~ 26 ~

630 61 18
                                    


•••

Cecilly uwielbiała wiosnę. Tęsknie wpatrywała się w okna, za którymi słońce i kwitnące drzewa zachęcały do wyjścia na zewnątrz. Niestety, zamiast tego, musiała tkwić na zajęciach z Numerologii, starając się nie zasnąć.

Po zajęciach postanowiła zajść do biblioteki, skąd chciała wypożyczyć kilka książek i wraz z nimi udać się na błonia. Pracę domową planowała odrobić na zewnątrz, ciesząc się śpiewem ptaków i promieniami słońca na swojej twarzy.

Dziewczyna wspinała się właśnie po schodach, mijając wiszące na ścianach portrety, kiedy usłyszała cichy szept. Rozejrzała się dookoła, lecz nikogo nie dostrzegła. Ponownie usłyszała szept. Zerknęła w prawo i ujrzała portret pięknej kobiety, parającej się Wróżbiarstwem.

– On nie jest ci pisany, drogie dziecko. – Odezwała się kobieta z portretu. Mówiła półszeptem. – Przeznaczony twemu sercu, lecz nie pisany.

Cecilly uniosła brwi, pokręciła głową i kontynuowała swoją wspinaczkę po schodach, zupełnie nie zważając na słowa wróżbiarki. Portrety w Hogwarcie miały to do siebie, że lubiły umilać sobie czas zagadując uczniów i wciągnąć ich w dyskusję. Niektóre nawet napędzały komuś stracha, szczególnie, kiedy jakiś uczeń skradał się korytarzami po nocach, a inne zwyczajnie bywały opryskliwe.

Po wizycie w bibliotece Cecilly od razu udała się na błonia. Rozsiadła się wygodnie pod drzewem, wyjmując z torby książki i pergaminy.

W akompaniamencie śpiewu ptaków, przepisywała przydatne informację na pergamin, z czego miała je potem użyć do napisania wypracowania. Kończyła właśnie przepisywanie, kiedy nagle ktoś usiadł ciężko u jej boku.

– Wszędzie cię szukałem. – Oznajmił Sebastian zerkając na książkę, trzymaną przez Cecilly. – Numerologia? Przecież mamy oddać wypracowanie dopiero za tydzień.

– Uznałam, że zrobię to szybciej, aby potem mieć czas wolny.

– I kiedy wraz z Ominisem będziemy ślęczeć nad wypracowaniem, ty będziesz się nam przyglądać z wyższością? – Zapytał Sebastian z zawadiackim uśmieszkiem.

– W rzeczy samej. – Przyznała dziewczyna.

Chłopak rozsiadł się wygodnie. Wyjął książkę z rąk Cecilly po czym oparł głowę na jej kolanach, mówiąc:

– Koniec z nauką na dziś. Za ładny mamy dzień, aby ślęczeć z nosem w książkach.

– Co proponujesz? – Zainteresowała się Cecilly.

– Chodźmy nad jezioro. Pospacerujemy, podyskutujemy. Mam wrażenie, że ostatni mało ze sobą rozmawiamy.

– Bo jesteś zbyt zajęty...

Chłopak nie pozwolił jej dokończyć. Wstał szybko i chwycił dłonie Cecilly, pomagając jej podnieść się na nogi. Za pomocą różdżki wepchnął książki i pergaminy do torby i zarzucił ją sobie na ramię.

– Na Merlina, Cece... – Jęknął krzywiąc się lekko. – Wypychasz torbę kamieniami?

Dziewczyna zaśmiała się cicho i ruszyła przed siebie. Sebastian dogonił ją szybko i wspólnie skierowali się nad jezioro.

Spacerowali nad brzegiem, rozmawiając o minionych świętach Wielkanocnych.

– Anne pytała o ciebie. Mówiła, że za rok musisz spędzić te święta z nami.

– Z przyjemnością. – Oznajmiła Cecilly. Nie zamierzała zwierzać się Sebastianowi z rozmowy ze swoją matką. To by go przytłoczyło.

Sebastian chłonął wzrokiem wiosenną scenerię.

– Yvette wyznała mi, że wraz z profesorem Figiem...

– Nie chcę o niej rozmawiać. – Przerwała mu Cecilly.

Chłopak zamilkł. Przyjrzał się uważniej swojej przyjaciółce, a kącik jego ust powędrował ku górze.

– Czyżbyś była zazdrosna? – Zapytał figlarnie.

– Nie bądź śmieszny! – Zaprzeczyła natychmiast Cecilly, choć na jej twarzy dało się dostrzec lekki rumieniec.

– Jesteś zazdrosna! – Zawołał rozbawiony chłopak.

– Wcale nie. – Upierała się. – Po prostu martwię się o...

Sebastian zrzucił torbę na ziemię i objął dziewczynę w pasie, unosząc ją do góry.

– Postaw mnie na ziemię. – Zażądała.

– Naprawdę sądziłaś, że pomiędzy mną, a Yvette mogłoby się coś wydarzyć? – Zapytał, odstawiając przyjaciółkę na ziemię, jednak wciąż nie przestając jej obejmować.

– Podobasz się jej. – Odparła Cecilly ze wzruszeniem ramion. – Spędzacie ze sobą sporo czasu.

– Cece... – Chłopak z czułością spoglądał jej w oczy. – Może zabrzmi to podle, ale początkowo trzymałem się blisko niej ze względu na Anne. Sądziłem, że Yvette będzie w stanie jej pomóc. Później faktycznie ją polubiłem, jednakże z mojej strony to zwykła sympatia. Nie to co względem ciebie...

Dziewczyna również spojrzała mu w oczy. Usatysfakcjonowała ją jego odpowiedź, a lekki uśmiech pojawił się na jej twarzy.

– Nie spotykasz się już z Prewettem, ani nikim innym, prawda? – Zapytał półszeptem, na co Cecilly pokręciła przecząco głową.

Sebasrian uśmiechnął się. Nachylił się ku dziewczynie i delikatnie ją pocałował. Cecilly nie oponowała, toteż pogłębił ich pocałunek. Przyciągnął ją bliżej siebie, a ona objęła go za szyję. Usłyszała ciche westchnięcie Sebastiana.

– Moja Cece... – Szepnął między pocałunkami.

Oboje trwali tak przez jakiś czas. Zupełnie zapominając o otaczającym ich świecie. Na moment zatracili się w tym odurzającym uczuciu nieważkości.

Pocałunek przerwał im donośny dźwięk dzwonów z wieży zegarowej. Oboje spojrzeli na siebie z lekkimi wypiekami na twarzach.

– Nigdy nie dam ci powodów do zazdrości, Cece. – Obiecał Sebastian po czym wziął dziewczynę za rękę i wspólnie ruszyli w drogę powrotną do zamku.

Od tamtego dnia szukali chwili prywatności, by choć na chwilę mogli pobyć sami. Od dawna wiedzieli, że ich ścieżki się splatają, jednak żadne z nich nie wiedziało, czy druga osoba pragnie tego samego. Chociaż wiele na to wskazywało.

W tych krótkich momentach zatracenia, kiedy wargi Cecilly dotykały jego własnych, Sebastian wiedział, że już nigdy nie zapragnie innych ust niż jej. Nie zapragnie spoglądać z czułością w oczy innej, a jego serce już zawsze będzie należało do Cecilly.

Miał w niej przyjaciółkę, powiernika sekretów i bratnią duszę. Wiedział o tym od dawna. Zrobiłby wszystko, by uchronić ją przed złem tego świata. Nie przewidział jednak, że on sam był dla niej zagrożeniem.

•••

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz