~ 14 ~

629 64 17
                                    


•••

Sebastian i Cecilly zażegnali swój spór, jednakże wisiały pomiędzy nimi niewyjaśnione kwestie, których żadne z nich nie chciało podejmować. Ową kwestią był ich pocałunek.

Kiedy tylko działanie eliksiru ustało, Sebastian uświadomił sobie co uczynił. Oblewał się purpurą na samą myśl o tym pocałunku. Czasami unikał Cecilly wzrokiem, jakby wstydził się tego co uczynił. Pragnął wiedzieć co ona o tym uważa, lecz zabrakło mu odwagi, by o to zapytać. Ślizgonka również nie podejmowała tego tematu.

Tego roku wszyscy wybierali się do Feldcroft, do rodzinnego domu Sebastiana, gdzie mieli spędzić święta. Cecilly cieszyła się na spotkanie z Anne. Wyczekiwała tego dnia do momentu aż okazało się, że Yvette również do nich dołączy.

– Ona nie ma dokąd wrócić. – Wyznał im Sebastian. – Nie powinna spędzać świąt samotnie. Nie po tym jak mi pomogła. Poza tym Anne ucieszy się jak pozna nową osobę.

Cecilly nie zamierzała komentować tej decyzji. Ominis również. Przystali na to z zadziwiającym spokojem. Sebastian domyślił się, że ta dwójka dużo rozmawiała ze sobą o Yvette oraz o wydarzeniach w skryptorium.

Kiedy nadszedł dzień wyjazdu, cała czwórka zebrała się przed kominkiem z proszkiem Fiuu w jednej ręce i niewielką torbą w drugiej.

– Kto pierwszy? – Zapytał Sebastian.

– Ja. – Cecilly weszła do kominka, a chwile później pochłonęły ją zielone płomienie i dziewczyna zniknęła.

Pojawiła się w Feldcroft. W domu Sebastiana, gdzie natychmiast powitała ją Anne, która rzuciła się jej na szyję, wołając:

– Oh, Cece! Jakże cieszy mnie twój widok.

– Mnie twój również, Anne.

Dziewczyny wyściskały się na powitanie i wymieniły rozweselone spojrzenia.

– Mam ci tyle do opowiedzenia... – Zaczęła Cecilly, kiedy nagle pojawił się za nią Ominis, który również przywitał się z Anne.

Chwilę później dołączył do nich Sebastian, na którego widok Anne aż pisnęła z radości. Jako ostatnia przybyła Yvette, która skinęła uprzejmie głową na powitanie.

– Cześć, Yvette. – Rzekła uprzejmie siostra Sebastiana.

– Znacie się? – Zapytał zaskoczony Ominis.

– Tak. – Przyznała Anne. – Sebastian i Yvette odwiedzili Feldcroft kilka tygodni temu. Niestety nie była to miła wizyta. Wuj się wściekł i... ah, nieważne. Nie mówmy teraz o tym.

Cecilly zerknęła na Sebastiana, który powiedział tylko:

– Później wam o wszystkim opowiem.

– Lepiej późno niż wcale. – Mruknął Ominis pod nosem i rozsiadł się na miękkim fotelu.

Cecilly, nie chcąc rozmyślać nad tajemniczą wizytą Sebastiana i Yvette w Feldcroft, chwyciła Anne za rękę i pociągnęła w stronę kanapy. Usiadły i od razu zabrały się do nadrabiania zaległości:

– Wczoraj z wujem byliśmy na spacerze i natknęliśmy się na czarownicę, która zajmowała się hodowlą Dirikraków. Zaprosiła nas na herbatę i pokazała jednego z nich, który akurat towarzyszył jej w podróży. – Mówiła Anne z zachwytem. – Aż ciężko mi opisać jak piękne było to stworzenie! Ta wizyta przypomniała mi, jak kiedyś opowiadałaś historię swojej mamy, która była z wizytą na wyspie Mauritius i natknęła się na stado tych zwierząt. Ah, jak cudownie byłoby móc podróżować tyle co ona!

Cecilly uśmiechnęła się na te słowa, a Sebastian rzekł z końca pokoju:

– Jeszcze będziesz mogła podróżować, Anne.

