie butelki wina i rozmawiałyśmy o wszystkim i o niczym.
— A wy planujecie dzieci? - Zapytałam Wiktorii, gdy zeszłyśmy na temat Abi i macierzyństwa.
— Narazie szczerze nie. Oczywiście kiedyś fajnie by było mieć rodzinkę, ale jakoś nas do tego nie ciągnie za bardzo. - Przytaknęłam na znak zrozumienia. - A wy z Michałem?
— Wiesz, Michaś ciągle mówi, że chce córeczkę. Ja jednak jestem tak neutralnie do tego nastawiona. Nie planuje narazie dzieci, mama zawsze mi mówiła, że najlepiej po ślubie. Ale i tak cieszyłabym się gdyby było. Michał za miesiąc kończy dwadzieścia-cztery lata, ja skończyłam w marcu dwadzieścia-jeden.
— Myśle, że poradzilibyście sobie. - Przerwała mi.
— No właśnie to chciałam powiedzieć. Raczej nie byłoby źle. - Zaśmiałam się, biorąc łyka trunku.
~~~
Przed czwartą chłopcy wrócili do hotelu. Wiktoria jakoś godzinkę temu poszła do swojego pokoju, jednak i tak pomogłam jej doprowadzić Krzysia do łóżka. Razem z Michałem, nie byli w najlepszym stanie.
— Co robiłeś, że ledwo żyjesz?
— Co znowu? - Wybełtał, kładąc się na dywan.
— Idioto wstań. Ściągnij te ubrania bo cuchną alkoholem.
Chłopak podniósł się, mimo, że sprawiało mu to trudność i powoli ściągnął biały t-shirt, a później tego samego koloru dresowe spodenki. Rzucił je na ziemie, i wszystko byłoby okej, gdyby nie coś, co przykuło moją uwagę. Schyliłam się, i podniosłam czerwoną szminkę YSL, która wypadła z kieszeni shortów.
— Co to? - Zapytałam, ale ten już spał. Kosmetyk był bardzo ładny, i drogi, bo sama taką chciałam. Ale była trochę zużyta, więc po prostu postawiłam ją na szafce nocnej. Rano postanowiłam zapytać się go, o co chodzi.
~~~
Na szczęście lot mieliśmy o siedemnastej, więc na spokojnie się spakowaliśmy, i wykąpaliśmy. Po zjedzonym śniadaniu, postanowiłam zapytać chłopaka o znaleziony w nocy kosmetyk.
— Michał? - Stanęłam nad łóżkiem, w którym leżał.
— Hm? - Mruknął nie odrywając wzroku od iPhona.
— Co to jest?
— Co? - Odwrócił się, mierząc mnie wzrokiem, aż zatrzymał się na mojej dłoni. - A, to.. Szminka chyba.
— Ale kogo?
— No twoja, a kogo, moja?
— Ale ja nie mam takiej szminki.
— Boże to nie wiem, Wiktorii?
— Ona też takiej nie ma, bo pytałam. Kogo to jest? - Podniosłam ton.
— No dobra powiem Ci. Chciałem Ci taki prezent zrobić, i no kupiłem Ci ją.
— Ale ona jest używana, widać.
— Wiktoria wczoraj jej użyła, żeby zobaczyć, czy będzie pasować.
Mruknął, ale nie do końca mu uwierzyłam. Przecież tu się nawet nic nie łączyło!
A może faktycznie tak było? Nie chciałam robić spin o byle co, więc odpuściłam.
— Kocham Cię. — Szepnęłam, przytulając się do niego. Chyba serio robie problemy z byle czego, a nie chciałam się kłócić, bo nie chciałam go stracić.
— Ja Cię też. Mała powtórka z rozrywki ze wczoraj?
— To znaczy?
— No wiesz co. W Mediolanie miałaś swój pierwszy raz, pamiętasz?
Zapytał, a ja wybuchłam śmiechem.
— Tak, pamiętam.
— No to zanim stąd wylecimy, możemy trochę się pobawić. Jest dopiero po jedenastej, Idalka.
— No nie wiem, nie wiem..
— Proszę, no..
— Może jak wrócimy.
— Weź! - Prychnął oburzony, na co
pokręciłam głową.
To nie tak, że nie chciałam, po prostu nie miałam ochoty. Jakoś dziwnie mnie mdliło, nie wiem, czy to przez to wino, czy przez coś innego. Jeszcze mieliśmy czas, więc wyszliśmy się przejść po Mediolanie, i wstąpiliśmy na jakiś szybki obiad. Na lotnisko mieliśmy około godzinę drogi, więc akurat po posiłku, wróciliśmy po nasze rzeczy, i zamówiliśmy ubera.
~~~
— Idalia, jesteśmy już. - Mruknął brunet, gdy byliśmy już w naszym mieszkaniu.
— Co? Zasnęłam?
— No, po tym jak zwymiotowałaś, zasnęłaś.
— A która godzina?
— Przed dwudziestą trzecią. Idź spać, ja za chwilę przyjdę. Kocham Cię.
— Też Cię kocham.
Mruknęłam, i ledwo doszłam do łóżka. Ciągle kręciło mi się w głowie, w dodatku wymiotowałam dzisiaj dwa razy. Może się po prostu zatrułam? Starałam się o tym nie myśleć, i po prostu zmęczona tym wszystkim poszłam spać.
————
powiem tyle, bedzie grubo

Lucky || Mata Where stories live. Discover now