~ 12 ~

691 64 55
                                    


•••

Czwórka Ślizgonów stała na korytarzu, przy rzekomym wejściu do skryptorium Slytherina. Zastanawiali się jak otworzyć ukryte przejście. Cecilly wciąż była rozdrażniona, Ominis zaniepokojony, zaś Sebastian i Yvette wydawali się być podekscytowani.

– Głupota... – Mawiała co chwilę Cecilly. – To czyste szaleństwo.

– Skupmy się. – Przerwała jej Yvette. – Z tego co mówił Ominis, otwarcie wejścia ma coś wspólnego z trójkami. Zastanówmy się, co może to oznaczać.

Zaczęli rozglądać się po korytarzu. Po dwudziestu minutach, wszyscy wyglądali na zrezygnowanych. Cecilly jako pierwsza zaniechała poszukiwań, toteż usiadła pod ścianą i wyjęła swoją różdżkę. Unosiła w powietrzu pobliską donicę, a następnie skierowała różdżkę na znajdujące się nieopodal palenisko i je podpaliła. Wnet usłyszeli cichy zgrzyt, dochodzący z pobliskiej ściany.

Sebastian i Yvette spojrzeli na dziewczynę z nadzieją w oczach.

– Co zrobiłaś? – Zapytał Ominis.

– Zapaliłam palenisko. – Odparła Cecilly, wstając na nogi.

– Jest ich tutaj więcej? – Dopytywał chłopak.

– Tak! – Pisnęła podekscytowana Yvette. – Są trzy.

Zapaliła dwie pozostałe pochodnie po czym ściana, przy której stał Ominis, zaczęła się przesuwać, a w jej miejscu pojawiło się przejście.

– Naprawdę? – Zapytała Cecilly. – Salazar Slytherin tak marnie ukrył swoje super, tajne skryptorium? Jestem nieco zawiedziona założycielem naszego domu.

Sebastian i Yvette natychmiast ruszyli ku drzwiom. Ominis poczekał na Cecilly, która stanęła u jego boku i zapytała:

– Na pewno chcesz tam wejść?

– Nie. – Oznajmił wprost. – Jednak muszę to zrobić ze względu na moją ciotkę. Ona niegdyś szukała tego skryptorium. Ciekawi mnie czy jej się to udało i dlaczego tak nagle zniknęła.

Dziewczyna kiwnęła głową. Chwyciła dłoń przyjaciela, mówiąc:

– Trzymajmy się blisko siebie. Nie wiadomo co nas tam czeka. – Uniosła swoją różdżkę, z której końca rozbłysło światło i wspólnie wkroczyli przez drzwi, za którymi znajdowały się schody prowadzące w dół.

– Mroczne, złowieszcze korytarze. – Usłyszeli z oddali głos Sebastiana. – Moje ulubione.

Kiedy Cecilly i Ominis dołączyli do pozostałej dwójki, znaleźli się w brudnym, zakurzonym pomieszczeniu, na którego końcu były drzwi.

Ominis zmarszczył brwi i wytężył słuch.

– Coś słyszysz? – Zapytała go Yvette, na co chłopak przytaknął.

– Głos brzmi staro i złowrogo. – Rzekł Ominis. – Szepcze: ‚,Mów do mnie".

– Dlaczego my go nie słyszymy?

– Ominis jest wężousty. Słyszy węże i potrafi z nimi rozmawiać. – Wyjaśnił Sebastian. – Niemal wszyscy wężouści to potomkowie Salazara Slytherina.

– Odezwij się w tym języku, a może drzwi się otworzą. – Zasugerowała Yvette.

Cecilly nie podobało się, że dziewczyna tak na niego naciskała.

– Możemy się jeszcze wycofać. – Odezwał się Ominis z nadzieją w głosie, jednakże nikt nie zareagował.

Chłopak puścił dłoń Cecilly i niechętnie zbliżył się do drzwi, a następnie przemówił w języku, brzmiącym jak syczenie węża. Węże, zdobiące drzwi, poruszyły się i wkrótce stanęły przed nimi otworem.

Zaklęcie niewybaczalne • Sebastian Sallow Opowieści tętniące życiem. Odkryj je teraz