Ominis ucieszył się, że nie ma teraz z nimi wuja Sebastiana i Anne – Solomona, który zawsze reagował złością, kiedy Sebastian tylko dawał nadzieję Anne na wyzdrowienie. Cecilly najwyraźniej pomyślała o tym samym, bo zmieniał temat:

– W tym roku Wrenlyn i Jonah rozstali się i na nowo zeszli conajmniej z sześć razy, a minęła dopiero połowa semestru.

– Oni chyba nigdy nie dadzą sobie spokoju. – Stwierdziła Anne z rozbawieniem.

– A Cece spotyka się z Leandrem Prewettem. – Rzucił Ominis od niechcenia.

– Z Leandrem? – Zaskoczyła się Anne. – Tym Gryfonem, który rzucał ci zalotne spojrzenia przez całą trzecią klasę? Widzę, że w końcu zdobył się na odwagę. Jaki on jest?

– Uprzejmy. – Wtrącił oschle Sebastian i wywrócił przy tym oczami.

– Nie bądź złośliwy, braciszku. – Upomniała go Anne z pobłażliwym uśmiechem. – Okazuje się, że Gryfoni faktycznie są znacznie odważniejsi od Ślizgonów. Nawet w kwestiach uczuciowych.

Sebastian wyjrzał przez okno i wymamrotał cichą odpowiedź:

– Nie mam pojęcia o co ci chodzi.

– Akurat. – Parsknęła Anne.

Cecilly zaczęła opowiadać przyjaciółce o przygotowaniach do SUM'ów, kiedy do domu wrócił Solomon Sallow.

– Już jesteście. – Rzekł na powitanie z lekkim uśmiechem. – Miło was widzieć zdrowych i w jednym kawałku. Zważając na liczne szlabany, o których raczyła mnie poinformować Matilda Weasley.

– Pana również miło widzieć. – Przywitał się Ominis i skinął głową.

– Cecilly. – Zwrócił się Solomon Sallow do dziewczyny. – Bardzo wydoroślałaś od ostatnich wakacji. Co słychać u twojej mamy?

– Wszystko w porządku, panie Solomon. Przesyła pozdrowienia.

Mężczyzna kiwnął głową i przeniósł wzrok na Yvette, która uśmiechnęła się do niego nieśmiało i rzekła:

– Dzień dobry. Dziękuję za możliwość spędzenia świąt w pańskim domu.

– Czuj się tutaj swobodnie. – Odchrząknął i skierowała się w stronę kuchni. – Obiad będzie za niecałą godzinę. Zanieście torby na górę. Przygotowałem wam posłania. Yvette będziesz dzielić pokój z Anne i Cecilly.

– Dziękuję. – Odparła wdzięcznie.

Po obiedzie Anne zapytała wuja czy może udać się na spacer. Ominis i Sebastian wybrali się wcześniej do lasu po choinkę, toteż dziewczyny również postanowiły wybrać się na zewnątrz.

– Feldcroft jest małą wioską ale bardzo urokliwą. – Oznajmiła Anne do Yvette. – Szczególnie zimą i latem.

— Jest tutaj naprawdę bajecznie. – Przyznała Yvette.

Spacerowały między zaśnieżonymi drzewami, kiedy nagle Anne jęknęła cicho i skuliła się z bólu, chwytając się za brzuch.

Yvette wpatrywała się w nią, nie wiedząc co robić. Cecilly szybko uklękła przed Anne i przyłożyła dłoń do jej rozgrzanego czoła. Nic nie mówiąc, przerzuciła sobie rękę Anne na swoje ramie i powoli ruszyła w stronę domu, mówiąc cicho:

– Już dobrze, Anne. Zaraz będziemy na miejscu. Położę cię do łóżka i odpoczniesz. Jeszcze trochę. Za chwilę będziemy w domu.

Yvette wpatrywała się w obie dziewczyny. Domyśliła się, że Cecilly już wielokrotnie była świadkiem ataku Anne i wiedziała co uczynić. Wyglądała na zmartwioną stanem przyjaciółki. Szeptała jej krzepiące słowa i niemalże niosła Anne w stronę domu. Na jej twarzy dało się dostrzec wysiłek.

Yvette odczuła współczucie, względem siostry Sebastiana. Również zapragnęła jej pomóc, toteż dogoniła obie dziewczyny i chwyciła Anne z drugiej strony, odciążając nieco Cecilly.

Cecilly posłała jej puste spojrzenie, w którym dało się jednak zauważyć wdzięczność.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz