~ 7 ~

648 62 7
                                    


•••

Okazja do rozmowy z Sebastianem nadarzyła się już następnego dnia. W trakcie śniadania, chłopak był wyjątkowo milczący i uparcie omijał Cecilly wzrokiem. Do Ominisa również niewiele się odzywał. Wyraźnie miał do niego żal za brak poparcia. Chłopak szybko zjadł śniadanie, wstał od stołu po czym bez słowa ruszył ku wyjściu z Wielkiej Sali. Cecilly, która dopiero smarowała sobie tosta masłem, szybko odłożyła nóż i pieczywo na talerz i również wstała od stołu.

– Idę z nim porozmawiać, zanim na horyzoncie pojawi się Yvette. – Oznajmiał Ominisowi i ruszyła za Sebastianem.

Dogoniła go na głównym dziedzińcu. Zbliżyła się do chłopaka i chwyciła za ramię. Sebastian odwrócił się ze zmarszczonymi brwiami. Jego twarz złagodniała, kiedy ją dostrzegł.

– Możemy pogadać? – Zapytała i wskazała głową pobliskie błonia.

Sebastian kiwnął głową i wspólnie ruszyli ku rozległym błoniom, skąd rozciągał się piękny widok na jezioro.

Kiedy oboje oddalili się od dziedzińca i przebywających tam uczniów, Cecilly przemówiła:

– Przepraszam. Nie powinnam była tego mówić. Doskonale wiem, że pragniesz by Anne wyzdrowiała. – Mówiła ze skruchą. – Po prostu jestem przerażona metodami, które uważasz za odpowiednie. Nie chcę byś naraził się na niebezpieczeństwo. Zaklęcia Niewybaczalne nie bez powodu są zakazane. Użycie któregoś z nich grozi dożywociem w Azkabanie. Tak chcesz skończyć?

Sebastian przeczesał dłonią swoje włosy. Wziął głęboki oddech po czym wypuścił powietrze. Zerknął ukradkiem na Cecilly i oznajmił wprost:

– Opanowałem te zaklęcia.

Na te słowa dziewczyna stanęła jak wryta. Spoglądała na przyjaciela z szeroko otwartymi oczami, niedowierzając w to co właśnie usłyszała. Sebastian dostrzegł na jej twarzy zawód i przerażenie. Widok ten niezmiernie go zabolał. Nie chciał sprawić jej zawodu. Nie chciał by uznała go za nierozważnego. Nie chciał by spogląda na niego bez, typowej dla niej, wesołości w oczach. Poczuł się podle. Pragnął by go zrozumiała.

– W praktyce jedynie zaklęcie Imperius. Co do reszty... – Chłopak pochwycił dłonie Cecilly i spojrzał jej głęboko w oczy. – Są to wyjątkowo potężne zaklęcia. Może i równie potężne jak klątwa, którą rzucono na moją siostrę. Jestem zdesperowany. Tak bardzo pragnę jej pomóc. Błagam cię, Cece. Powiedz, że to rozumiesz.

Cecilly spoglądała na jego przejętą twarz, a w jej wnętrzu zaczęła tlić się litość.

– Co z pozostałymi zaklęciami? – Zapytała słabym głosem.

– Opanowałem je jedynie w teorii. Nie zamierzam ich używać. Yvette bardzo mi w tym pomogła. Jej zdolności magiczne są imponujące.

Dziewczyna nie miała ochoty wysłuchiwać komplementów pod adresem Yvette. Oswobodziła swoje dłonie z uścisku Sebastiana i zrobiła krok w tył.

– Nie popieram tego co robicie. Popieram jednak dążenie do tego, aby Anne wyzdrowiała. Jeżeli istnieje możliwość, że któreś z tych zaklęć lub magia Yvette będzie w stanie jej pomóc, to jestem skłonna wyzbyć się swoich uprzedzeń.

Sebastian odczuł wielką ulgę. Mimowolnie uśmiechnął się i zbliżył do Cecilly. Raz jeszcze pochwycił jej dłonie i przyciągnął je ku sobie, mówiąc:

– Dziękuję, Cece. Twoja aprobata wiele dla mnie znaczy.

– Ominis musi się dowiedzieć. – Oznajmiła stanowczo dziewczyna.

– Wiem. Powiem mu o wszystkim jeszcze dzisiaj.

Przez chwilę wpatrywali się w siebie w kompletnej ciszy. Delikatny uśmiech pojawił się na twarzy Sebastiana. Cecilly nie była w stanie już dłużej się powstrzymywać, toteż chwilę później uśmiech pojawił się i na jej twarzy.

– Jesteś najgorszym co spotkało mnie w tej szkole. – Oznajmiła, siląc się na poważny ton.

Na te słowa uśmiech Sebastiana się pogłębił. Puścił dłonie Cecilly po czym otoczył ją czule ramionami. Swoją brodę oparł o jej głowę i rzekł:

– Cieszę się, że się poznaliśmy, wiesz?

Cecilly pokiwała lekko głową. Chwilę tak trwali, kiedy nagle dziewczyna oswobodziła się z jego objęć, oznajmiając:

– Powinniśmy wracać. Jest stanowczo za zimno.

Sebastian przyznał jej rację. Skierowali się w stronę zamku. Chłopak, jak zawsze, zarzucił rękę na ramię przyjaciółki, przyciągając ją bliżej siebie. Cecilly objęła go jedną ręką w pasie i zapytała:

– Pamiętasz jak pod koniec czwartej klasy wracaliśmy tak z Hogsmeade?

– Co nieco pamiętam. – Odparł z uśmiechem. – Świętowaliśmy urodziny Ominisa. Wracając śpiewaliśmy głośno sprośne piosenki i śmialiśmy się do rozpuku przez co później dostaliśmy szlaban.

– Ominis został w Hogsmeade i przenocował w wynajętym pokoju w gospodzie, ponieważ nie miał siły wrócić do zamku. Następnego dnia nie pojawił się na zajęciach. Za to również dostał szlaban. – Dopowiedziała rozbawiona Cecilly.

– Wcale nie jestem najgorszym co spotkało cię w tej szkole, moja droga Cece. Nikt nie wywołuje twojego uśmiechu tak często jak ja.

– I nikt nie wpakował mnie w tak wiele szlabanów. – Odparowała Cecilly, szturchając chłopaka w żebra.

Kiedy dwójka Ślizgonów przekroczyła próg Hogwartu, Sebastian zapytał:

– Dokąd teraz?

– Do Wielkiej Sali. Przez ciebie nie zdążyłam zjeść śniadania.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz