~ 21 ~

568 66 18
                                    


•••

Profesor Garlick spacerowała pomiędzy stołami, obserwując starania swoich uczniów. Tego dnia zajmowali się roślinami leczniczymi. Każdy, indywidualnie, miał wychodować wybraną, przez siebie, roślinę, której działanie miało kojący wpływ na zdrowie.

Cecilly nie kryła swojego znużenia owymi zajęciami, a Sebastian swojego braku wiedzy. Jedynie Ominis orientował się co należałoby zrobić, toteż dwójka przyjaciół perfidnie podglądała jego pracę.

– Ominisie. – Szepnęła Cecilly. – Co mam zrobić z tymi nasionami?

– Rozdziel je na pół i włóż do donicy...

– A co z tymi liśćmi? – Zapytał, również szeptem, Sebastian.

– Poszatkuj je i dodaj do...

– Słyszę was, moi mili. – Odezwała się nagle profesor Garlick z lekkim uśmiechem. – To zadanie każdy powinien wykonać indywidualnie. Na SUM'ach nie będziecie mogli skorzystać ze wsparcia przyjaciół.

Ślizgoni posłali nauczycielce przepraszające i pełne skruchy spojrzenia.

– Król, poeta i wojownik... – Mruknęła pod nosem profesor Garlick, nie kryjąc swojego rozbawienia.

Yvette, która zajmowała stanowisko po drugiej stronie szklarni, zainteresowała się tym niecodziennym określeniem. Zwróciła się ku Garrethowi Weasley'owi, który stał nieopodal jej i zapytała:

– Co profesor Garlick miała na myśli, nazywając ich tymi dziwnymi przydomkami.

– Często tak do nich mawia. – Odparł Garreth. – To nawiązanie do starego wiersza, autorstwa Barda Beedle'a.

Yvette kiwnęła głową i ponownie skupiła się na swoim zadaniu. Po zajęciach z Zielarstwa, zaczepiła Sebastiana, pytając czy wszystko u niego w porządku i czy otrzymał jakieś wieści od Anne.

– U mnie wszystko świetnie. Właśnie wybieram się do biblioteki z Cece i Ominisem. – Odparł, spoglądając za siebie. – Wczoraj napisałem list do Anne, oznajmiając, że wkrótce wpadnę do Feldcroft w odwiedziny.

– Pozdrów ją ode mnie.

Sebastian zapewnił, że tak zrobi po czym skinął Yvette na pożegnanie i dogonił dwójkę przyjaciół, którzy zmierzali już do biblioteki.

Yvette przyglądała się, jak trójka przyjaciół przemierza rześko korytarz, żartując ze sobą i śmiejąc się głośno. Spoglądała za nimi z roztargnieniem po czym ruszyła ku dormitorium Slytherinu, gdzie zamierzała odrobić pracę domową.

Późnym popołudniem Yvette spacerowała po zamku, kiedy nagle uświadomiła sobie, że znajduje się niedaleko biblioteki. Postawiła tam wstąpić. Niemalże od razu natknęła się na bibliotekarkę, która dostrzegła zadumę na twarzy Yvette i zapytała:

– Szukasz czegoś konkretnego, panienko?

– Tak. – Odparła dziewczyna, choć właściwie niczego nie potrzebowała. Mimo to słowa same wyszły z jej ust: – Chciałabym zapoznać się z pewnym wierszem. Zapomniałam autora... Owy wiersz dotyczył jakiegoś króla, poety i...

– Wojownika. – Dopowiedziała bibliotekarka z uśmiechem. – Zapewne profesor Garlick zachęciła cię do przeczytania tego wiersza. To jej ulubiony.

Bibliotekarka wskazała na pobliski stół i dodała:

– Usiądź wygodnie. Za chwilę przyniosę ci książkę z wierszami.

Yvette usiadła na krześle i rozejrzała się po bibliotece. W rogu pomieszczenia dostrzegła Sebastiana, Cecilly i Ominisa, którzy byli zajęci przeglądaniem książek i przepisywaniem, znalezionych w nich informacji, na pergamin. Przez chwilę zastanawiała się, czy nie powinna się do nich dosiąść, kiedy nagle wróciła bibliotekarka, kładąc na stole książkę.

– Miłej lektury. – Rzekła ciepło i oddaliła się.

Yvette, w spisie treści, odnalazła odpowiednią stronę po czym przerzuciła kartki niemalże na sam koniec książki.

– „Król, poeta i wojownik" – Przeczytała pod nosem tytuł wiersza, a następnie wzięła się za jego czytanie:

Poeta, król, wojownik.
Ten trzeci zwany również jako orędownik.

Król, wojownik, poeta.
Ten trzeci niczym wskazująca cel kometa.

Wojownik, poeta, król.
Ten trzeci niecne plany knuł.

Błagania i prośby były daremne,
jego cele pozostały niezmienne.

Piękne słowa poety nie były słuchane,
a groźby wojownika w niepamięć rzucane.

Jakże przykra była to wieść.
Nie machano już na króla cześć.

Poeta zamilkł na wieki.
Przymykając swoje powieki.

Wojownika ogarnął smutek.
Przykry był jego błagań skutek.

Król ich żalu nie rozumiał,
a wyrzuty sumienia wytłumiał.

Wojownik chciał na to zezwolić,
niemalże samego siebie zniewolić.

Poeta go uchronił,
a podstępne myśli szybko przegonił.

Króla jednak nie przekonał,
który krótko po tym skonał.

Jakże wielka była to klęska,
przyjęcie przez króla czarnoksięstwa.

Król nie został zapomniany.
Często bywał wspominany.

Wspomnienie go ból im zadawało,
stare rany otwierało.

Przyjaciół była trójka,
Pozostała zrozpaczona dwójka."

Yvette zamknęła książkę i mimowolnie spojrzała w kierunku, gdzie siedziała trójka Ślizgonów. Kiedy tak się w nich wpatrywała, ogarnęła ją zaduma.

Najpierw utkwiła wzrok w Sebastianie. Chłopak był czarujący i niezwykle charyzmatyczny. Przez wielu był podziwiany i uwielbiany. Zdecydowany lider ich paczki.

Następnie przeniosła spojrzenie na Cecilly. Śliczna twarz, bystre spojrzenie i czujność w oczach. Nieufna wobec obcych, niezwykle lojalna i oddana wobec bliskich. Gotowa walczyć w ich obronie.

Na koniec popatrzyła na Ominisa. Z pozoru cichego i skrytego, jednakże słowami zjednywał sobie innych i nakłaniał do swojej woli. Był asertywny i nie lękał się konsekwencji swoich słów.

– Król, wojownik i poeta... – Szepnęła Yvette, przyglądając się tej trójce.

•••

*Wiersz „Król, wojownik i poeta" jest mojego autorstwa. Inspirowany piosenką o tytule: „Soldier, poet, king", autorstwa The Oh Hellos.

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz